Pan Karol Kobos w (mojej ocenie) dobrym tekście skłaniającym do refleksji: http://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,dlaczego-juz-nie-jezdze-w-masie-krytycznej,170089.html
Nie mam nic przeciwko refleksjom, ale moim zdaniem facet popłynął.
Pierwsza pretensja faceta do Masy jest taka, że nie ma na nią czasu - przepraszam za to w imieniu organizatorów
Drugi żal jest taki, że Masa, którą jechał utknęła w korku i stała przez kwadrans... no to też na pewno nasza wina
Potem jest ciut lepiej, przynajmniej jest z czym polemizować:
I właśnie w tych rowerowych korkach dotarło do mnie, że Masa Krytyczna straciła swój sens. Nie dlatego, że wszystko jest już zbudowane, ale dlatego, że dla dalszego rozwoju ruchu rowerowego w Warszawie potrzebna jest inna forma "lobbingu".
I tu ciekaw jestem co by Pan Autor zaproponował zamiast Masy? Skutecznego! Bo zapomniał napisać.
Po pierwsze, praca nad sobą. Jadąc zatłoczoną ścieżką rowerową łatwo dostrzec, jak wielu rowerzystów lekceważy lub po prostu nie zna elementarnych zasad
Pełna zgoda... ja wiem, ze Masa w tym temacie działa. A co Autor sam robi w tym temacie? Czy to typowe "weźmy się i zróbcie"?
A zakończenie Masy Krytycznej w obecnej postaci mogłoby się stać pojednawczym gestem. I wcale nie musi oznaczać poddania frontu. Po pierwsze, nie mam wątpliwości, że część anarchistów na dwóch kółkach dalej będzie w ostatni piątek miesiąca wyjeżdżać na ulice. Po drugie, do tej formy zawsze można wrócić, jak stało się w Berlinie. Tam przez lata rowerzyści ograniczali się do jednego przejazdu rocznie, kiedy to kilkadziesiąt tysięcy rowerów opanowywały m.in. trasy szybkiego ruchu przechodzące przez miasto. Od niedawna znów jeżdżą co miesiąc.
Co oznacza, że w berlinie stracili kilka lat nie organizując Mas i nic na tym nie zyskali. I że Masa jest właściwą drogą - inaczej by do niej nie wracali. To jest raczej argument ZA UTRZYMANIEM Masy.
Mnie ciekawi jak rozwinie się sytuacja w Budapeszcie i Krakowie.
Szczególnie, gdyby udało się to wykorzystać jako początek kampanii promującej ideę uspokojenia ruchu w centrum Warszawy.
Uspokojenia ruchu Masa na sztandarach nie niesie. Nie niosła. I nie będzie niosła. Celowo!
Rowerzsystom nie poprawi się znacznie od strefy Tempo30 na Nowogrodzkiej czy Łuckiej, czy np. w Wawrze, bo tam i tak zwykle fizycznie nie da się autem jechać szybciej. Rowerzystom poprawi się od ucywilizowania głównych arterii miejskich, które teraz stanowią barierę ruchu rowerowego. Trzeba budowy na nich pasów lub ddr - na pewno nikt nie uspokoi ruchu na Grochowskiej, Jerozolimskich, czy Towarowej. Tam trzeba pasów i dróg rowerowych, a często zabierania przestrzeni samochodom
Uspokojenie ruchu to fajny dodatek, poprawiający jakość życia pieszych, eliminujący hałas i zagrożenie. Ale dla rowerzystów to cel drugorzędny. jeszcze nie słyszałem, by ktoś mówił "nie jeżdżę rowerem po uliczka, która jadę (po np. Muranowie) nie jest uspokojona". Raczej ludzie mówią "nie jeżdżę rowerem bo ta Puławska/Grochowska/Poniatowski/Towarowa/Jagiellońska/inne jest straszna, a nie ma tam nic dla rowerów"
Takze jezeli autor proponuje deal: nie ma Masy, a w zamian miasto uspokoi ruch na jakiś uliczkach, to ja mówię NIE. Deal może być inny: Zmieniamy formę Masy, ale DOPIERO WTEDY, gdy mamy spójne wysokiej jakości 4 trasy - dwie północ-południe (jedna przez ścisłe Centrum-np JP2, druga na Pradze przez Targową i Grochowską), a dwie wschód-zachód (jedna przez Jerozole, Poniatowski, druga bardziej na północ, przez Śląsko-Dąbrowski). Ale takie, by puryści od krawężników, skrajni i zakrętów nie mieli się do czego doczepić i by dało się nimi przejechać od tabliczki poczatku Warszawy do tabliczki jej końca bez jakiś kombinacji, zsiadania z roweru itp. Wtedy NAJWCZEŚNIEJ można wrócić do tematu zmiany formy i czestotliwości Masy.