A ja tak trochę nie w temacie rowerowym. Pozwolę sobie przedstawić dzisiejszą historię.
ok. g. 15:00
miejsce: szkoła podstawowa w raszynie.
Skończyłem robić szkołę muzyczną przyjaciółki, tzn. wytłumienie ścian, drzwi, itp. Posprzątałem i zamykam się w mniejszej z sal, aby swym magicznym entuzjazmem akustycznym przetestować jakość swej pracy. Wszystko ładnie pięknie - chcę iść do domu. Cholera. Drzwi nie otwierają się! Zatrzaśnięte!
Pomieszczenie jest w piwnicy, za oknami kraty, ale widzę, że otwarte. Wychodzę, jestem na zewnątrz, w samych skarpetkach (do pracy zdjąłem buty rowerowe). Przede mną 1,5 m ściana, a za nią 2 m ogrodzenie.
I tym sposobem uczniowie i ich rodzice widzieli Nergalopodobną istotę z koszulką metalliki, która wskakuje na murek, po czym usiłuje przedostać się przez metalowe ogrodzenie. Ogrodzenie z BARDZO ostrymi kolcami, następnie ląduje ten człek po drugiej stronie i jak gdyby nigdy nic, w samych skarciapciach, idzie do szkoły, z której przed chwilą owa Nergalopodobna istota uciekła..
Nieszczęśliwym trafem felerne drzwi nadal są zablokowane, nie pomógł nawet energiczny, rytmiczny i dynamiczny kontakt stopa-drzwi. Aczkolwiek wentylacja małej salki na pewno będzie lepsza, dzięki wspaniałej dziurze po środku drzwi. Zupełnym przypadkiem wygląda ona niczym moja stopa..