Autor Wątek: Sprawdzam w internecie przepisy dotyczące prędkości  (Przeczytany 16137 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline blat23

  • Nowicjusz
  • *
  • Wiadomości: 41
Odp: Sprawdzam w internecie przepisy dotyczące prędkości
« Odpowiedź #30 dnia: 12 Cze 2014, 18:06:33 »
Przestrzeganie prędkości jest niezależne od urządzeń, które mogą w tym pomóc. Vide: ostatni wyrok rowerzysty złapanego na fotoradar.

Co do PoRD - moim zdaniem nie jest trudny - dla większości osób wystarczy przeczytanie pierwszych 4 oddziałów. Może nawet trzech pierwszych, 4 fakultatywnie.

Przepisy są jasne, są w jednym miejscu i nie widzę problemów. Większość ludzi nie musi znać CzeKa ani ustawy o drogach publicznych, które się przydają w ruchu. Nie muszą znać Kodeksu postępowania Policji, Kw, Kc ani Kk w większości przypadków, ale się również przydają w ruchu.

Ułatwienie PoRD powinno iść z drugiej strony - jeśli uczestnik ruchu przepisów nie zna, to powinno się je dla tej osoby zminimalizować. Na przykład - piesi nie mają obowiązku znajomości przepisów ruchu drogowego, dlatego powinni mieć bezwzględne pierwszeństwo zawsze na drogach. Jedyne wymaganie to po prostu zatrzymanie się przed ulicą w miejscu nieoznaczonym i rozejrzenie się. Czyli uproszczenie jest.

Generalnie - im większe szkody dany uczestnik może wyrządzić, tym większą powinien mieć odpowiedzialność i tym więcej przepisów powinien znać.

Offline Raffi

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 6 530
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Sprawdzam w internecie przepisy dotyczące prędkości
« Odpowiedź #31 dnia: 12 Cze 2014, 21:06:57 »
Ale po co Kowalski ma tę istotę sprawy sam wydłubywać? Podręczniki w ośrodkach szkolenia naprawdę nie są takie złe. Jasne, wiem - są tam często bzdury powypisywane.

Mam nieodparte wrażenie, że sam sobie przeczysz :P

Ale tylko czasami i to jest kwestia poprawienia ich.

Mówisz jakby to było takie hop-siup, to pewnie kilka takich podręczników już w życiu poprawiłeś? ;)


Oczywiście - można zmienić ustawę tak, żeby była podręcznikiem.

Osobiście wolałbym poprawić ją tak, by podręcznik nie był potrzebny - ani w ustawie, ani obok niej. IMO to całkowicie wykonalne.


W sytuacji idealnej, gdy inni na drodze nie popełniają błędów, oczywiście miałbyś rację. W rzeczywistości nieidealnej wiedza na temat innych uczestników ruchu, ich możliwych zachowań, tego co powinni zrobić i możliwych błędów może być dla pieszego bardzo użyteczna do przeżycia.
Ale błędy innych to już nie interes pieszego - z prawnego punktu widzenia.

Na każdym cmentarzu jest alejka tych co mieli pierwszeństwo i tych co mieli rację, a do tego nie interesowały ich błędy i problemy innych ;)


Wyjezdżając w piątek wieczór z miejsca postojowego na Nowogrodzkiej pierwszym samochodem jaki zobaczysz będzie śmieciarka w sobotę rano :D
Pytałeś o ujęcie w dwóch zdaniach ograniczeń prędkości. Ktoś powiedział, że to ma być wydajne? :D

Fakt, nikt. Myślałem, że to na tyle oczywiste, że nie trzeba nawet o tym pisać :P
---
Rafał 'Raffi' Muszczynko

WMK, ZM, MdR, XTR, ABS i inne fajne skróty ;-)

Offline robertrobert1

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 762
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Sprawdzam w internecie przepisy dotyczące prędkości
« Odpowiedź #32 dnia: 13 Cze 2014, 10:25:25 »

 Na przykład - piesi nie mają obowiązku znajomości przepisów ruchu drogowego, dlatego powinni mieć bezwzględne pierwszeństwo zawsze na drogach. Jedyne wymaganie to po prostu zatrzymanie się przed ulicą w miejscu nieoznaczonym i rozejrzenie się.

