Autor Wątek: Nasze najdłuższe wyprawy rowerowe, czyli jak zwiększyć wytrzymałość?  (Przeczytany 24646 razy)

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Offline Raffi

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 6 530
  • Płeć: Mężczyzna
Ale z tą ''wycieczką na Marsa'' to trochę już przejaskrawiłeś...

Nawet bardzo, ale czytając tą listę poczułem się dziwnie. Z całego wyprawowego wyposażenia do rowerowego survivalu podczas ostatniej "wyprawy" Białystok-Świnoujście miałem... klucz imbus 5. I nawet on się nie przydał.

Stąd też BARDZO dziwi mnie mocno długość Twojej listy na jednodniowy wypad w okolicy miasta, gdzie masz dość dobrą komunikację autobusową i kolejową, a w dodatku zawsze można zadzwonić po znajomego by jakby co wspomógł autem. Na krwawej ile masz do domu w najdalszym punkcie? 50km?


No i sam ujawniłeś nam że ''chyba się nie znasz'' na kwestiach dietetycznych...

Jasne, że się nie znam. Jestem w tej kwestii kompletnie zielony. Zupełnie. I piszę to zupełnie bez ironii. Nie znam się na tym kompletnie i absolutnie.

I to pokazuje jedną rzecz - można być zielonym, nie wiedzieć nic o diecie i w takim stanie trzaskać po te 200-500km naraz. Nie wiem czy bym dał radę tyle w terenie (nigdy nie miałem potrzeby próbować), ale po szosie to ta cała wiedza o dietach i suplementach przydaje się raczej do tego by jechać szybciej, a nie koniecznie do tego by w ogóle dojechać. Bo dojechać można bez tej wiedzy, na schabowym i coli. Czego jestem chodzącym przykładem i bynajmniej nie jedynym.


Nie ma  takiej opcji przejechania np. ''krwawej pętli'' tylko o wodzie, i jednym batoniku nawet połączonego z colą...

Nie ma takiej opcji w ogóle, czy nie ma takiej opcji dla Ciebie? Pytam z ciekawości, bo myślę, że jednak znalazłby się ktoś, kto by taką pętlę łyknął bez chemii wspomagającej. Może wolniej, ale nie sądzę, by to było tak zupełnie awykonalne. Przecież są cyborgi, co po 500-1000 km robią (fakt, po szosie ale to jednak 2-4 razy więcej) i żyją bez chemii.


Cola smaczna jest ale na przejeździe tylko w bardzo małych ilościach - nie ma żadnego porównania z zwierającym elektrolity izotonikiem...

Jasne, że nie ma, bo izotonik nawodnia i uzupełnia, a Cola... no cóż, jeżeli w ogóle to robi, to znacznie wolniej. Cola ma tylko jedną zaletę - to mnóstwo pustych kalorii, które łatwo się potem spala.
---
Rafał 'Raffi' Muszczynko

WMK, ZM, MdR, XTR, ABS i inne fajne skróty ;-)

Offline fionotron

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 906
  • Płeć: Mężczyzna
Nie ma takiej opcji w ogóle, czy nie ma takiej opcji dla Ciebie? Pytam z ciekawości, bo myślę, że jednak znalazłby się ktoś, kto by taką pętlę łyknął bez chemii wspomagającej. Może wolniej, ale nie sądzę, by to było tak zupełnie awykonalne. Przecież są cyborgi, co po 500-1000 km robią (fakt, po szosie ale to jednak 2-4 razy więcej) i żyją bez chemii.

