Ja tylko przekornie dodam, że ubezpieczenie właśnie odpowiedzialność zdejmuje.
Nie zdejmuje. Ubezpieczyciel zwraca osobie ubezpieczonej? pieniądze, ale tylko do ustalonej w umowie wartości. Wartość ta jest spora, ale nie nieskończona. Ubezpieczenie jedynie ogranicza poczucie odpowiedzialności.
Kierowca nie ma obowiązku kupowania ubezpieczenia OC. Ubezpieczenie jest powiązane z samochodem a nie z kierowcą.
Nie jest. Lub inaczej - powiązanie takie występuje, ale jest skutkiem ubocznym, a nie zasadą. Samochód nie może mieć ubezpieczenia OC, ponieważ nie może zostać pociągnięty do odpowiedzialności. W średniowieczu potrafiono wytaczać procesy np. krowom czy świniom, ale średniowiecze już minęło i wydaje mi się, że nie zobaczymy szybko samochodu zasiadającego wśród oskarżonych. Samochodowi nie można też zwrócić pieniędzy, bo oprócz problemów czysto technicznych (gdzie mu je wsadzić?) samochód przede wszystkim nie może być właścicielem pieniędzy. I, ponad wszystko, samochód nie ma możliwości zawarcia umowy z ubezpieczycielem. Ubezpieczenie dotyczy osoby (fizycznej lub prawnej). Ponieważ za szkody wyrządzone przez osoby, którym osoba ubezpieczona udostępniła pojazd, odpowiada ona sama, to w efekcie naturalnym jest, że w umowie ubezpieczenia musi być odniesienie do konkretnego pojazdu. Jest to również opcja bardziej dochodowa dla ubezpieczyciela, bo trzeba się ubezpieczyć oddzielnie dla każdego pojazdu. Ale stwierdzenie, że "OC jest przypisane do samochodu" to skrót myślowy. Z takich uproszczeń nie można wyciągać dalszych wniosków. W szczególności nie można z tego wyciągnąć wniosku, że skoro ubezpieczenie od OC "jest przypisane" do samochodu, to musi być przypisane do roweru. Nie musi, nic w naturze ubezpieczenia OC tego nie nakazuje i większość ubezpieczeń OC nie jest przypisana do pojazdu, bo w ogóle z pojazdami nie ma nic wspólnego.
dopóki nie zostaniemy zaakceptowani na jezdniach, a tak się nie stanie, bo zawsze będziemy uważani za "zawalidrogi".
W godzinach szczytu mam wrażenie, że to akurat samochody są zawalidrogami dla rowerzystów i motocyklistów
.
Na poważnie: dzieje się tak dlatego, że powszechnie akceptowana jest jazda 70km/h po mieście. W takich warunkach rowerzysta jadący nawet 35km/h jest uznawany za przeszkodę. Gdyby limit 50km/h był faktycznie wymuszany, to rowerzysta nikomu by nie przeszkadzał.
Każdy kto proponuje obowiązkowe OC dla roweru po prostu nie zna się na ubezpieczeniach i z pewnością nigdy nie czytał stosownej ustawy, bo np. (...)
Pragnę zauważyć, że pomimo tych wszystkich trudności, które uniemożliwiłyby istnienie ubezpieczenie OC dla rowerzystów, ubeczpieczenie OC dla rowerzystów istnieje i ma sie całkiem dobrze. Jest nawet oferowane w pakietach OC + NWW + coś na kształt AC + ubezpieczenie bagażu. Widać ubezpieczyciele zupełnie nie przejęli się czytaniem stosownych ustaw i znaniem się na ubezpieczeniach.
Sprawa dotyczy jedynie wprowadzenia obowiązku wykupienia takiego ubezpieczenia. Wszelkie jego aspekty praktyczne są już dawno załatwione. Wystarczy niestety tylko jeden nowy artykuł i być może drobne korekty tu i ówdzie, i kolejny kawałek kiełbasy wyborczej wyprodukowany.
W momencie, w którym Policja nie umie respektować nawet zupełnie podstawowych rzeczy jak przepisowe oświetlenie rowerów, to nie ma szans by byli w stanie wymusić by rowerzyści faktycznie OC wykupowali. Zwłaszcza na wsi.
Mandat za brak lampki to 100zł. Brak ubezpieczenia od OC dla kierowców samochodów osobowych to w tej chwili 3250zł (2?1600zł dla UFG i 50zł mandatu). Poczują się zmotywowani.
____
? Ze względu na wygodę poszkodowanych i kwestie praktyczne całość zwykle odbywa się w sposób uproszczony na linii ubezpieczyciel - poszkodowany, od sprawcy wymagając jedynie zatwierdzenia, ale teoretycznie to sprawca płaci poszkodowanemu, a ubezpieczyciel sprawcy.