Hej!
Od pewnego czasu kusilo mnie, aby tutaj rzucic temat do dyskusji, poznac wasze opinie i doswiadczenia. Chodzi o to, czy poruszac sie w obrebie miasta po DDR z kostki, czy niezgodnie z przepisami po szosie. Jako ze wyszla mi dluga powiesc to dla niecierpliwych sedno jest wyłuszczone ;-)
[Wstep:]
Zagwozdka zrodzila sie po moim nocnym wypadzie z Ochoty na zakupy do teskacza na Bemowie. Trasa prowadzaca Grojecka, Bitwy Warszawskiej, Prymasa Tysiaclecia, Gorczewska jest praktycznie cala do pokonania jadac po sciezce. Jednak juz w polowie mialem dosc, bo wytrzaslem sie porzadnie, ze az zęby dzwonily... Dodam, ze rower to stalowa szosa, opony 25C, wcale nie nabite 'na kamien'. W okolicach tesco bylo ciut lepiech, moze kostka niefazowana?
Nie byla to moja pierwsza podroz rowerem ;-) ale po zimie caly rower rozebralem i przesmarowalem, co trwalo dosc dlugo, wiec byl pewnien efekt swiezego odbierania wrazen z jazdy. Nie mowie, ze rower sie zmienil, tylko przerwa w jezdzie dala nowy punkt widzenia. Efekt: sciezki mnie wkurzaja :-P
Drugie zdarzenie to wieczorny powrot z Bielan (Kasprowicza, Slowackiego, Popieluszki). Jechalem ulica, ruch nieduzy, szybko, sprawnie, zielone swiatla. Na wysokosci wiaduktu widze zza moich plecow spory snop swiatla. Trwa to dluzsza chwile, wkolo ulica pusta i juz wiem o co chodzi nawet bez odwracania sie. Kierowca dostawczaka jedzie metr za mna aby 'ukarac mnie' bo nie jade po sciezce obok drogi. Jako ze niewiele to dalo, bo przeciez sie nie teleportuje i tylko sciskam baranka i depcze w pedaly, on zrownuje sie ze mna z boku i razem z pasazerem wymachuja do mnie, wskazujac na sciezke. Nie zareagowalem i wtedy nawet ta ich pantomima mnie rozbawila, bo na co liczyli, ze znikne? Ale potem zrozumialem, ze swoj cel osiagneli. Odebrali mi pewnosc siebie na tej trasie. Nie twierdze tez, ze nie mieli racji, obok byla DDR i to chyba nawet nie z bruku. Sęk w tym, ze gdy smigam przez miasto, to nie rozgladam sie czy aby gdzies nie ma wjazdu na sciezke. Jest zielone to naprzod! Inna sprawa ze nawet jesli bylaby sciezka to wjazdu na nia by nie bylo ;-)
Rower to moj jedyny srodek transportu w miescie, niezaleznie od pory roku i pogody, wiec mam juz pewne doswiadczenia. Jezdze zarowno ulicami jak i sciezkami. Przeczytalem tez wątki o jezdzie po ulicy, w korku i po buspasach. Nie uwazam sie jednak za wymiatacza w sensie przebiegow, predkosci czy umiejetnosci. Klopot w tym, ze ciezko mi sie odnalezc wsrod specjalistow z poziomami smigajacymi po trasie torunskiej, alleycatowymi ścigantami w centrum, a goralami, skladakami, mieszczuchami, dla ktorych nierownosci sciezki nie sa dokuczliwe. Rower jest bez amortyzacji, opony mialem rozne (od 20C do 28C). Z racji wagi/rozmiaru kol/geometri niesie mnie szybciej niz na goralu czy wigry i na kostce brukowej sie mecze... No ale to nie jest odkrycie ;-) takze przechodze do sedna.
[Sedno:]
Jak zachowac sie na trasie gdzie mamy DDR wzdluz ulicy? (Grojecka, Jana Pawla, Broniewskiego)
Jak reaguja kierowcy? Jak znosic trąbienie, wymachiwanie, uwagi? Czy Policja zgarnia z jezdni?
Czy sa ulice po ktorych 'nie wypada' jednak jechac, mimo ze DDR jest niewygodna? Dwa przykladowe powody to nasilenie ruchu/predkosc samochodow lub nieduza szerokosci jezdni (np KEN)
[Finish:]
Swiadomosc ze obok jest sciezka po ktorej zobowiazany jestem jechac, przekonanie ze kazdy wyprzedzajacy kierowca nienawidzi mnie zabiera fun z jazdy. Takze spory ruch samochodow sprawia, ze dla spokoju tocze sie po tym bruku np na Prymasa Tysiaclecia...
Mam wrazenie ze kierowcy inaczej patrza na poziomy (jak na dziwadlo), kurierow (samobojcy), czy scigantow (>50km/h), a inaczej na 'zwykle żuczki', ktore przypadkiem znalazly sie na ich jezdni i tylko zawadzaja. Dlatego dodalem wstep/'wątek osobisty' jak ja to widze :-) i moze ktos sie 'wczuje' i cos doradzi. Bo przypadki Raffiego na trasie torunskiej lub Olaf i jego predkosci przelotowe przez miasto raczej nie sa reprezentatywne. Za to jakze reprezentacyjne! ;-)
Pozdrawiam i zapraszam do dyskusji.