Te 5km/h było już kiedyś w Warszawie łącznie z gumowymi garbami. Uskuteczniono to na DDR nad Wisłą pomiędzy mostami Śląsko-Dąbrowskim i Gdańskim. A było to w trosce o klientów spelunek z piwem. Potem się z tego rakiem wycofywano.
Wycofano się rakiem z kilku powodów. Pierwszym był wypadek, kogoś na rowrerze, kto nie podzielał poczucia humoru miasta i po prostu progi zaskarżył. Wygrał w sądzie. Dostał kilka tysięcy odszkodowania. A przy okazji przetarł szlak dla kolejnych co by chcieli zaskarżyć to rozwiązanie
Drugim powodem jest to, że progi podrzutowe (listwowe) w przypadku rowerów przynoszą skutki odwrotne od oczekiwań. To znaczy część rowerzystów zwalnia i koncentruje się by się na nich nie wywalić (więc nie patrzy na przejścia dla pieszych - na co liczono - a pod koła), a druga część rowerzystów... przyśpiesza i przeskakuje nad progiem lub objeżdza go bokiem (np. po chodniku). Skutek jest taki, że rowerzyści ani jednej, ani drugiej grupy nie skupiają się na pieszych, a w dodatku różnice prędkości pomiędzy rowerzystami obu grup też pogarszają bezpieczeństwo. Słowem - progi na rowery po prostu nie działają
Trzecim powodem dopiero było to, że po kilku latach burd i bajzlu nad Wisłą, miasto rakiem wycofało się z tematu ogródków piwnych nad Wisłą. Co zresztą moim zdaniem było błędem - trzeba to było cywilizowac, a nie wywalać do kosza. Zresztą, teraz do tematu baiwenia się nad Wisła wracamy.