Przede wszystkim dobrze, że wraca sam problem. Most Poniatowskiego to bardzo ważne miejsce - jedno z kluczowych wąskich gardeł na mapie Warszawy, które po odetkaniu z miejsca sprawią, że do centrum wjedzie znacznie więcej rowerzystów niż obecnie, co byłoby katalizatorem umożliwiającym dalsze zmiany w kolejnych miejscach, o których dziś nawet nie marzymy. Dlatego dobrze, że o tym miejscu się mówiło często, dużo i głośno.
Mnie w praktyce mniej interesuje to, czy powstanie kładka, czy zwężą jezdnię autom wytyczając ddr, czy może na razie w ramach prowizorki na razie tylko wpuszczą rowery na buspas i zaczną pilnować prędkości by było bezpieczniej. W kazdym z tch przypadkół będzie lepiej niż obecnie.
Ważne, by zrobili COKOLWIEK, bo na razie to od dwóch dekad nie zrobili zupełnie nic. I w tym kontekście to, że problem wraca jak bumerang, że o nim się mówi - jest bardzo ważne. Trzeba jasno pokazywać, że problem nie zniknie, a - wręcz przeciwnie - będzie wracał z coraz to nową siłą.
Zwłaszcza, że takich wąskich gardeł mamy w Warszawie jeszcze kilka. Sam odcinek rondo Żaba-Namysłowska połączyłby Targówek praktycznie do Centrum, ul. Jagiellońska umożliwiłaby dojazd z Białołęki, brakujący odcinek Puławskiej odetkałby rowerowo Mokotów na skarpie (dalej przez Waryńskiego i Marszałkowską), Poniatowski otworzyłby dojazd z Pragi Południe i częściowo Północ... to są kluczowe odcinki w systemie (oczywiście nie wszystkie wymieniłem), znacznie ważniejsze od innych i czesto wcale nie takie trudne do wykonania.