Jak NIE jeździmy
Zwykle nie mam problemów w kontaktach z Policją czy SM. Dziś nie dzwoniłem pierwszy raz a jednak mi nie wyszło
Wracając z masy jechaliśmy od mostu Ś-D, Solidarności. Na wileniaku zatrzymaliśmy się na światłach i z zielonym ruszyliśmy w lewo, w Targową. Jakiś debil na środku skrzyżowania, na wysepce i strefie wyłączonej z ruchu postawił ciężarówkę - wóz techniczny jakichś ludzi od robót drogowych. Mniejsza o jej wyłączone światła i o to, że pod latarnią najciemniej. Gdy byliśmy obok niej, mając ją po prawej, kierowcy jadący prosto Targową dostali zielone - Nascar ruszył i w tym momencie zza ciężarówki wyłonili się trzej samobójcy
. Dopiero wtedy my zobaczyliśmy, że samochody już ruszyły a kierowcy - nas. Było hamowanie, trąbienie i bluzgi (pozdrawiam pasażerkę kultowego, zielonego samochodu marki Polonez). Wszyscy cali pojechaliśmy dalej.
Gdy dojechałem pod dom (10 minut) zadzwoniłem na 986. Miałem problem, żeby dyżurnemu wytłumaczyć w czym rzecz. Długa gadka. Łącznie z tym, że musiałem się bronić (!) że "nie jechałem na późnym zielonym". Na koniec rozmowy powiedziałem panu, że skoro mi nie wierzy to ja wracam na miejsce zdarzenia i zadzwonię jeszcze raz podając szczegóły. Na takie coś w końcu przyjął zgłoszenie stwierdzając, żebym się nie fatygował. Jednak wróciłem. Ciężarówka stała już "poprawnie" na chodniku. Zadzwoniłem jeszcze raz, żeby "podtrzymać zeznania" i podać szczegóły. Pan przyjął... odwołanie zgłoszenia, skoro ciężarówka już jest przestawiona. Nawet miał do mnie pretensje o to, że podaję szczegóły (chciałem być wiarygodnym). Tak źle i tak niedobrze...
Wymiękłem. Ale tym momencie mnie olśniło, że tyle razy o tym pisano, również tutaj, jak informować o zdarzeniu a ja popełniłem chyba większość możliwych błędów. A, że najlepiej
uczyć się na czyichś, to napiszę co myślę teraz.
- Trzeba widzieć niebezpieczną sytuację z daleka,
- Nie dać się zdenerwować,
- Zgłoszenie zrealizować natychmiast i będąc na miejscu zdarzenia a dzwoniąc - przedstawić się,
- Trzeba podać szczegóły: nazwy ulic, numer pobliskiego domu, markę, kolor i rejestrację samochodu (-ów),
- Trzeba wziąć numer zgłoszenia.
Jeden interwencyjny telefon to tylko parę groszy na rachunku ale być może też uratowane komuś życie. Za tą ciężarówką (przypomniały mi się natychmiast ostatnie dyskusje o "martwych strefach" widoczności) nawet osobówka mogłaby "zniknąć".
BTW: czy na Placu Wileńskim naprawdę nie ma monitoringu miejskiego?! Prosiłem dyżurnego, że skoro mi nie wierzy, to niech chociaż sprawdzą przez kamery. Podobno tyle tego big brothera zainstalowali a na wileniaku nie?