Nie da się każdemu dogodzić. Oponenci byli, są i będą zawsze, jak i zwolennicy masy. Jedziemy mimo sprzeciwów, mimo ostrych słów, a czasem rękoczynów. mamy do tego pełne prawo, coraz większe popracie ze strony ludzi, którzy zaczynają dostrzegać i postrzegać jednocześnie rower jako lepszy, tańszy i nie stojący w korkach środek transportu.
Chodzi właśnie o zamanifestowanie naszej obecności na stołecznych ulicach i nie tylko. Jest nas coraz więcej, zyskujemy coraz większe, liczniejsze popracie. Ludzie zaczynają rozumieć, że rower to nie jest zło, na siłę wciskające się między samochody, a po prostu jeszcze jeden środek transportu, w dodatku, zdrowszy, tańszy (w eksploatacji) i możesz nim dojechać praktycznie wszędzie.
W piątek jest największe zagęszczenie ludzi. Każdy śpieszy się do domu, chce maksymalnie skorzystać z nadchodzącego weekendu. Wtedy też Masa ma największą szansę być dostrzeżoną, z różnych punktów widzenia. I choć czasem kosztuje to nas niemało nerwów wcale, to jednak w efekcie takie działania nam procentują. Powoli, ale widać nasze starania (choć nie zawsze do końca po naszej myśli, bez konsultacji ze środowiskiem rowerowym). Opcja z weekendem natomiast byłaby mało efektywna; ulice robią się puste, część mieszkańców wyjeżdża poza miasto, nie mielibyśmy tak szerokiego odbioru wśród ludzi, jak to w pt. ma miejsce...