Powoli zastanawiam się nad torbą dla siebie, na przedni bagażnik. Mam oryginalną, bromptonową torbę 25l. Na tyle cywilną, że chodzę z nią także jak nie używam roweru. Jest świetna, ale po dwóch latach padają zamki błyskawiczne.
A nie prościej tylko wymienić zamki? Skoro cała reszta jest to to znajdź jakąś szwaczkę, czy kogo tam trzeba. Wyjdzie taniej i pewnie wcale nie gorzej niż gdybyś kupił nową sakwę z nowymi suwakami ;-)
Sakwy opisywane powyżej to zawsze jest kompromis pomiędzy ceną
a jakością. Jakieś minimum przyzwoitości reprezentują wszystkie.
Niestety nie wszystkie sakwy na rynku reprezentują minimum przyzwoitości. Nie wiem czy dotyczy to sakw z linków, ale generalnie kiedyś sporo eksperymentowałem z sakwami za 70-120zł i to były pieniądze wywalone w błoto. Rozłaziły się na szwach, odrywały się paski, zamki błyskawiczne się psuły... nie wytrzymywały mi takie sakwy dłużej niż 6 miesięcy codziennego jeżdżenia.
Potem kupiłem Crosso Dry za 180zł. Drogie, niemal 2 razy droższe. To był rok 2005 i tych sakw używam do dziś (choć jedna jest już mocno zniszczona, bo... wpadła pod koła Jelcza, zahaczyła się o podwozie i została przeciągnięta po bruku jakieś 300m.
Drugi komplet Crosso mam od 2008 czy 2009 roku i te wyglądają z grubsza jak nowe.
Za drogiej nie warto bo za drogo.
Warto, warto. Na Ortilebach i Crosso co są drogie wiem, że ludzie po 10-20 lat jeżdżą. Sakwy są naprawdę wodoszczelne, nie ma psujących się zamków. Owszem, to kosztuje, a sakwy nie są piękne. Ale jak wieziesz laptopa, notatki z wykładów, pracę magisterską, albo inne cenne rzeczy, to naprawdę wodoszczelność i pewność dojechania na miejsce jest dalece ważniejsza niż wygląd sakwy lub jej cena.
A jak się okażą niezbyt trwałe to też chyba nie wielki problem?
Załóżmy, że puszcza pasek, a sakwa ląduje na asfalcie... teraz pytanie co w niej miałeś? Bo jak wiozłeś jajka i pracę magisterską, to masz problem. Załóżmy, że zaczęło padać - no i teraz pytanie co masz w sakwach, bo jak elektronikę, np komputer, to masz kosztowny problem. Załóżmy, że poszedł Ci suwak (typowe w tanich sakwach) i znowu pytanie co masz w sakwach - bo jak "zasiejesz na drodze" ważne dokumenty to masz problem. Załóżmy, że zrobiła Ci się dziurka w sakwie - przetarcie, albo szew się rozlazł - i znowu pytanie co masz w sakwie, bo jak wiozłeś tam klucze do domu, albo samochodu i one wypadną, to będzie bolało.
Zdecydowanie kiepskie sakwy używane regularnie TO MOŻE BYĆ PROBLEM. Nie dlatego, że trzeba będzie kupić nową sakwę, tylko dlatego że zakup nowej sakwy może być naprawdę najmniejszym wydatkiem jaki się z tej okazji poniesie. A codzienna eksploatacja jest dla sakw bardzo wymagająca - dalece bardziej wymagająca niż np wyjazd z sakwami raz w roku.
U mnie tanie sakwy po prostu tej eksploatacji nie wytrzymywały - a nie woziłem ani nic ciężkiego (max to litrowy termos), ani specjalnie tych sakw nie wypychałem bez potrzeby.
Jest też opcja kupna czegoś solidnego/odpowiadającemu gustom/ekonomicznego i stosować z dodatkowym pokrowcem na wielką ulewę:) W końcu codziennie nie pada.
Pokrowiec to jest jakieś rozwiązanie. Ale ma swoje wady - po pierwsze jest niewygodny jak często zdejmujesz sakwę lub do niej zaglądasz. Po drugie z mokrym pokrowcem coś trzeba zrobić gdy się dotrze do celu - do sakwy bez sensu go wrzucać bo wszystko zapaćka, nosić w ręku niewygodnie, zostawiać szkoda... Po trzecie, pokrowiec trzeba ze sobą wozić zawsze, bo deszczu nie idzie zaplanować - a to jednak upierdliwe na dłuższą metę, gdy kolejny 'grat' majta się po sakwie.
Moje pokrowce na sakwy używałem bardzo krótko. potem jeden oddałem, a drugi to chyba nawet gdzieś leży. Został "przerobiony" na pokrowiec na fotelik pozioma, ale w nowej roli też go nie wykorzystywałem - z tych samych powodów zresztą