No to ja jeszcze kątem samopokuty: Uważajcie na hamulce w zimę.
Dziś jadę sobie w korku, tradycyjnie, między autami. Nawet niezbyt szybko, może 25km/h. Na wysokości Teatru wielkiego na przejściu w ostatniej chwili zauważyłem pieszych (Ojca z Córką), zasłaniał ich SUV. Normalnie to bym z zapasem wyhamował pewnie, bo droga sucha, czysta i przyczepna, ale... hamulce zanim zadziałały z pełnią sił, to przejechałem kilka metrów z klamkami wciśniętymi w kierownicę.
Zabrakłoby 50cm. Bym facetowi korbą wjechał w piszczel (dziecko na szczęście szło za nim, dalej). Na szczęście zdołał odskoczyć, więc nic się nie stało tym razem. Wina ewidentnie moja. Wkurzenie faceta można olać (choć było uzasadnione), ale co się strachu najadłem, że dziecko potrącę, to moje. W kilka sekund od "zimno mi" przeszedłem do "jest mi gorąco i się pocę jak pies".
Zaraz idę sprawdzać i poprawiać hamulce. Radzę i Wam zimą do nich częściej zaglądać - lepie byście takiej przygody nie mieli.