Ale nie ma takiej opcji aby przejechać dystans ponad 100km w terenie bez jak to określiłeś jedzenia z założeniem że nie robimy go w pół dnia a np. w 3 godziny - czyli że trzeba by było ''pokręcić'' w terenie w tempie mocniejszym niż takim turystycznym...
Zrobiłem kiedyś taki test i przejechałem dosyć równo i mocno dystans trochę ponad 100km taki terenowo - asfaltowy - ale bez żadnego jedzenia i prawie nic nie piłem... Wprawdzie dałem radę ale do ''zjazdu'' zabrakło mi może z 10km
No a jeżeli chodzi o takie ponad 150km dystanse i to tylko w terenie - to nie zamierzam testować na sobie - ile mogę przejechać nic nie jedząc i mało co pijąc... Mogę ograniczyć te jedzenie - ale zjeść coś trzeba na trasie...
I każdy już musi wybrać co woli zjeść... Zdaję sobie sprawę że żele i izotoniki są pewnego rodzaju wspomagaczami ale dają ''ostrego kopa'' i stawiają na nogi (a co bardzo ważne polepszają samopoczucie na siodełku!!!)  - nie wyobrażam sobie startów w maratonach albo treningu - bez nich... A do tego dochodzą naprawdę smaczne!!! batony energetyczne i banany już kilkukrotnie ratujące mi życie - typowe kolarskie super żarełko... Dobre są jeszcze batoniki czekoladowe z orzechami np. Snikersy - są tańsze od tych energetycznych, a czekolada i orzechy robią swoje... A na mecie pożywny makaron - kolejne kolarskie jedzenie... Bardzo też syci proste ciasto... Można na nim bardzo dużo ''zdziałać'' na rowerku (hardkorowo pościgać się) - nieźle ''wchodzi'' z jakimś izotonikiem np. Isostarem - takim proszku rozrabianym w zwykłej wodzie... Na takim zestawie jestem w stanie przejechać np. maraton 12h na Mazovii - pewnie że jakoś syty nie będę, ale wystarczy mi to aby mocniej pokręcić...
Pewnie że na jakimś dłuższym przejeździe nie pogardzę kanapką z jakimś białkiem - albo nawet szybkim nawet jednodaniowym obiadkiem... Jednak w tylnej kieszonce zawsze będę miał ''wspomagacze'', banana i izotonik w bidonie czy bukłaczku, no i oczywiście wodę...
Pozdro...   

Offline wit

  • Stały uczestnik
  • ***
  • Wiadomości: 281
  • Płeć: Mężczyzna
Kiedyś robiłem te długie dystanse na diecie z dodatkami - isostarem i tabletkami tauryna+niacyna. Potem przestałem tych suplementów używać, ot tak po prostu. Zrezygnowałem również ze snickersów, niegdyś żelaznej pozycji jedzeniowej - zaczęły mi szkodzić.
Ostatnio do picia biorę wodę z sokiem i dolewką mocnej herbaty, po drodze uzupełniam wodą (aż w końcu prawie traci smak). Żywię się w sklepikach po drodze - zwykle bułka, twarożek i jogurt pitny, czasem banan. Przedwczoraj zrobiłem pierwszy raz w tym sezonie stówkę i w zasadzie nie zdążyłem się zmęczyć ani specjalnie zgłodnieć.
Dodatki na pewno pomagają, ale spokojnie można się bez nich obejść.

Offline fionotron

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 906
  • Płeć: Mężczyzna
Kiedyś robiłem te długie dystanse na diecie z dodatkami - isostarem i tabletkami tauryna+niacyna. Potem przestałem tych suplementów używać, ot tak po prostu. Zrezygnowałem również ze snickersów, niegdyś żelaznej pozycji jedzeniowej - zaczęły mi szkodzić.
Ostatnio do picia biorę wodę z sokiem i dolewką mocnej herbaty, po drodze uzupełniam wodą (aż w końcu prawie traci smak). Żywię się w sklepikach po drodze - zwykle bułka, twarożek i jogurt pitny, czasem banan. Przedwczoraj zrobiłem pierwszy raz w tym sezonie stówkę i w zasadzie nie zdążyłem się zmęczyć ani specjalnie zgłodnieć.
Dodatki na pewno pomagają, ale spokojnie można się bez nich obejść.