Mylisz się. Każdy obywatel RP musi znać PORD podobnie jak każdy cudzoziemiec chcący poruszać się w ruchu drogowym musi znać polski PORD. Jest tylko taka różnica między kierowcami a pieszymi, że u kierowców występuje weryfikacja ich znajomości, przynajmniej raz na egzaminie a pieszy może chodzić bez tej weryfikacji.

Podobnie jest z prawem podatkowym. Każdy musi płacić podatki, i płaci, chociaż kompletnie nie zna paragrafu, który ten zapis reguluje.

Offline oelka

  • Stały uczestnik
  • ***
  • Wiadomości: 328
  • Płeć: Mężczyzna
    • Kolej na rower
Odp: Sprawdzam w internecie przepisy dotyczące prędkości
« Odpowiedź #33 dnia: 13 Cze 2014, 23:42:26 »
To nie tak.
Nieznajomość prawa nie zwalnia z jego przestrzegania. A więc to czy obywatel przeczyta ustawę czy nie jest jego prywatną sprawą. W razie popełnienia wykroczenia lub przestępstwa i tak ponosi odpowiedzialność za swoje postępowanie.

Jeżeli zamierza się wprowadzić zmiany dotyczące zmiany pierwszeństwa w ruchu na przejściu dla pieszych, to dlatego że od pieszego nie można oczekiwać umiejętności takich jak ocena odległości, prędkości i drogi hamowania pojazdu. Taka wiedza jest natomiast jedną z podstawowych umiejętności jaką powinien posiadać kierowca kończąc kurs nauki jazdy i zdając egzamin.
Krzysztof Olszak

oelka.a.yahoo.com (.a. = @)
http://oelka.bikestats.pl/

Offline biały

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 600
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Sprawdzam w internecie przepisy dotyczące prędkości
« Odpowiedź #34 dnia: 14 Cze 2014, 04:16:00 »
Jazda rowerem po jezdni nie jest formą blokowania chyba, że nie jedziesz tylko stoisz z rowerem w poprzek drogi.
Ależ my mówiliśmy o jechaniu 50km/h na drodze z faktycznym ograniczeniem do np. 80-90km/h, i to jechaniu samochodem, a nie rowerem. Co ma rower do tego? Jeżeli ktoś jadąc przy limicie 80-90km/h będzie jechał samochodem 50km/h i nie będzie możliwości wyprzedzenia, to jest to blokowanie. I zwisa mi, czy jest to blokowanie zgodne z definicją policji - mówię o blokowaniu "na chłopski rozum".

Swego czasu jechałem litewską autostradą przez remontowany most
Też mógłbym powiedzieć, gdzie swego czasu jechałem, po jakim moście (nie remontowanym!) na jakiej drodze i że też nikt na mnie nie trąbił - pomimo, że to była Polska. I ile razy przyblokowałem ruch na warszawskich i podwarszawskich drogach, a nikt nawet na mnie nie zatrąbił ani nie poryczał silnikiem, tylko grzecznie wszyscy czekali na miejsce nadające się do wyprzedzenia. Co nie oznacza, że taka sytuacja jest w porządku. Nie tak powinno być, że pojawienie się rowerzysty powoduje powstanie sznura samochodów. Może być to legalne, mogą mi nie być w stane za to nic zrobić, ale samochód na istotnej drodze powinien móc się poruszać z sensowną prędkością, nie będąc istotnie spowalnianym ani przez rowerzystę, ani przez inny samochód. Dokładnie tak samo, jak rowerzysta powinien móc jechać z wybraną przez siebie prędkością, a nie być zmuszonym do ciągnięcia się krzywym kostkotworem za pieszym, bo urzędnik nie odróżnia roweru od pieszego. Tyle w kwestii blokowania.

Wreszcie KRÓTKO ktoś odpowie ? czy muszę wozić na swoim "Wyskrobku" licznik ,.czy nie .?
Nie, nie musisz.

Czy obowiązuje mnie na Al. Jerozolimskich jakaś prędkość ?-czy nie?
Tak, obowiązuje.

