podstawowa netykieta każe np. odpowiedzieć na list elektroniczny w ciągu doby.
No to ja jestem cham i prostak, bo potrafię sobie na 2 tygodnie na Mazury pojechać i przez ten czas do kompa się nie dotknąć palcem - nawet, gdy fizycznie mam możliwość. Że nie wspomnę o tym iż nierzadko w weekendy to i telefon potrafię mieć wyłączony. I uznaję to za całkowicie zdrowe i normalne, by się czasem pozbyć tej smyczy!
Na maile odpowiadam rzadko kiedy w 24h. Uznaję, że jak komuś się śpieszy i ma coś pilnego, to znajdzie sobie do mnie telefon (do wygooglania w 5 minut nawet dla przeciętnie uzdolnionej małpy) i zadzwoni. A jak nie znajdzie, to znaczy, że temat nie był tak ważny
To komputer i telefon są dla człowieka, a nie odwrotnie.
Nie-cieknące zadrapania owijało się babką lancetowatą [które współczesne dziecko rozpozna babkę?] A rodzice nie trzęśli się tak nad dziećmi, bo wiadomo było, że w razie czego dziecko potrafi o drogę zapytać czy poprosić o pomoc.
Wiesz co? Z tymi rodzicami to nie jest aż tak źle. Jak widzę jakie podejście do dzieci ma Gromanik z Żoną, Bartek N., Kaza, czy inni moi znajomi, to cieszę się, że duch normalności w narodzie nie zginął. Potrafią jeszcze pozwolić się dziecku bawić, ubrudzić, nabyć normalnej odporności organizmu i po prostu żyć.
Choć fakt, że rodziców trzymających dzieci pod kloszem, pod stałym dozorem (nierzadko elektronicznym!), albo wręcz wyręczających dzieci we wszystkim, też nie brakuje.
tak, brakiem komórki no i w ogóle telefonu zastępowano szkoleniami z pierwszej pomocy. Do określania kierunku służył mech a nie gps. Widział ktoś kiedyś rozładowany mech? Albo bez zasięgu?
Z mchem to można się czasem naciąć. W dobrym, ciemnym lesie, w takiej prawdziwej puszczy, to tego Słońca bywa tak mało, że mech po północnej stronie pnia potrafi rosnąć tak samo wysoko jak z innych stron. Kiedyś tak niechcący wylądowałem w Federacji Rosyjskiej, gdy jeszcze puszcza Borecka nie była przecięta na granicy 40m zaoranym pasem i płotem i mozna było nie zauważyć, że się wjechało na terytorium wroga.
Na szczęście trafiłem tam na Polską Straż Graniczną, która wskazała mi drogę, ale i puściła wolno bez konieczności dłuższych tłumaczeń.
Albo jak po nr domów znaleźć centrum w nieznanym mieście?
Albo jak znaleźć wylot z danego miasteczka na Warszawę lub inne miasto po nazwach ulic. Jak określić kierunki świata po załadowaniu ciężarówek na szosie tranzytowej. Jak znaleźć dworzec PKP lub PKS szukając na czuja w "typowych" miejscach. Jak orientować się z kompasem (luksus), albo tylko z mapą, na podstawie charakterystyki terenu lub budynków.
A teraz? Jaka to frajda włączyć sprzęt i dojechać, jak po sznurku? Jaki to sukces? Jakie wyzwanie? Jaka frajda? Człowiek odbiera sobie połowę zabawy i nawet nie wie co traci. Do momentu aż siądzie GPS, albo mapa okaże się niedokładna, a wtedy zaczyna się płacz i zgrzytanie zębów.