Niestety ten kto wezwał policję, potem "ma rację". Dlatego ja w takiej sytuacji zamiast za gazrurkę, chwytam za telefon. Potem jak przyjeżdżała "wuadza" to moja wersja była tą wiarygodniejszą, a to kierowca się tłumaczy z pozycji podejrzanego.
A jak się dobrze podkolorowuje zgłoszenie, to potrafią przyjechać bardzo szybko. Na kierowce takie dzwonienie też działa dość uspokajająco. A nawet jak pacjent zwieje, to jest łatwy do identyfikacji po numerach rejestracyjnych.
Ostatnią sytuację taką miałem z rok temu na Stalowej. Pacjent biała Kią omal mi nie przejechał po stopie na chodniku, potem wymachiwał rękoma, że mu się przy tym zderzak zarysował (a ładna rysa była, oj ładna), a potem już grzecznie czekał na Policję, gdy usłyszał, że dzwonię,podaję jego numery i że już się nie wywinie. Gdy przybyła policja i funkcjonariuszom tłumaczył, że jak to, że on tylko jechał chodnikiem i wjechał przez przejście dla pieszych na chodnik, bo tam słupoki stoją i nie da się inaczej pod same drzwi, a tu mu jacyś piesi łazą i przeszkadzają i jeszcze nie odskakują odpowiednio szybko spod kół, to już wiedziałem, że ja i moich 3 świadków w zasadzie nic już mówić nie musimy. Facet wyjechał stamtąd godzinę później, o 500zł lżejszy, a zderzak musiał malować sobie sam, za własną kasę