Rano - mówisz o tym szczycie, kiedy jedyną interwencją obficie zgromadzonych służb pilnujących było ratowanie kaczej rodziny ze studzienki kanalizacyjnej?
O tym, o tym. Jakże to był piękny czas... Centrum puste, nigdzie parkować nie wolno, pół Wawy wyjechało więc na najruchliwszych ulicach można się było nawet położyć. I te klimatyczne dechy, blacha i inne "zabezpieczenia". Zarówno ja wtedy nastrzelałem fot, jak i Czajnik się naszalał z cyfrówką.
Super się też jeździło... Na każdym skrzyżowaniu Policjant, co 50m na ulicy Policjant... wszyscy pieszo, żaden z Nich nie ma pojęcia gdzie jest, nie ma kontaktu z bazą, ani kolegami wokoło. Połowa Policjantów z różnych Wólek Pierdziszewskich pewnie w życiu nie widziała takich skrzyżowań wielkich, z tramwajami i wszystkim. Panicznie się bali by cokolwiek zrobić, a już zwłaszcza za kimś gonić. ABSOLUTNA BEZRADNOŚĆ wielotysięcznej służby widocznej na każdym kroku!
Widziałem kuriera co ciął na czerwonych aż miło. Policjant nie mogąc go zatrzymać, ani nic zrobić (przecież za nim nie pobiegnie, a kontaktu z bazą niet), zablokował ruch we wszystkich kierunkach na skrzyżowaniu, by kurier mógł przejechać bezpiecznie. I na kolejnych skrzyżowaniach tak samo robili... jechałem sobie 50m za kurierem widząc jak na Niego gwiżdżą i krzyczą by się zatrzymał, a później jak mu (i perzy okazji mnie) pięknie zamykają ruch skrzyżowanie za skrzyżowaniem. W życiu tak szybko przez centrum nie przejechałem. Wyobrażacie sobie by od Politechniki po Bankowy nie stanąć na ani jednym czerwonym?
No i po nocy można było bezpiecznie jeździć... tylko niestety co rano budziła mnie kolumna radiolek jadących z Legionowa do Wawy na kogutach. Kolumna po horyzont
Wjechałem też wtedy rowerem do strefy "0", pod samą Victorię, sprawdzając kilka socjotechnik na biednym stójkowym z Olsztyna. Stójkowy miał pewnie nikogo nie wpuszczać, ale pod gradem pytań jak dotrzec tu, czy tam, czy dana ulica jest otwarta, czy nie, ostatecznie puścił mnie do strefy (nawet sakw nie sprawdził) tylko po to by mieć święty spokój
2 godziny śmigałem sobie po strefie fotografując wszystko... i o dziwo tam w środku już nikt się mną zupełnie nie interesował
Barierki przeciw demonstrantom wykorzystywałem jako strzeżony parking na rower. Fotografowałem się na tle armatek wodnych i oddziałów Prewencji (foto trzymam, super pamiątka!).
Poszedłem też na tą straszną demonstrację co miała zdemolować miasto, a na której największym incydentem było rzucanie w stronę Victorii rolek srajtaśmy z hasłem "jesteście jak ten papier"
No i Masa oczywiście też była, choć absolutnie miało jej nie być i nie było na nią zgody. Policja była tak zajęta w Centrum, że peleton przejechał nie niepokojony.
Super było. Takie szczyty mogłyby być w Wawie co tydzień.