Na przykład - piesi nie mają obowiązku znajomości przepisów ruchu drogowego,
Nikt nie ma obowiązku znać przepisów. Obowiązek dotyczy jedynie ich przestrzegania. I piesi jak najbardziej też mają obowiązek ich przestrzegania.

dlatego powinni mieć bezwzględne pierwszeństwo zawsze na drogach.
Na czerwonym też? Na autostradzie też? Przed przecinakiem też? Łatwo jest tworzyć piękne uogólnienia, ale niestety nie bardzo wpisują się one w rzeczywistość.

Poniekąd jednak pieszy ma "pierwszeństwo" (celowo w cudzysłowiu, bo pomijam definicję w ustawie) zawsze. Wszyscy mają obowiązek go nie rozjechać, gdy znajdzie się na drodze, nawet jeśli znajduje się tam nielegalnie. Jedynie nie ma on prawa legalnie tego wykorzystywać do chodzenia "gdzie popadnie".

Mam nieodparte wrażenie, że sam sobie przeczysz :P
Nie przeczę. Wystąpienie kilku bzdur albo sprzeczności z praktyką nie oznacza wcale, że podręcznik jest jako całość bez sensu.

Mówisz jakby to było takie hop-siup, to pewnie kilka takich podręczników już w życiu poprawiłeś? ;)
Nie. Ale naprawianie istniejącego produktu zawsze tańsze niż robienie czegoś kompletnie od zera. Czasami może to oznaczać zmianę produktu na inny, bo stary faktycznie nie nadaje się do niczego, ale to nadal będzie poprawianie tego innego produktu, a nie wynajdywanie od nowa koła.

Na każdym cmentarzu jest alejka tych co mieli pierwszeństwo i tych co mieli rację, a do tego nie interesowały ich błędy i problemy innych
Przeczytanie teoretycznego tekstu nie bardzo pomaga w zrozumieniu problemów i zachowań innych. Do tego trzeba postawić się w sytuacji tych innych. Usiąść za kierownicę samochodu, roweru... wtedy dopiero można przewidywać, co zrobi kierujący samochodem lub rowerem i jak postrzega pieszego.

Fakt, nikt. Myślałem, że to na tyle oczywiste, że nie trzeba nawet o tym pisać :P
Ok, skończmy ten wątek. Pytanie było retoryczne i w pełni zrozumiałem jego sens. Odpowiedziałem [chyba oczywistym] żartem dotyczącym przestrzegania ograniczeń prędkości przez kierowców ;).


Offline Raffi

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 6 530
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Sprawdzam w internecie przepisy dotyczące prędkości
« Odpowiedź #35 dnia: 14 Cze 2014, 06:14:01 »
Jazda rowerem po jezdni nie jest formą blokowania chyba, że nie jedziesz tylko stoisz z rowerem w poprzek drogi.
Ależ my mówiliśmy o jechaniu 50km/h na drodze z faktycznym ograniczeniem do np. 80-90km/h, i to jechaniu samochodem, a nie rowerem. Co ma rower do tego? Jeżeli ktoś jadąc przy limicie 80-90km/h będzie jechał samochodem 50km/h i nie będzie możliwości wyprzedzenia, to jest to blokowanie. I zwisa mi, czy jest to blokowanie zgodne z definicją policji - mówię o blokowaniu "na chłopski rozum".

Jakiś czas temu jechałem samochodem 20km/h na dozwolonym 50. Z tyłu klaksonada pacjenta, co przecież "na chłopski rozum" uważał, że można. Bo dzień, bo pogoda dobra, droga też równa,a poza tym pewnie się śpieszył. Dobrze, się nie dałem sprowokować i nie przyśpieszyłem - na przejście wyszedł pieszy spomiędzy aut w korku na pasie obok. Zza ciężarówki. On zobaczył mnie gdy był pod kołami, ja jego też. Gdybym jechał 50 km/h z faceta nic by nie zostało, a ja skończyłbym w kryminale, bo facet był na przejściu. A tak nawet niewiele hamowania było i strachu. Po ruszeniu, facet z tyłu jakoś dziwnie przestał trąbić.

Pamietam też gościa co mnie na trasie na Lublin myknął. Bo przecież na pewno złośliwie jadę wolniej, albo dlatego, że jestem pierdołą. Nie, nie byłem pierdołą, wiedziałem czemu jadę wolniej niż dozwolona. A On miał ogromne szczęście, że rodziny nie zabił. Bo to że auto skasował dokumentnie to pomijam.