Nie piję dużo wody no chyba że jest bardzo duży upał... Już w tym roku było tak - że tak się rozgrzewałem na martonach MTB że się na bufetach musiałem schładzać... Jeżeli z nieba leje się żar, a w lesie powietrze stoi to, po prostu trzeba bardzo dużo pić - tak przynajmniej około 4-5 litrów (izotoniki plus woda) na około 50km przejazd i tak wszystko w pot pójdzie...
Jednak picie samej wody jest błędem, bo uciekają z nią elektrolity.. A to grozi "odcięciem'' i nie ma na to mocnych... A jeżeli ''odcięcie'' połączy się z udarem cieplnym - to jest już bardzo źle - bo się po prostu staje - choćby się nie wiem jak wcześniej się ''mocnym'' było... A to znowu prowadzi do omdlenia - można mieć ''serce jak dzwon'' i zemdleć na ''szlaku''...
Mi osobiście snikersy, (czy inne batony energetyczne) nigdy nie zaszkodziły...
A na przejazdach np. dziennego lajt roweru - kiedy to jeździmy tak bardziej turystycznie - czasami zaglądamy do sklepików, gdzie można się posilić, batonikiem, czy bananem albo kupić sobie za 1,5 czy 2zł rozkrojoną kajzerkę z ''białkiem'' w plasterkach...
Jednak zawsze w tylnej kieszonce, albo w małym rowerowym plecaku - mam butelkę, albo ''bidon'' z izotonikiem i Snikersa, albo jakiś batonik energetyczny - tak na ''czarną godzinę - jeżeli np. jesteśmy z dala od cywilizacji - to taki zestawik wystarcza, aby dojechać do jakiejś wioski i znowu się - tak na szybko posilić w wiejskim sklepiku...
Osobiście uważam że mocna i gorąca i słodka herbata - jest dobra, (i bardzo ''krzepiąca'') ale tylko w pojedynczych łykach - dla pobudzenia do dalszego ''kręcenia'' np. w zimnie jesienne dni, albo wtedy kiedy jedzie się nocą... Picie ''litrami'' mocnej jest szkodliwe, bo teina - przyjmowana w dużym stężeniu obciąża organizm...
Tak dodatki ''pomagają'', ale można się bez nich obejść w takiej turystycznej jeździe - jeżeli chciało by się trochę mocniej ''pokręcić'' jakiś np. już 30km dystans to stają się niezbędne...
Pozdrawiam.
 
 

Offline kultowy

  • Stały uczestnik
  • ***
  • Wiadomości: 310
  • Płeć: Mężczyzna
  • ...tylko jak krzyk cichnie przyjaźń
w dłuższe jednodniowe trasy (szczególnie w ciepłe i gorące dni) zawszę biorę izotoniki - odwodniłem się już parę razy i wiem, że to nie jest fajna sprawa. ale jeśli chodzi o jedzenie to odpuszczam sobie jakieś batony czy żele wysokokaloryczne - to jest przydatne jak się uderza na parę dni gdzieś poza cywilizację (w ubiegłym roku w Patagonii takie żele i żywność liofilizowana życie mi ratowały - lekkie to, zwłaszcza żele, daje kopa energii i nasyca).

na jednodniówkę rowerową zawsze zabieram banany - są niezawodne, jakąś ciemną czekoladę (mogą być snickersy) i zawsze herbatę. od herbaty jestem silnie uzależniony stąd termos ciepłej jak i butelczynę zimnej mam zawsze pod ręką. a jak zgłodnieję to zawsze znajdzie się jakiś sklep, wszak jednodniówka z definicji nie prowadzi jakimiś dzikimi pozbawionymi dóbr cywilizacji terenami.
pozdrawiam,
grzech aka straszny bibliotekarz

Offline fionotron

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 906
  • Płeć: Mężczyzna
Banany o tyle są jeszcze fajne - jeżeli są w połówkach - to można ''kręcąc'' zębami obrać je ze skóry (i wyrzucić ją w przydrożny rów albo na pobocze do lasu bo i tak się zaraz rozłoży) a połówkę banana zjeść tak ''na dwa razy''... I jeszcze łyk izotonika z bukłaczka, albo z bidonu - i można ''kręcić'' sobie dalej - bez zatrzymania...
To takie praktyczne ułatwienie... Jak  komuś zależy na dłuższym ''kręceniu'' bez zbędnych przerw...

