Na podstawie tego, co mi mówiono, na podstawie tego co widziałem, i na podstawie moich przemyśleń, postaram się z grubsza opisać sytuację.
W około 20-30 osób jechaliśmy prawym pasem 3-pasmową jezdnią Wału Miedzeszyńskiego. Za nami na naszym pasie z bardzo dużą prędkością jechały 2 motocykle, które w ostatniej chwili wyprzedziły nas środkowym pasem. Wyprzedzenie było na tyle blisko nas, że koleżanka jadąca z tyłu przewróciła się - czy to zahaczona motocyklem, czy to z uwagi na pęd powietrza.
Prawdopodobnie za motocyklami z równie wysoką prędkością jechał samochód osobowy, który nas zza motocykli nie zauważył (choć powinien, bo inny kierowca mówił, że widział nas "z półtora kilometra jak choinkę"). Gdy motocykle zjechały na środkowy pas, kierowca-sprawca widząc nasz peleton i nie chcąc w niego uderzyć również wjechał na środek, uderzając przy tym w jadący tym pasem inny samochód. Następnie (co już widziałem) samochód sprawcy jechał "wężykiem" środkowym pasem, wykonując "zataczania się" na boki i podczas takiego jednego zatoczenia uderzył w Petra. Następnie uderzył w barierkę po lewej stronie jezdni, a następnie zatrzymał się wgnieciony w barierkę po prawej stronie jezdni. Kierowcą był młody mężczyzna.
Karetka wezwana natychmiast w chwili wypadku, przyjechała po 10 min.