Osobiście mam zasadę. Jak ktoś jedzie wolno, wręcz podejrzanie wolno, to zanim go wyprzedzę, poświęcam moment na zastanowienie się DLACZEGO. Nie znam kierowców, co by jechali 20 na 50 lub 50 na 90 dla przyjemności. Każdy jeden kierowca się śpieszy, tak chyba dla zasady. Więc jak ktoś jedzie wolniej, to na pewno ma jakiś powód - zwykle okazywało się, że gość turlający się wie, widzi lub podejrzewa coś, o czym to ja nie mam pojęcia.


Swego czasu jechałem litewską autostradą przez remontowany most
Też mógłbym powiedzieć, gdzie swego czasu jechałem, po jakim moście (nie remontowanym!) na jakiej drodze i że też nikt na mnie nie trąbił - pomimo, że to była Polska. I ile razy przyblokowałem ruch na warszawskich i podwarszawskich drogach, a nikt nawet na mnie nie zatrąbił ani nie poryczał silnikiem, tylko grzecznie wszyscy czekali na miejsce nadające się do wyprzedzenia. Co nie oznacza, że taka sytuacja jest w porządku. Nie tak powinno być

Czy to jest deklaracja, że rezygnujesz z roweru by nie utrudniać życia kierowcom? Czy próbujesz zasugerować coś innego? ;)


Mam nieodparte wrażenie, że sam sobie przeczysz :P
Nie przeczę. Wystąpienie kilku bzdur albo sprzeczności z praktyką nie oznacza wcale, że podręcznik jest jako całość bez sensu.

Dla mnie oznacza. Sorry, ale jaki podręcznik z błędami merytorycznymi może być dobry? Helloł! Wprowadzanie ludzi w błąd nie jest dobre! Nie powinno być tolerowane w podręcznikach, zwłaszcza takich, których uzytkownik potem wsiada do ważącej 1,5 tony puszki i MOŻE ZABIĆ.

Temat poglądów i polityczności pomijam - poglądy każdy może mieć własne. Tylko niech autor podręcznika zaznaczy, że to pogląd autora, wydajemisię, komentarz, dygresja czy co tam chce dodać. By ludzie to wiedzieli i nie brali za prawdę objawioną lub literę prawa. Bo jeżeli podaje poglądy czy wydajemisie autora za prawdę objawioną to sorry, ale to też taki podręcznik powinien iść na przemiał.


Mówisz jakby to było takie hop-siup, to pewnie kilka takich podręczników już w życiu poprawiłeś? ;)
Nie.

Aha, czyli rozmawiamy o figurze czysto teoretycznej i abstrakcyjnej. Spróbuj, zmierz swoje wyobrażenie z rzeczywistością :P Łatwiej Ci będzie zrozumieć lub nawet zaakceptować mój punkt widzenia.


Na każdym cmentarzu jest alejka tych co mieli pierwszeństwo i tych co mieli rację, a do tego nie interesowały ich błędy i problemy innych
Przeczytanie teoretycznego tekstu nie bardzo pomaga w zrozumieniu problemów i zachowań innych. Do tego trzeba postawić się w sytuacji tych innych. Usiąść za kierownicę samochodu, roweru... wtedy dopiero można przewidywać, co zrobi kierujący samochodem lub rowerem i jak postrzega pieszego.

Jasne, że praktyka najważniejsza. Ale nie zgodzę się, że czytanie nie ma przyszłości. Nie każdy błąd trzeba zobaczyć czy przeżyć na drodze, by go pojąć i zrozumieć. Gdyby było inaczej, szkoły, kursy i podręczniki nie miałyby sensu i racji bytu. Tymczasem opiera się na nich cała nowoczesna cywilizacja, włącznie z ruchem drogowym :P

Tylko - UWAGA - kluczowa jest jakość tychże. (patrz wyżej nasza rozmowa o tym czy podręcznik z błędami jest zły)
---
Rafał 'Raffi' Muszczynko

WMK, ZM, MdR, XTR, ABS i inne fajne skróty ;-)

