Hmmm. Tak sobie przeglądam ten wątek, już po dorzuceniu swoich trzech groszy, i trochę mi "opadło".
Garść cytatów:
- zaczyna się ładnie, z pewną taką nieśmiałością:
"jeśli powiem brzydko "święte krowy""
"starsze osoby"
- a potem już mi trochę mina rzednie:
"Resztę załatwi za nas selekcja naturalna. Starzy ludzie nie żyją wiecznie."
"ludzie niebyli by tacy tępi" [inna sprawa, jak to jest napisane przez osobę, która najwyraźniej nie uważa się za tępą, a z językiem ojczystym cóś słabo]
"Wczoraj opiep*** dwie stare baby"
"Stare baby zawsze wiedzą lepiej" [moja mama odpowiedziałaby: "Jak nie chcesz być stara, to się zabij". Trudno temu stwierdzeniu odmówić logiki. Makenzen, czas płynie szybko, kiedyś Ty będziesz starą babą. I jeśli to do Ciebie nie dociera, to pomyśl o swoich rodzicach, dziadkach, czy kogo tam ewentualnie kochasz.]
"Ja kiedys wjechalem centralnie babie miedzy nogi...
"
"mi tak kiedyś centymetra brakło :0) trzeba było babę z ziemi zbierać"
- później parę postów o odstrzeliwaniu, haha, hihi, ale ubaw,
- a na deser:
"Na DDR na Solidarności przy przystanku Rzeszotarskiej od kilku tygodni "stada bydła" czekając na "bydłowóz" tarasują przejazd, nie wspomnę o przejściu na chodniku (ale to mniej istotne), zastanawiam się czy pomogłoby jakieś ogrodzenie blokujące przejście dla dziczy, która tam się znajduje i nie reaguje na żadne upomnienia i dzwonki."
Zdarzało mi się namawiać koleżankę, żeby wybrała się ze mną na Masę. Odmawia, bo kiedyś miała okazję się przyłączyć i trafiła na złą energię, jakieś pogardliwe teksty i uciechę z możliwości poutrudniania życia innym. Jej to wystarcza. Nie przyjedzie i już, chociaż jest rowerzystką całoroczną, długodystansową, międzynarodową wręcz, okazjonalnie również kierowcą, pieszą, pasażerką komunikacji zbiorowej.
Przy okazji każdej wzmianki o rowerzystach mam okazję czytać w necie tak wiele nienawistnych tekstów, że trudno nie wpaść w potężne przygnębienie i niedowierzanie, że jesteśmy aż tak - delikatnie mówiąc - nielubiani. Ale też coraz trudniej odpierać zarzuty, że masowiczom chodzi tylko o złośliwe zatruwanie życia ludziom.
Widzę "Zielone Mazowsze" i czytam:
"
Misja: Polska krajem czystym i zielonym, gdzie transport nie zagraża środowisku, warunki do życia są przyjazne dla ludzi, a mieszkańcy mają wpływ na swoje otoczenie".
No właśnie... Owszem, rower to pojazd. Ale wydawało mi się, że powinniśmy raczej być po jednej stronie, piesi i rowerzyści. A także pasażerowie, jak to ujęła kristi, "bydłowozów". Bo wydawało mi się, że tu jednak chodzi przede wszystkim o ekologię... Wygląda na to, że ja również jestem BYDŁEM. Bo korzystam z komunikacji zbiorowej i rozładowuję korki, zamiast kupić blachosmroda i je powiększać.
Owszem, mnie również drażnią piesi na ddr-ach, ale nieporównanie bardziej drażnią mnie zastawiające chodniki i ścieżki samochody.
A to, co było dla mnie zawsze szalenie miłe w czasie Masy, to uśmiechnięte starsze panie, które machały i dopytywały, co to za przejazd. Nie wiem, jak jest teraz. Może udało się wam, drodzy kozacy płci obojga, skutecznie zniechęcić "stare baby" do jakichkolwiek odruchów życzliwości wobec nas.
Tak sobie myślę, że organizacje rowerowe powinny wkładać sporą część energii w edukowanie swojego własnego grona, bo:
- wynalazki typu airzound są, w moim odczuciu, o tyle sensowne, o ile można się nimi przebić do kabiny kierowcy i zasygnalizować swoją obecność. NIE służą do tego, żeby pieszych przyprawiać o zawał serca.
- nieoświetlony rowerzysta jest niebezpieczny dla WSZYSTKICH uczestników ruchu.
- urocze panienki na holendrach czy veturilach RÓWNIEŻ są gośćmi na chodniku, dlatego irytacja pieszych potraktowanych dzwonkiem jest w pełni uzasadniona.
- rowerzysta wyprzedzający na trzeciego, pędzący na złamanie karku ze wzrokiem wbitym w swoją przednią oponę, JEST piratem drogowym. Na ddr również. W ubiegłym sezonie o włos uniknęłam ciężkiego wypadku, mijając takiego właśnie, kompletnie nieprzewidywalnego imbecyla, a wszystko działo się w ułamkach sekund. Po raz pierwszy przyszedł mi do głowy zakup kasku, który podobno usiłują nam wmusić nieprzychylni nam ludzie, a który ponoć nie jest nam potrzebny. I kto to sprawił? W moim wypadku nie kierowca, tylko niebezpieczny dla otoczenia ROWERZYSTA.
- pragnienie poderwania koleżanki lub kolegi NIE JEST wystarczającym powodem, by jechać obok siebie w warunkach, gdy rowerzystę jadącego z naprzeciwka zmusza to albo do zderzenia czołowego, albo do rzucenia się z mostu na tory kolejowe.
I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej.