Raffi - większość z nas po zejściu z roweru nie chodzi DDRkami. A jeśli chodzi, to mają obowiązek spalić się ze wstydu na miejscu. Albo chociaż podpiec. Z cebulką. Żeby pożytek był
Mnie się zdarzyło. Tak jak zdarzyło mi się jeździć po chodniku. Wielka kwestia jest JAK to się robi, a nie czy. Jeżeli idę skrajem DDRki, na której nie ma wielkiego ruchu i nie przeszkadzam cyklistom, to nie widzę problemu bym mógł dalej nią iść. Oczywiście nie idę tyralierą, nie walę środkiem i nie robię miny "rozjedź mnie, a Ci pokażę". Jestem tam gościem. Analogicznie jeżdżę po chodnikach - spokojnie, bez dzwonienia na pieszych, będąc gościem.
Zwłaszcza, że są sytuacje w której pieszemu LEGALNIE wolno to robić, np brak chodnika. Kiedyś to był ogromny problem na pewnym fragmencie KEN, gdzie był DDR, a chodnika nie było. Ale i na niemniej uczęszczanej DDRce na Tarchominie taka sytuacja w jednym miejscu występuje.
Są też sytuacje, w której piesi chodzę DDRką z powodu źle zaprojektowanej drogi - tak było np na pl. Wilsona, gdzie kiedyś bardzo ruchliwy przystanek miał dwa chodniczki po 80-90cm każdy i DDRkę poprowadzoną tak, że do wejścia do metra z przystanku była to najkrótsza (i jedyna dość szeroka by pomieścić tych ludzi) droga. Tumy tamtędy łaziły, ja też. Za to nigdy nie jechałem tamtą DDR rowerem (no dobra, raz jechałem, by ją sprawdzić), bo ona się po prostu do jazdy nie nadawała. Dmuchałem ulicą. A skoro nie jeżdżę po złej infrze dla rowerów, tylko czasem sunę jezdnią, to akceptuje, że piesi czasem nie chodzą o fatalnej infrze dla nich, tylko przejdą kawałek DDRką. Akceptuje to tym bardziej, że sam z tej DDRki i tak nigdy pewnie nie skorzystam.
Jest jeszcze trzecia sytuacja, gdy bywam pieszo na DDRze. Człapanie od stojaka rowerowego (lub miejsc parkingowych) do chodnika w poprzek DDRki poza przejściem dla pieszych. Taka sytuacje jest np na Marszałkowskiej - nie ma możliwości przejść na chodnik nie idąc chociaż kawalątek po DDRce. A ponieważ zdarzyło mi się tam parkować, to zdarzyło mi się tam chodzić po DDRze. Rozejrzałem się - pusto - i przeszedłem w poprzek, na chodnik. Ale poza przejściem dla pieszych (bo tam ich nie ma), czyli nielegalnie.
I nie, nie zamierzam się spalić ze wstydu
Uważam swoje podejście za bardzo zdroworozsądkowe i kulturalne wobec innych użytkowników drogi. I co więcej, sądzę że każdemu z nas zdarzyło się robić tak samo jak ja, tylko być może nie zwrócił uwagi, że to było działanie niezgodne z prawem.