Offline biały

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 600
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Sprawdzam w internecie przepisy dotyczące prędkości
« Odpowiedź #36 dnia: 14 Cze 2014, 07:53:29 »
Jakiś czas temu jechałem samochodem 20km/h na dozwolonym 50. (...)
Co innego jest, gdy zwalniasz, bo masz ku temu powody. Co innego, gdy nie masz powodu innego niż bydzie pewnym, że jesteś na ograniczeniu, a nie jesteś. Wtedy nie masz żadnego faktycznego powodu i jest to zwykłe utrudnianie ruchu innym. Przypominam, że wyszliśmy od poruszenia kwestii użycia 50km/h jako domyślnego limit wszędzie i mój argument o blokowaniu dotyczył sytuacji, gdy ktoś jedzie 50-tką na drodze o wyższym ograniczeniu, bo nie wie, jakie jest ograniczenie.

Czy to jest deklaracja, że rezygnujesz z roweru by nie utrudniać życia kierowcom?
Gdybym miał zrezygnować, już dawno bym to zrobił. Mam prawo tam jechać i jadę (czasami jadę nawet, gdy tego prawa nie mam), co nie oznacza, że nie dostrzegam wad takiej sytuacji. Prawo prawem, ale mam jeszcze mózg.

Dla mnie oznacza. Sorry, ale jaki podręcznik z błędami merytorycznymi może być dobry? Helloł!
To w takim razie żaden podręcznik nie jest dobry, bo wszystko zawiera jakieś błędy ;). Naprawdę... to, że np. w podręczniku palnięto głupotę, że przy pasie do włączania się trzeba dojechać do końca i tam się zatrzymać, nie dyskwalifikuje tego podręcznika. Tak samo jak nie zdyskwalifikuje go to, że napisano w nim, że pieszego trzeba przepuścić zawsze (pomińmy na potrzeby przykładu kwestie Konwencji wiedeńskiej). Obydwie rzeczy to bzdury niezgodne z PoRD, ale chyba nie powiesz, że z tego powodu trzeba rzucić podręcznik do kosza i pisać nowy. Albo, co gorsza, zmieniać całą ustawę...

Wprowadzanie ludzi w błąd nie jest dobre! Nie powinno być tolerowane w podręcznikach, zwłaszcza takich, których uzytkownik potem wsiada do ważącej 1,5 tony puszki i MOŻE ZABIĆ.
Oczywiście, że nie powinno być tolerowane. Powinno być poprawiane.

Aha, czyli rozmawiamy o figurze czysto teoretycznej i abstrakcyjnej. Spróbuj, zmierz swoje wyobrażenie z rzeczywistością :P Łatwiej Ci będzie zrozumieć lub nawet zaakceptować mój punkt widzenia.
Naprawdę wątpię, aby prościej było przepisać od nowa ustawę niż poprawić błędy w podręcznikach.

Jasne, że praktyka najważniejsza. Ale nie zgodzę się, że czytanie nie ma przyszłości. Nie każdy błąd trzeba zobaczyć czy przeżyć na drodze, by go pojąć i zrozumieć. Gdyby było inaczej, szkoły, kursy i podręczniki nie miałyby sensu i racji bytu. Tymczasem opiera się na nich cała nowoczesna cywilizacja, włącznie z ruchem drogowym :P
I po to w szkołach nauki jazdy są instruktorzy: żeby wyjaśnić, pokazać przykłady, wskazać typowe błędy. Przynajmniej ci dobrzy instruktorzy, bo oczywiście są też tacy z bardzo tanich szkół albo inni cwaniacy.

Podręcznik tego nijak nie wyjaśni. Nie róbmy utopii, że pieszy widząc sytuację na drodze sięgnie do PoRDu (nawet bardzo przystępnie napisanego) i zacznie analizować sytuacje, z którymi spotkał się na drodze. Nie zacznie.

