Smarku smark...
Oto skutki nocnego masorowerowania...
Aż tak zimno (temperatura oscylowała pomiędzy 4-6 C) nie było (a trzeba było się dobrze ubrać
). Polecam herbatkę słodzoną miodem (ważne - słodzić po lekkim ostudzeniu) z imbirem (kilka świeżych plasterków) i cytrynką - po takim przejeździe niezastąpiona
.
Tak z ciekawości - gdzie pojechała druga grupa, która wyrwała się przy Łukoil (aby było jasne - mówię o tych którzy
nie czekali po kraksie tego nieszczęśnika z "terrorystą" w arafatce)?
Co do samej masy - było nieźle. Może w kilku miejscach grupa za bardzo się rozrywała (patrz - przy tunelu Prymasa przed rondem Zesłańców średnia prędkość peletonu na tym odcinku wynosiła coś około 36-38 km/h - rozumiem, że było to przygotowanie na wyjazd jezdni na powierzchnie
). Nie rozumiałem też sensu wjechania na ten parking Tesco na Połczyńskiej
...
No i pewien niesmak pozostawia sytuacja na Łukoil
...
Ale i tak masę można zaliczyć do udanych (pozwiedzaliśmy fajne okolice Włoch i Ursusa, które w nocy wyglądają jeszcze ładniej
) - szkoda tylko, że cały przejazd był nieco krótki (około 40 km) jak na nocną masę (porównuje to do wrześniowej, bo październikowa była dopiero moją drugą) - wiem pogoda, ale można było dopedałować jeszcze te z 20 km.