Ja tylko nie rozumiem jak można zatrzymać prawo jazdy za wykonywanie czynności do której ten dokument nie jest potrzebny. Jest to zwyczajny bubel prawny.
Generalnie nie ważne czym jedziesz pod wpływem, tracisz uprawnienia na wszystkie pojazdy mechaniczne. Możesz jechać rowerem i stracić i kartę rowerową, i prawko, i nawet licencję pilota. Ale możesz jechać samochodem albo latać samolotem po % i stracisz dokładnie to samo.
Nie nazwałbym tego bublem prawnym. Ktoś po prostu wrzucił wszystkie pojazdy w jeden wór i IMO słusznie stwierdził, że jak jeździsz po pijaku jednym pojazdem, to drugim też pewnie nie będziesz miał zahamowań pojechać. Wg mnie to całkiem sensowny argument.
A co do kar, to grzywna by wystarczyła. Wsadzanie ludzi do puszki za 2 piwa to trochę rząd terroru. Po za tym znam przypadek (już w którymś wątku wspominałem) gdzie kumpela nawet nie siedziała na rowerze, tylko stał obok, a prawko straciła. Na 3 miechy ale zawsze.
Tu można dyskutować. Jednak przy naszym polskim podejściu do picia, to uważam, że wprowadzenie za jazdę pod wpływem kary tylko grzywny miałoby dwa skutki:
1) znaczne oszczędności w budżecie, bo w tej chwili co 3 czy co 4 skazany siedzi za jazdę rowerem. Skazuje się za to dzikie tłumy ludzi, zapycha się więzienia, a później brak miejsca dla kryminalistów: złodziei, sprawców rozbojów itp.
2) Od likwidacji kary pozbawienia wolności znacząco zwiększyłaby się liczba jeżdżących pod wpływem. Nie oszukujmy się, ta kara ma też wymiar edukacyjny: "
hej polacy alkoholicy: to poważna sprawa, poważny problem, dlatego jest za to więzienie". To daje wyraźny sygnał naszemu narodowi, by tego nie robić. Sygnał, który od dekad jakoś nie mógł się przebić do świadomości ludzi.
Szansa na złapanie jest mała, jakby kara była mała i nie odstraszała, to już w ogóle hulaj dusza, a później hop za kierownicę i na miasto.
Dlatego moim zdaniem grzywna to za mało za jazdę pod wpływem. Ale więzienie to za dużo (no chyba, że jakaś recydywa albo wypadek). Także chyba tak jak jest, jest ok.
Co do znajomej - problem jaki Policja ma z rowerami jest taki, że schodząc z roweru stajesz się pieszym. Trwa to sekundę. Dlatego tak pewnie podeszli do znajomej, że każdy jeden rowerzysta jakiego spotykają po pijaku robi hop z roweru i udaje, że tylko z nim szedł.
U mnie kumpel dostał wyrok za jazdę autem pod wpływem. Był w barze na ślubie czy innych urodzinach (istotne, że impreza całonocna). Popił sobie, jak to na imprezach. Po czym chciał kimnąć w aucie na parkingu pod barem, by nie wracać pod wpływem ani nie spać na sali jak jakiś żul. Zwłaszcza, że od rana miał być ciąg dalszy imprezowania w tym miejscu (śniadanie, spacer po okolicy itp - co by za szybko po piciu ludzie nie wracali do domów).
Poszedł do auta, wyjął sobie przyszykowaną w bagażniku pościel, rozłożył fotele na płasko i poszedł spać. W nocy zrobiło się zimno, to odpalił silnik by se wnętrze ogrzać. Nigdzie nie jechał, siedzenie w chwili, gdy zainteresowała się samochodem Policja było w pozycji leżącej, zaciągnięty był ręczny, a kumpel kimał w pościeli już
po wyłączeniu silnika. Ale kluczyk był w stacyjce, silnik jeszcze ciepły, a gość w aucie za kółkiem nietrzeźwy. Parking był w pasie drogi publicznej. Nie było wybacz. Choć też dostał niski wyrok. Sąd łaskawie wziął pod uwagę okoliczności łagodzące w postaci snu w pościeli i ze 20 świadków mówiących, że auto tam cały czas stało. Ale nie uniewinnił, bo fakt jest faktem - siedział za kółkiem po pijaku, kluczyk był w stacyjce, a silnik był uruchamiany przez osobę nietrzeźwą.