Przeciez kobieta wpadla pod samochod z powodu zamieszania, bo pies wyskoczyl. Gdyby pies zadyndal jej z boku kierownicy to wywinelaby jeszcze lepszego orla!
Podejrzewam, że w ogóle samo wyskoczenie nie miało wiele wspólnego z wypadkiem. Ot, stało się coś, czego Pani się nie spodziewała, więc spanikowała i skręciła komuś pod koła. A to, że był to Jej własny pies, a nie np dźwięk petardy wybuchającej 50m dalej, tylko podnosi komiczność tej tragicznej w skutkach sytuacji.
Kiedyś pracując w pewnej firmie ubezpieczeniowej miałem styczność z podobnym wypadkiem. Pies wybiegł na drogę, dwóch kierowców spanikowało i dwa auta doszczętnie skasowane.
Podobny wypadek widziałem też LIVE, tyle że z jeleniem. Było mniej śmiesznie, bo facet wiózł całą rodzinę, a samochód skasował tak, że trudno było rozpoznać markę. Jeleń dał dyla w las i tyle go było widać.
@Raffi
No moze jestes herkulesem ;-) dlatego nie napisalem co sie stanie z Raffim, tylko co sie stanie z rowerzysta...
Moje doswiadczenia sa odmienne, jak mialem siate dyndajaca na ramieniu kierownicy to zwrotnosc/sterownosc tragiczna.
Zapewne jestem Herculesem, świadczy o tym moje nieskazitelne zdrowie i muskularna sylwetka
Nawet nie myśl, że będę sprzątał jakąś stajnię
Nie ma takiej opcji
A czy branie tego psa na plecy gdy jedziemy rowerem to jakas przyjemnosc czy koniecznosc??? Dla mnie to troche 'na wyrost', jak pakowanie sie z rowerem do autobusu, prowadzenie roweru na piechote, albo inne sztuczne kombinacje...
Dla jednych przyjemność, dla innych konieczność. Kwestia jednak, by robić to z głową. Nie brać płochliwego psa. Mniej płochliwego zabezpieczyć. Znane mi są przypadki, gdy ludzie jeździli nawet z wilczurami i zarówno pies jak i właściciele wychodzili z tego cało: