W ten sposób tam "gdzie się da" robisz porządnie, a tam gdzie się nie da (czasem się nie da obiektywnie, a nie dlatego, że urzędnik i projektant głupi) stawiasz sobie nieobowiązkowy i cyklista sam wybierze po czym woli jechać. IMO rozwiązanie o wiele lepsze niż dzisiejsze stanie DDRiP o szerokości 1,2m w całej 'polsce powiatowej'.
I tak skończy się na zakazie dla rowerów i "nieobowiązkowym" chodniku. Furtka w prawie to jedno, podejście zgodnie z którym rower na jezdni jest zawsze zawalidrogą - do drugie.
Dlatego właśnie napisałęm, że prawo to jedno, a i tak nie można liczyć, że prawo będzie respektowane tak samo z siebie. Zawsze trzeba będzie pilnować, bo z natury urzędnikom (i wszystkim innym) łatwiej jest iść na skróty, na łatwiznę, niż robić porządnie. Prawo jest jak młotek - to narzędzie. Potem trzeba je jeszcze wykorzystywać i walić nim po głowach urzędników
Natomiast bez prawa, masz wolną amerykankę i nie masz tego młotka do walenia po głowach
I wtedy zaczyna sie problem. Popatrz np. czym różnią się DDR sprzed standardów, a z czasów po ich uchwaleniu. Jedne i drugie nie są idealne, ale przepaść jest jednak olbrzymia
Zdarzyło mi się wielokrotnie jednak odpowiadać na pytanie "Ale tak powiedz mi, Hipek, szczerze, po jakie cholere oni blokują to miasto? Chcą coś wymusić - fajnie, niech wymuszają. Ale dlaczego moim kosztem?".
Podejście "ale czemu moim kosztem" jest dość popularne. Osobiście je... ignoruję. Bo jakby je tak rozciągnąć, to wszystko co robię, robię czyimś kosztem. Oddychając zużywam tlen innych ludzi, kupując coś wpływam na podnoszenie się cen bo generuję popyt, jeżdżąc zajmuję miejsce na jezdni, parkując zajmuję komuś miejsce parkingowe, zużywam surowce naturalne ziemi, zjadam coś, co mógłby zjeść ktoś inny... zwariowałbym, gdybym przed czymkolwiek co zrobię się nad tym zastanawiał.
Osoby myślące w ten sposób o innych ludziach trzyma przy życiu i zdrowiu psychicznym chyba tylko radosne ignorowanie faktu, że sami też wszystko co robią, robią w jakiś sposób koszem innych
"cholerne lobby cholernych cyklistów" jest za mocne i raczej nikt nie zmieni przepisów na takie wygodniejsze dla kierowców
Z takimi oświadczeniami byłbym jednak bardzo ostrożny. Mityczne "lobby rowerowe" po pierwsze nie istnieje, a przynajmniej ja go nie widziałem
Po drugie jego siła też jest raczej mityczna. Przy okazji nowelizacji PoRD omal nie dostaliśmy wszyscy obowiązkowych kasków - popatrzcie sobie w zapisy komicji jak jeden Pan omal tego nie wrzucił do ustawy, a ci z innych ugrupowań też nie specjalnie oponowali
Udało się o włos. Nie udało się nam natomiast np. przepchąć np. lewoskrętu "na dwa", który dla rowerzystów sporo by poprawił bezpieczeństwo.
Kierowcy (z równie mitycznym lobby) dostali całkiem niedawno: większe limity na prędkości na S i A, tolerancję 10km/h przy fotoradarach (niebezpieczna bzdura), ciężkie biliony złotych na drogi tylko dla aut (S i A)... Gdyby choć 1/10 tej kasy było na chodniki i trasy rowerowe, w kilka lat byli byśmy drugą Holandią.
A pomysły różnych posłów? A to OC obowiązkowe na rowery, a to kaftany i hełmy, a to przeglądy obowiązkowe, a to zatrzymywanie się przed każdą jezdnią - co chwila ktoś wyskakuje z jakąć głupotą i nie liczyłbym, że będzie się zawsze udawać powstrzymać takie pomysły. Zwłaszcza, że niewiele osób cokolwiek robi, interesuje się tym co robią ich radni, posłowie, kontaktuje się z nimi, pyta, wymaga... a to ABSOLUTNA PODSTAWA. Mityczne lobby tego nie zrobi, bo go nie ma. Albo zrobi to każdy z nas, albo to po prostu nie będzie zrobione.
Niestety wcale nie jesteśmy tacy mocni jak się wielu wydaje. Wciąż jest wiele do zrobienia i nie można "opuścić gardy", bo zaraz ktoś nas czymś uszczęśliwi. Sorry, taka prawda. Warto ją znać i dobrze oceniać, bo inaczej będziemy się pławili w swojej zajebistości, a w tym czasie inni ubiorą nas w hełmy i kaftany, nałożą na nas OC i różne szykany, wyrzucą z jezdni i będą grać nami jak marionetkami - wszystko "dla bezpieczeństwa" i "naszego dobra".