Celem naszego wyjazdu miały być :
- zalew Zegrzyński po sezonie, oraz ;
- szlaki turystyczne, którymi jeszcze nie jeździliśmy
( jakoś nam tak coraz trudniej ostatnio o takie - w sensownie bliskiej okolicy ) ;
I co zaplanowaliśmy - to szczęśliwie udało nam się osiągnąć
.
Chociaż nie od razu i nie bezbłędnie.
Kilka razy "udało nam się" zgubić szlak i trzeba było zawracać w jego poszukiwaniu.
A innym razem, jadąc każdy w swoim tempie, w środku lasu, pojechaliśmy innymi drogami
i zgubiliśmy się między sobą. I niewiele brakowało, a wracalibyśmy już osobno.
Jeśli wierzyć temu, co mówią w telewizji - to mamy właśnie poważną suszę 3. stopnia.
Pierwsza - to ta atmosferyczna, czyli długotrwały brak opadów.
Druga - to ta glebowa, czyli bardzo suche gleby. A w konsekwencji tych dwóch pierwszych
jest i ta 3. - hydrologiczna, co objawia się niskim stanem wód w rzekach i strumieniach,
i brakiem wody w studniach. Mogliśmy się o tym przekonać jadąc drogą techniczną PKP.
Otóż, zalane od niepamiętnych czasów tunele pod torami kolejowymi - były całkiem suche.
Po prostu wyschnięte na pieprz.
Mimo suszy, wody w zalewie Zegrzyńskim nie brakowało. Gładka jak lustro, aż po horyzont.
I praktycznie całkowity bezruch na wodzie. Natomiast ludzi było jakby mniej.
Nikt się nie opalał na kocu na plaży i nikt się nie kąpał.
Jedynie pokaźne stado łabędzi, w towarzystwie "śmiesznie małych kaczek"
pływało dostojnie - jakby nigdy nic. I liczyło, jak zwykle, na darmowe dokarmianie.
Ludzi też trochę spotkaliśmy po drodze. Ale najwięcej to było wędkarzy.
I im bliżej zalewu Zegrzyńskiego - tym było ich więcej.
A najwięcej to już w samym Nieporęcie. Tłumy takie, jakby to były jakieś zawody wędkarskie.
Ale zawodów nie było, bo to był dzień powszedni. Tam podobno tak zawsze - takie tłumy.
Rowerzystów też kilku spotkaliśmy po drodze. Najczęściej miejscowych.
Ale było też ze dwóch w strojach obcisłych, tak jak my
.