Żeby Jerzy nie musiał szukać odpowiedzi w "prawniczych dyskusjach", podrzucam linka do niej - bo znowu zaczyna być przykrywana dyskusją ;)
« Ostatnia zmiana: 14 Cze 2014, 07:57:28 wysłana przez biały »

Offline jerzy1234

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 1 697
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Sprawdzam w internecie przepisy dotyczące prędkości
« Odpowiedź #37 dnia: 14 Cze 2014, 08:17:15 »
Panowie ,panowie prześpijcie się , bo już pomroczność jasna Was dopada , i mimo szczerych chęci zaczynacie sami siebie plątać w stanowiskach i już nie wiadomo o co poszło?  Mimo linku dalej krótko nie wiem nic -licznika nie muszę wozić , a prędkość muszę zachować ? - więc jak ?- wozić szamana w sakwie?  Tak to jest jak w nocy się tłumaczy, a może to z moją głową coś nie tak i powinienem jakieś EPO czy coś podobnego brać ?

Offline biały

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 600
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Sprawdzam w internecie przepisy dotyczące prędkości
« Odpowiedź #38 dnia: 14 Cze 2014, 11:10:11 »
Licznika nie musisz wozić - nie ma takiego wymogu. Ograniczenie prędkości musisz przestrzegać. W jaki sposób ją zachowasz to jest twój samodzielny, własny, indywidualny i dobrowolny wybór. Najbardziej oczywistym wydaje się być licznik lub GPS. Jeśli jednak znajdziesz dostatecznie lekkiego i mieszczącego się w sakwie szamana, który na dodatek będzie skuteczny, to jestem pewien, że policja nie będzie miała żadnych zastrzeżeń. Chyba że do sposobu przewożenia szamana.

Nie wiem, skąd się wzięło dziwne przekonanie, że pomiędzy wymogiem przestrzegania ograniczenia prędkości a brakiem wymogu posiadania określonego sprzętu jest jakaś sprzeczność. Sprzeczność byłaby, gdyby na przykład istniał zakaz posiadania narzędzia mierzącego szybkość. Tak, wtedy byłaby sprzeczność, bo prawo zakazywałoby przestrzegania prawa. Niczego takiego jednak nie ma. Jest tylko wymóg przestrzegania ograniczenia prędkości i jako wolny obywatel możesz sobie wybrać dowolną metodę jego przestrzegania. I oby przypadkiem ustawodawcy nie przyszło do głowy tej wolności ograniczać.

Dokładnie na tej samej zasadzie masz obowiązek wypełniać zeznania podatkowe, ale nie masz obowiązku posiadania długopisu. Widzisz sprzeczność? Ja nie. Masz zakaz chodzenia na golasa po ulicy, ale nie masz obowiązku posiadania ubrania. Masz obowiązek wpuszczenia kominiarzy, gazowników i kilku innych ludzi do mieszkania w celu dorocznej kontroli tego i owego, ale nie masz obowiązku posiadania kluczy do mieszkania. Masz obowiązek udzielenia pierwszej pomocy, ale nie masz obowiązku posiadania ku temu wiedzy i doświadczenia (ani rąk). Masz obowiązek dostarczenia wyrzucanego sprzętu elektronicznego do odpowiedniego punktu, ale nie masz obowiązku posiadania środka transportu do jego dostarczenia. Ile jeszcze podobnych przykładów mam wymienić?

Offline Raffi

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 6 530
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Sprawdzam w internecie przepisy dotyczące prędkości
« Odpowiedź #39 dnia: 14 Cze 2014, 12:06:02 »
Jakiś czas temu jechałem samochodem 20km/h na dozwolonym 50. (...)
Co innego jest, gdy zwalniasz, bo masz ku temu powody. Co innego, gdy nie masz powodu innego niż bydzie pewnym, że jesteś na ograniczeniu, a nie jesteś. Wtedy nie masz żadnego faktycznego powodu i jest to zwykłe utrudnianie ruchu innym. Przypominam, że wyszliśmy od poruszenia kwestii użycia 50km/h jako domyślnego limit wszędzie

Wyszliśmy od upraszczania przepisów. Info o północnym sposobie na uproszczenie tematu prędkości było raczej dygresją. I nie, jeszcze nie spotkałem się w życiu z sytuacją, by kierowca nie zobaczył znaku pozwalającego mu jechać szybciej. Obniżające owszem bywają niedostrzegane, ale podwyższające limit czy pozwalające na coś - to prawdziwy fenomen - dostrzega każdy i zawsze.


