dziś rano drogę mi kot czarny przeszedł, nie zwróciłem uwagi, bo nie wierze w zabobony... tymczasem, na ddrze przy trasie siekierkowskiej, na ostrym zakręcie zaliczyłem spektakularną glebę (trzecia w tym roku ostrzejsza gleba z ranami szarpanymi)... okazało się, że przyczyną była przebita dętka w przednim kole (brak ciśnienia w oponie równa się słabe trzymanie nawierzchni). nic to - zabieram się do zmiany dętki. dupa - w zapasie wenty się był popsuł. wracam do domu, zmieniam dętkę, jadę do pracy. dojeżdżam do ronda Daszyńskiego, ale coś ciężko idzie, patrzę - z tyłu flak. fu......!!!
Bogu dzięki, że dziś piątek.