Ja o dzieciach chciałabym i Masie pod ich potrzeby.
Jako matka dzieciom w wieku rożnym
chciałabym dorzucić moje spostrzeżenia.
Córka w wieku siedmiu lat dojechała i wróciła z Masą z Żoliborza i okolic.
To była jesień, wracaliśmy juz o zmroku. Z oświetleniem roweru.
Młoda była ucieszona i dumna jak paw. Dała radę, kilka razy proponowałam odłączenie się i powrót do domu metrem. Nie chciała.
Syn był na GDR, słuchał co mówili bardziej doświadczeni rowerzyści ( nadal cytuje Jolę, pamięta nauki). Jechał w kasku, między innymi rowerzystami, był zaopiekowany na ulicy i podobało mu się .
Najstarszy dzieciak jeździł kilka razy w Masie, obok rikszy i zdecydowanie podziękował za takie eskapady.
Nie czuje się dobrze w tłumie, narzeka na tempo i woli jeździć solo.
We wszystkie te miejsca to ja zabieram dzieci...Ja za nie odpowiadam i pilnuję je.
Wstęp moze długi...ale w tych sytuacjach moje dzieciaki były ułamkiem uczestników w ruchu rowerowym.
Sądzę, że Masa jest dla większego grona osób jeżdżących rowerami. Tych jeżdżących od zawsze, od lat.
Szkoda rozmieniać się na drobne. To rodzic powinien pokazać dzieciom ten zakręcony świat
.
W ostatnich czasach fajnym pomysłem Organizatorów było wywoływanie na zakończenie trasy najmłodszych uczestników Masy po drobne upominki. Promocja Masy i wyróżnienie uczestnika, miły gest.
Może specjalne szprychówki dla dzieci?
Wiem, że kiedyś pani nauczycielka zabrała swoich uczniów, chyba to była Masa na Autyzm...
To było dawno temu
.