Piszę tak, że na drogach- tu czy gdziekolwiek indziej- obowiązuje zasada ograniczonego zaufania.
Z drugiej strony jeden art. 4 PoRD mówi:
"Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze mają prawo liczyć, że inni uczestnicy tego ruchu przestrzegają przepisów ruchu drogowego, chyba że okoliczności wskazują na możliwość odmiennego ich zachowania."
To nieco "ogranicza" zasadę ograniczonego zaufania ;-) Oznacza to mniej więcej tyle, że dojeżdżając do przejazdu z pierwszeństwem mam prawo wierzyć, że mi ciężarówka ustąpi. Gdy widzę, że nie ma szans, albo chęci - airzound, gwizdek, ewentualnie hamowanie. Ale nie robienie z ofiary sprawcy.
W kraju, w którym drogi rowerowe wyglądają jak wyglądają, kierowcy są jacy są, to powinno być nawet "bardzo ograniczone zaufanie".
Tylko pewnie jakby przyszło Ci stworzyć definicję co oznacza ten twór, byłoby już trudniej. Czy w praktyce nie doszedłbyś do paradoksu, że ofiara (rowerzysta, kierowca, czy pieszy to mniej ważne) powinna wiać z jezdni ile sił, bo przecież za jezdnią bezpieczniej, a nikomu nie można ufać. I że jest sobie sama winna, gdy nie zwiała, nie ubrała się w kask, kamizelkę, zbroję, nie obwiesiła lampkami itp - bo przecież bardzo, bardzo ograniczone zaufanie podpowiadałoby takie rozwiązania.
Może bez komórki przy uchu wpadłaby do głowy myśl: "Może trzeba zwolnić i się rozejrzeć? Wjeżdżam na spieprzony przejazd rowerowy."
Raffi, nie idealizujmy rowerzystów- wśród nas także zdarzają się ludzie bez wyobraźni- tak samo jak wśród kierowców. Tylko podstawową różnicą w tym przypadku jest to, że to rowerzysta jest z góry skazany na przegraną. Im więcej osób podczas jazdy nie będzie rozmawiać przez komórkę trzymając ją w ręku, tym większą satysfakcję mogę mieć. Może uratujemy tą dyskusją czyjeś życie?
Nie idealizuje. Używam komórki jeżdżąc ulicami, widzę ludzi,którzy to robią i traktuję, że wszyscy tak robią. Jak byłem w Holandii, widziałem matkę z dwójką dzieci na rowerze, psem przywiązanym do roweru, skręcającą w deszczu na dużym skrzyżowaniu w śródmieściu Amsterdamu w lewo pisząc jednocześnie SMSa. Jechała przy tym idealnie prawidłowo, zgodnie z tym jak powinna i... IMO bezpiecznie.
To nie komórka jest przyczyną tego wypadku, a wymuszenie pierwszeństwa - Policja ustali czy przez rowerzystę, czy kierowcę. Można oczywiście gdybać, czy bez komórki pierwszeństwo byłoby tak samo wymuszone, czy mniej. Ale powtarzam - to jest wróżenie, nie sprawdzisz tego. Możliwe, że bez komórki i tak by sprawca wymusił pierwszeństwo (niezależnie czy wymusił rowerzysta czy kierowca) i doszłoby do wypadku. Ale gdyby na tym przejeździe zastosować uspokojenie ruchu (potrzebne tam z uwagi na słabą widoczność), może zniknęłyby wymuszenia. Nawet przez tych, co jadą bez komórki ;-)
Podsumowując: Pisząc o przyczynach, nie dajmy się manipulować. Skoro przyczyną jest wymuszenie pierwszeństwa, czy zajechanie drogi, to trzeba ten problem rozwiązywac, a nie problem komórki, czy kwaśnego deszczu.