Offline Libr

  • Uczestnik
  • **
  • Wiadomości: 119
  • Płeć: Mężczyzna
Ja już się pogubiłem o czym mowa czy o wycieczkach, ewentualnie bicia rekordów wykręconych na rowerze kilometrów. Czy mowa o przejechaniu jak najwięcej km w jak najkrótszym czasie. Bo do pierwszego na pewno wystarczy woda mineralna plus śniadanie, obiad i dobra kolacja, ewentualnie owoce podczas jechania banan, jabłko jakiś cytrus np. pomarańcz. Co do drugiego przykładu to nie mam pojęcia ale bez wspomagaczy myślę że nie dałbym rady i prędzej czy później bym się odwodnij czy też jak to nazywacie odciął.

Czy pijąc wodę można się odwodnić ?
"Gatunki to tylko składniki, z których pragnę stworzyć własną potrawę. Muzyka nie dzieli się bowiem według mnie na gatunki lecz na tą, która jest zgodna z rytmem naszego serca i tą, która się z nim rozmija." L.U.C

Offline fionotron

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 906
  • Płeć: Mężczyzna
Czy pijąc wodę można się odwodnić ?

@Libr

A jak myślisz?
To taki żarcik miał być prawda? Ale ematikonu (mrugnięcia!) nie dodałeś
Pewnie że regularnie podczas upałów pijąc wodę - nie odwodnisz się - ale ile tam byś litrów nie wypił to i tak wszystko wypocisz w upały, a z potem utracisz elektrolity - dlatego tak ważne jest uzupełnianie ich izotonikami...
A jednym z czynników wpływających na długość przejazdu i to czy się da a czy może nie da rady jest właśnie odpowiednie pożywianie podczas przejazdu i picie - ważne jest to co się pije? Kiedy się pije? Ile się pije?
Tak więc to o czym piszemy - ma bezpośredni związek z tematem tego wątku...
Pozdro...
« Ostatnia zmiana: 07 Maj 2013, 21:21:58 wysłana przez fionotron »

Offline wit

  • Stały uczestnik
  • ***
  • Wiadomości: 281
  • Płeć: Mężczyzna
Nie wiem, czy można się odwodnić, ale pijąc większość wód można się odmineralizować, czyli wypłukać sole. O ile wiem, jest to groźne, bo jeśli stężenie soli w organizmie spada, zmienia się przewodnictwo prądu, a to wpływa na działanie układu nerwowego. Jeśli pić wodę, to powinna ona być wysokozmineralizowana. Dlatego zawsze patrzę na zawartość minerałów w wodzie. Niestety, te najszerzej reklamowane wypadają fatalnie - tak konkretnie Żywiec i Kropla Beskidu minerałów mają b. mało. Z powszechnie dostępnych niezła jest Muszynianka - ok. 2000 mg/litr, podczas gdy ta Żywiec trochę ponad 200 mg/litr, Kropla Beskidu poniżej 400 mg/litr. Woda powinna mieć z 500-1000 mg/litr.

Offline zmorowata

  • Nowicjusz
  • *
  • Wiadomości: 13
  • Płeć: Kobieta
I tak wątek o najdłuższych wyprawach rowerowych przerodził się w poradnik dietetyczny dla zaawansowanych.
Ja jako niezbyt zaawansowana (dłuższe trasy w celach turystycznych, a nie w celu pobijania rekordów) wolę jakiś nabiał na śniadanie, zwykłego batonika na deser, rybkę z puszki na obiad, a do picia sok marchewkowy lub pomarańczowy.

Offline Libr

  • Uczestnik
  • **
  • Wiadomości: 119
  • Płeć: Mężczyzna
i nie boisz się że się odetnie :D? czy też odwodnisz?
No i najważniejsze z punktu widzenia dyskusji gdzie klasyczny banan ;]?
"Gatunki to tylko składniki, z których pragnę stworzyć własną potrawę. Muzyka nie dzieli się bowiem według mnie na gatunki lecz na tą, która jest zgodna z rytmem naszego serca i tą, która się z nim rozmija." L.U.C

Offline kultowy

  • Stały uczestnik
  • ***
  • Wiadomości: 310
  • Płeć: Mężczyzna
  • ...tylko jak krzyk cichnie przyjaźń
wczoraj na ddr w okolicach karowej (róg browarnej) dwóch rowerzystów zażarcie dyskutowało o diecie rowerowej - do moich uszu dotarły takie słowa kluczowe jak: izotonik, twarożek i, co oczywiste niejako, banan ;) jak widać dyskusje z forum przenoszą się do reala.

swoją drogą ja już jestem po jednym bananie a przecież to dopiero 8 do tego przejechane mam ledwo, ledwo 16 km ;)

pozdrawiam,
grzech aka straszny bibliotekarz

Offline zmorowata

  • Nowicjusz
  • *
  • Wiadomości: 13
  • Płeć: Kobieta
i nie boisz się że się odetnie :D? czy też odwodnisz?
No i najważniejsze z punktu widzenia dyskusji gdzie klasyczny banan ;]?
Ja nie taka strachliwa :D Zamiast banana, jako źródło cukrów, wolę batonika, bo ogólnie jestem słodyczo-żerna, a poza tym na rowerach nie myślę, gdzie mi się ten batonik odłoży. Zdaję sobie sprawę z tego, że mój jadłospis nie jest odpowiedni dla kogoś, kto chce osiągnąć jakieś wyniki w jakimkolwiek sporcie. Natomiast całkowicie wystarczy do poruszania się rowerem dla celów transportowo-rekreacyjno-turystycznych.

Offline fionotron

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 906
  • Płeć: Mężczyzna
I tak wątek o najdłuższych wyprawach rowerowych przerodził się w poradnik dietetyczny dla zaawansowanych.
Ja jako niezbyt zaawansowana (dłuższe trasy w celach turystycznych, a nie w celu pobijania rekordów) wolę jakiś nabiał na śniadanie, zwykłego batonika na deser, rybkę z puszki na obiad, a do picia sok marchewkowy lub pomarańczowy.

@zmorowata

No to powtarzam po raz kolejny - To jak jesz? Co jesz? Kiedy jesz? I przede wszystkim Co pijesz? i kiedy pijesz? i jak pijesz? Podczas długich i bardzo długich przejazdów jest bardzo ważne - a wręcz może być kluczowe czy dojedziesz tam gdzie sobie zaplanowałaś - czy przypadkiem nie odetnie Ciebie w pół trasy na jakimś odludziu - kiedy to będziesz sama ''kręcić''
Aha - ale i do wycieczek turystycznych można się też przygotować - akurat tak się składa że nabiał, rybki w puszce jako (źródło białka) ''Batonik'' - (węglowodany), czy sok marchewkowy, pomarańczowy (witaminy) taki żywieniowy misz -masz jest całkiem niezłym rozwiązaniem - ale na popas...
Ale podczas ''kręcenia'' z ograniczonymi zatrzymaniami (no chyba że robimy taki jeden dłuży popas!) to może już się nie sprawdzić... Tylko ile ja bym musiał ''tego'' zjeść aby np. 200km ''wykręcić''?
A może trochę inaczej: Kupujesz sobie 3 torebki żelików - ze 2 - 3 litry litry ''izotoniku'' przynajmniej 1lwody- którą trzeba uzupełniać na trasie np. do większego bidonu  w upały, z 2-3 batoniki ale nie takie standardowe - tylko energetyczne! (no i jakaś mała kaska na obiadek i już) I przy rowerowej zawziętośći na tym spokojnie robisz całą ''Krwawą Pętlę''w 24h i przechodzisz do jej annałów - jako kolejna Kobieta jej zdobywczyni - a jeżeli nie lubisz terenu to robisz jakiś tam - ponad 200km dystans szosowy- też w 24h  - taki jak Zawodnicy na Giro Italia (no oni to może troszkę szybciej od Nas go przejadą!), czy np. ok. 2,5krotny dystans ''giga'' (w terenie) jak na na Mazovii czy Skandii...
Pozdro...
       

Offline robertrobert1

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 762
  • Płeć: Mężczyzna
Ja nie jestem za tym aby tak sie katować. Moje pierwsze kilka tras ponad 200 km przejeżdżałem żywiąc się w/w sposób i ...była to istna katorga. O wiele sensowniej jest robić przerwy co 1,5 lub 2 h i odżywiać się pełnowartościowy jedzeniem a co 6 h jeść normalne danie obiadowe. Owszem, wolniej przejedziesz ale dalej zajedziesz i co najważniejsze następnego dnia będziesz pełnosprawna a nie na głodzie.