- Myślałeś może o diecie? - sapnęłam, podnosząc go niechętnie.
- Sama sobie przejdź na dietę. - odparł nieżyczliwie.
- Ale ciężko mi cię nosić!
- Mnie się nie nosi, na mnie się jeździ - mruknął.
- Po schodach?!
- A bo to moja wina, że masz tu schody?
- No niby nie...
- Poza tym ja ciebie wożę, a jesteś kilka razy cięższa ode mnie!
I tym argumentem zamknął mi usta. Heh, przegrałam kłótnię z własnym rowerem ^^'