pani kierowczyni powinna Ci odkupić rower!
Od tego właśnie kierowcy mają OC. Ubezpieczyciel zabuli, Pani dostanie 20% zwyżki. Jak auto drogie, to ją mocniej zaboli, a jak stary grat, to nawet mocno nie poczuje tej zwyżki.
Z ubezpieczycielem skontaktuję się jutro.
Im szybciej tym lepiej. Spodziewaj się, że ubezpieczyciel nie będzie się śpieszył z oddaniem Ci pieniędzy, więc dobrze jest samemu nie zwlekać.
U mnie np ubezpieczyciel (WARTA) wymyślił sobie urojonego współwłaściciela pojazdu, który musi przyznać zgodę na wypłatę odszkodowania. Tydzień wyjaśniałem, że auto ma jednego właściciela i by nie przedłużali, bo zażądam procentów. Ostatecznie, bez słowa przepraszam, sami zmienili zdanie i już nie twierdzą, że istnieje współwłaściciel
Dobrze, że już dawno pojazd jeździ, bo by mnie szlag trafił. A tak to podchodzę do tego z humorem, na zasadzie "czego to oni nie wymyślą"
Pani mandat przyjęła- nie miała innego wyjścia.
Wierz mi, że miała inne wyjście. Nieprzyjęcie mandatu to Jej prawo. Niezależnie jak głupio by się przy tym tłumaczyła. Niektórzy kierowcy robią to tylko po to, by później dostać punkty na konto i dzięki temu o włos minąć się z limitem 24 punktów i utratą prawka.
Za dużo świadków i wyraźna wina- wymuszenie pierwszeństwa.
Ja w aucie miałem 3 świadków i prawa fizyki po własnej stronie. Ale facet i tak twierdził, że wypadłem samochodem do środka zakrętu. No i teraz będę zwiedzał sądy tłumacząc, że nie jestem wielbłądem, a fizyka przeczy jego wersji zdarzeń
Na szczęście jest coś takiego jak AC z regresem. Sprawa wyjaśni się za pół roku, czy rok - nie ważne. Ale się wyjaśni i wtedy kaska mi wpłynie z faceta OC.
A kolorek na rowerku będzie taki sam. Już zamówiony następny
Ze starym nic nie rób, poczekaj na wycenę. Z nowym tez się nie śpiesz, jeżeli nie masz kasy w zapasie. Całkiem możliwe bowiem, że policzą Ci nie za skasowany rower jako całość, a za skasowane poszczególne części. O ile rower nie został zmiażdżony prasą, to pewnie jakaś część okaże się być cała. Wtedy dostaniesz kasy np za ramę i elementy z przodu roweru, które zostały zniszczone, a za elementy całe już nie. I dostaniesz tyle, że nie wystarczy na nowy rower, bo ubezpieczyciel stwierdzi np, że tylne koło jest ok i nie wypłaci Ci za nie kasy.