Nie jeżdżę Ujazdowskimi, bo jestem cienki bolek i nie wytrzymam podjazdu na belwederskiej, zabraknie mi przełożeń jeszcze i bym musiał pchać Landrynkę... Ale kiedyś... To "ekstremalnym" wysiłkiem podjechałem złotkiem z kredensem jeszcze... dałem radę...
Co do śmieszki - chętnie, jak będzie asfaltowa, z 1cm max krawężniczkami oddzielającymi przejazdy samochodów od śmieszynki, bez pieszych, bez psów, dzieci itd. Zdaje się, że dzisiaj leciałem właśnie Wołoską (paskudna kostka!) w stronę Batorego... I wystarszyłem prawie że śmiertelnie kobietę, która nie przewidziała faktu, że tam gdzie są wymalowane rowery, może sie pojawić rowerzysta... I to jeszcze z piłą tarczową z przodu!!! Okropność! Nie dość, że masoni to jeszcze cykliści! Dobrze, że to młoda była, a nie jakiś moherek, bo jeszcze bym oberwał siatą przez plecy...