@Makenzen, @Mhrok, @Oli.
Zgadza się. Na atroskopii wygląda to na taką białą kulę, z ktorej oderwane są kawałki jakby takich włókien. Skąd wiem? Bo sam to mam. A łąkotka wydaje się być o dziwo sprawna, więc cóż... Nie wiem sam - zagoiła się czy co? To trochę dziwne... Muszę się jutro dopytać dokładnie, a póki co leżę i odpoczywam. Ale pierwsze godziny po to były momentami lekko przesrane. ze względku na ciutkie niewygodne łóżeczko.
Jeśli chodzi o samo znieczulenie - da się przeżyć, jedno ukłucie i... po kilku minutach "nie ma" nóg. Znaczy się widać wyraźnie co oni z nimi robią i nawet można się nieźle zdziwić widząc swoją nogę gdzieś wysoko podniesioną i właśnie zabarwianą na żółto...
No a potem nic się kompletnie nie czuje, obie nogi są kompletnie bezwładne. Ba. Żadnego dotyku z zewnątrz się nie czuje, a sama noga w dotyku jest po prostu ciepła, ale... nie swoja. Tak jakby się dotykało kogoś innego.
Zabieg - ja widziałem wszystko co chciałem na monitorku, każdy skrawek nóżki w środku, aczkolwiek obserwowanie działających narzędzi w środku mnie ominęło - bo ich tam nie było.
Po zabiegu trafiłem na swoje łóżeczko, gdzie spędziłem 2-3 godziny leżąc i przysypiając (spóźnione działanie Midazolamu). Ten czas, zanim minie znieczulenie dolędźwiowe jest chyba najgorszy, z trudem się człowiek porusza, nóg praktycznie nie ma, co gorsza nie ma pasa, więc i przemieszczanie korpusu ciała jest utrudnione. No i nie czuje się w zasadzie niczego ponad nogami a pod pasem, w tym khhmmm... Narządów
Za to chwilowo nie myśli się o problemie z oddawaniem moczu.
Jakieś 4 godziny ja jestem już rześki i sprawny, na tyle aby jako tako przemieszczać się w obrębie górnej części ciała. Niestety, aby cokolwiek zrobić, trzeb kombinnować nieco z uchwytami na łóżku, wiedzieć za co chwycić. 5 godzin po jestem sprawny na tyle, że jedyne co mnie ogranicza to konieczność leżenia no i noga. A poza tym to da się robić inne rzeczy, jak np klepanie w klawisze
Pytania?