Raffi ja też kiedyś skracałem sobie te rondo i nie nosiłem roweru po schodach ani nie pchałem po torze dla wózków ,ale albo wymiękłem jak kilka razy zostałem ob trąbiony przez zaspanego kierowcę autobusu...
To ja tam takich problemów nie mam. Może kwestia innego roweru, może tempa jazdy, może farta, albo godzin/dni w które tam bywam.
Ale pewnie by mnie to tak czy siak nie ruszyło za bardzo. Po całych latach jazdy Modlińską i Grota, generalnie niewiele mnie jeszcze zaskakuje na drodze
wyprzedzał mnie i spychał na krawężnik
Dla mnie morał jest prosty - jechałeś zbyt blisko prawej strony. Na mnie czasem wrzeszczą taksiarze i inni, że jeżdżę środkiem. Ale to se powrzeszczą i pojadą, ale wiem, że jestem bezpieczny, widoczny i w razie próby spychania mam 1,5m przestrzeni po prawej na manewry.
Inna sprawa, że ostatnio próbowano mnie zepchnąć podczas wyprzedzania dobrze ponad rok temu (z Sebą jechałem, to w ogóle była fajna akcja). I nie sądzę by ten kierowca kiedykolwiek jeszcze próbował, albo choćby o tym pomyślał.
wolę nie być jak nie muszę intruzem na jezdni
Ja tam na jezdni nie jestem intruzem. Jestem w 100% u siebie. I zachowuję się jak u siebie w salonie - ulubiony fotel i pilota do TV (albo moją przestrzeń i pierwszeństwo) oddam tylko wtedy gdy ktoś ładnie poprosi. I sam o tym zadecyduję ;-)
i liczyć na czyjąś pobłażliwość.
Na to nigdy nie liczę. Jadę tak, jak gdyby na drodze wokoło byli sami idioci, i każdy miał chęć mnie zabić, wepchnąć w krawężnik, wyprzedzać na trzeciego, albo robić inne głupoty.
Jak muszę, zablokuję drogę. Uniemożliwiam wyprzedzanie, gdy mogłoby być dla mnie niebezpieczne. Jadę środkiem pasa, a bywa, ze i z lewej strony. Straszę kierowców udając pijanego lub tracącego równowagę, by wyprzedzali z większym odstępem (to działa!). Jak ktoś próbuje mnie spychać, ja zaczynam zjeżdżać rowerem w lewo - zwykle rezygnują mając mnie 10cm od cennego lakieru, a ja robię sobie większy odstęp z prawej na ewentualne hamowanie lub inne manewry.
Generalnie to wygodę kierowców traktuję jako mało istotną. Najważniejsze jest to, bym ja dojechał do celu. Jeżeli to jest zapewnione, mogę myśleć o ich wygodzie. Jeżeli to nie jest zapewnione, zajmuję się wyłącznie moim bezpieczeństwem.
To dobry styl jazdy, pozytywny. Jeżdżąc w ten sposób, nigdy się nie zawiedziesz tym, że kierowca zachowuje się gorzej niż myślałeś ;-). Regularnie natomiast zdarzają się miłe zaskoczenia, gdy zachowują się lepiej niż przewidziałem.
Stary jestem i może dlatego głupi
Nie sądzę byś był głupi. Jeżeli czegoś Ci brakuje, to odrobiny pewności siebie i asertywności na drodze.
Kierowcy (i rowerzyści też) chętnie wykorzystują sytuację niepewności u innych osób, wpychając się po chamsku. Po prostu nie wolno na to pozwalać i wtedy jeździ się znacznie przyjemniej i spokojniej.
Co do trąbienia - nie wiem czy zauważyłeś Jerzy, ale i Raffi i ja poruszamy się na rowerach poziomych. Tak więc 9/10 kierofcufff którzy normalnie by użyli klaksonu zazwyczaj przylepia się do szyby i z otwartą buzią podziwia "to coś"
Czy ja wiem. Mnie się wydaje, że na poziomy kierowcy trąbią znacznie częściej. Na poziomie musiałem się oduczyć pewnych nawyków z roweru pionowego, np pokazywania "z automatu" gestów uznawanych za obraźliwe w odpowiedzi na dźwięk klaksonu.
Na poziomie klakson może po prostu znaczyć, że ktoś chce Ci pomachać (czasem znajomy, który nie poznałby Cię na normalnym rowerze, ale na poziomym jest łatwiej). Często trąbią, bo chcą zrobić ładne zdjęcie, na którym obrócisz się z uśmiechem w Ich stronę. Albo po prostu boi się wyprzedzać "to coś" i woli ostrzec, że się zbliża. W takich sytuacjach jakiekolwiek obraźliwe gesty są bardzo nie na miejscu. Lepiej się uśmiechnąć i pomachać przyjaźnie
Czasem też auta trąbią w mojej okolicy na siebie nawzajem, bo zajeżdżają sobie drogę byle tylko trzymać się od "tego" z daleka. Wtedy nie ma po co się mieszać, niech się zabijają między sobą