No i przydał by się bukłaczek z przynajmniej 2l zapasem izotoniku i jakieś żarełko zawodnicze np. żeliki długo wchłaniające się, batoniki energetyczne no i bardzo ważne do perfekcji opanowana (na początku na mapie) droga przejazdu (dobra dokładna mapa obowiązkowa), zestaw łatkowy, łyżki i mała lekka pompka, ważne aby mieć ze sobą oświetlenie
Jezus, wygląda jak lista sprzętu do wyprawy na Marsa
Tyle to ja nie wożę nawet na wyprawy, a co dopiero na jednodniowy wypad.
Izotonik piłem w życiu raz - na rajdzie go dawali i to w fajnych bidonach to wziąłem, a szkoda było wylać. Batonów nie znoszę i nie jem. Żelki? Hmmm... ja się chyba nie znam na kwestiach dietetycznych. Wiem natomiast jedno - mnie to do szczęścia niepotrzebne. Wystarczy dobry schabowy i cola - oba specyfiki dawkowane raczej bez umiaru
Mapę faktycznie polecam mieć, choć to też zależy dokąd ktoś jedzie. Jak ma prosty plan (np trasa na Białystok po DK8) to i mapa zbędna, bo tam się nie da zgubić. Tak samo jak ktoś te 200km robi w znanym sobie terenie. Ja np jeżdżąc po Suwalszczyźnie prawie w ogóle nie używam mapy, bo po prostu większość tras znam na pamięć po tych 15 latach jeżdżenia tam co roku
Co do opanowywania trasy "perfect" - to osobiście uważam, że gubienie się ma swój urok i czasem celowo nie planuję trasy, albo nie wyciągam mapy
Do ekwipunku dodałbym natomiast jakiś niewielki zapas finansowy (a nuż coś siądzie w rowerze i trzeba będzie wrócić koleją lub nocować? Nie wszystko da się naprawić na trasie), jakieś ciuchy w razie zmiany pogody i może jeszcze jakieś narzędzia ewentualnie (choć ja jeżdżę bez, nawet pompki nie wożę).
W każdym razie nie brałbym za dużo. Każdy zbędny kilogram przeszkadza