hmm, ciekawe są te badania, ale nie do końca przekonujące. Owszem, jeśli już dojdzie do wypadku, pewnie wyniki są takie, jak podają. Problem w tym, że ja jako rowerzysta dojeżdżający ulicą do pracy mam dużo większą szansę uczestniczyć w wypadku, niż jako pieszy. Mam kask od dawna ale bardzo rzadko go używam, choć za każdym razem, gdy auta wymijają mnie "na gazetę" obiecuję sobie, że nazajutrz go założę:). Może to jest właśnie "kultura strachu", ale nie przemawia do mnie też to, że kask nie ochroni rowerzysty przed śmiercią. Jeśli kaski mogą ochronić nasze mózgi (a tym samym nasze rodziny przed dożywotnią opieką nad "stukniętym") to są ok i obiecuję, że jutro go założę:)