Debili nie sieją, sami się rodzą. Gość sam wjechał pod pociąg, ma na co zasłużył.
Kiedyś też bym tak powiedział. Ale jak się tak chwilę zastanowić... widziałem jak kiedyś Bej wjechał rowerem wprost pod koła autobusu zmieniając pas, bo nie widział 15 metrowego autobusu w lusterku (m.in. stąd jestem wielkim "fanem" lusterek na rowerach). Sam kiedyś omal nie wjechałem pod tramwaj (zasłoniła i zagłuszyła mi go ciężarówka) i miałem kilka innych ciekawych sytuacji. Sebeq mało nie wjechał pod TIRa (doskonale go widział), ale akurat trafił na oblodzony niewielki fragment drogi i akurat przestał działać ABS w naszej ciężarowce.
Co prawda u nas to było "o mało" bo jednak się zorientowaliśmy w porę (albo zorientował się "ten drugi"), ale czasem wystarczy nie sprawdzić dwa razy, nie mieć szczęścia i nie trafić na kumatego gościa w innym pojeździe co naprawi nasz błąd. Statystycznie jedna na 10 decyzji na drodze jest w jakiś sposób błędna, nieoptymalna i prowadząca do jakiegoś zagrożenia (zwykle pomijalnego). Jakiś ułamek tych sytuacji po prostu musi prowadzić do bardzo głupich śmierci. Takie przypadki też znam.
I choć faktycznie nie zobaczyć i nie usłyszeć pociągu to obciach nawet post mortem to znam przejazd z tak gównianą widocznością, gdzie takie wypadki zdarzają się regularnie, a jedyny sposób na przejechanie bezpieczne to nasłuchiwać w kompletnej ciszy (jadąc rowerem no problem, ale w aucie trzeba wyłączyć silnik i radio oraz otworzyć szyby). I mieć szczęście by nie było silnego wiatru co zagłusza szumem drzew.
Dlatego tym razem powstrzymam się od wyroku