Dla mnie oznacza. Sorry, ale jaki podręcznik z błędami merytorycznymi może być dobry? Helloł!
To w takim razie żaden podręcznik nie jest dobry, bo wszystko zawiera jakieś błędy ;).

Owszem, ale są błędy i BŁĘDY. Na jedne faktycznie można przymknąć oko. Inne są niebezpieczne dla życia.


chyba nie powiesz, że z tego powodu trzeba rzucić podręcznik do kosza i pisać nowy.

To powód by go poprawić, natychmiast.
A dla klienta to powód by kupić inny podręcznik.

Albo, co gorsza, zmieniać całą ustawę...

Mieszasz dwie kwestie, które są rozłącznie. Kwestię odpowiedniej edukacji, pisania dobrych (prostych, jasnych, merytorycznie dobrych i poprawnych) podręczników, których IMO brakuje, z kwestią uproszczenia PoRD by ani ustawa ani podręczniki nie miały po 200 stron i by dawały proste odpowiedzi na pytania, by odpowiedzi te nie brzmiały na każdym kroku "Zależy" jak obecnie.


Aha, czyli rozmawiamy o figurze czysto teoretycznej i abstrakcyjnej. Spróbuj, zmierz swoje wyobrażenie z rzeczywistością :P Łatwiej Ci będzie zrozumieć lub nawet zaakceptować mój punkt widzenia.
Naprawdę wątpię, aby prościej było przepisać od nowa ustawę niż poprawić błędy w podręcznikach.

Znowu mieszasz niepotrzebnie dwie rzeczy. PoRD nalezy zmienić nie z powodu tego, że jakiś podręcznik jest zły, a dlatego, że pewne problemy z edukacją, podręcznikami można poprawić tylko upraszczając i skracając samą ustawę.

Nowy podręcznik można tu obrazowo porównać do dachu. Wymienisz dach na nowy lub naprawisz go, to nie będzie przeciekał. Ale kamienica (PoRD) dalej się wali ;)


Jasne, że praktyka najważniejsza. Ale nie zgodzę się, że czytanie nie ma przyszłości. Nie każdy błąd trzeba zobaczyć czy przeżyć na drodze, by go pojąć i zrozumieć. Gdyby było inaczej, szkoły, kursy i podręczniki nie miałyby sensu i racji bytu. Tymczasem opiera się na nich cała nowoczesna cywilizacja, włącznie z ruchem drogowym :P
I po to w szkołach nauki jazdy są instruktorzy: żeby wyjaśnić, pokazać przykłady, wskazać typowe błędy. Przynajmniej ci dobrzy instruktorzy, bo oczywiście są też tacy z bardzo tanich szkół albo inni cwaniacy.

Podręcznik tego nijak nie wyjaśni. Nie róbmy utopii, że pieszy widząc sytuację na drodze sięgnie do PoRDu (nawet bardzo przystępnie napisanego) i zacznie analizować sytuacje, z którymi spotkał się na drodze. Nie zacznie.

Przypadkioem poruszyłeś jeszcze trzeci problem: edukację przez akcje społeczne, spoty w mediach, rzetelne informacje w sieci (np. na stronach WORD czy KRBRD).

Bo masz rację, że przeciętna gospodyni domowa po PoRD nie sięga. Ba, nawet jakby sięgnęła, to 170 stron A4 raczej jej nie zachęci do zgłębiania lektury. A nawet jak weźmie coś na wymioty i się przemęczy to i tak nie znajdzie, albo źlezrozumie te wyjątki do wyjątków.

Natomiast nie wierzysz chyba, że pójdzie po podręcznik, albo zapisze się z tego samego powodu na kurs do instruktora? Max na co można liczyć to wpisanie czegoś w google lub włączenie tv. I dlatego tam powinny być rzetelne informacje, których nie ma.

A nie ma ich, bo obecnie PoRDu nie kumają nawet "specjaliści" z milicji, nie kumają go autorzy części podręczników. I tu widzę problem - skoro tego nie kuma "fachowiec" to jest problem z ustawą, albo z "fachowcami". "Fachowców" w rok nie zmienimy, muszą wymrzeć, a to trwa. Dlatego sugeruję uproszczenie PoRD.
---
Rafał 'Raffi' Muszczynko

WMK, ZM, MdR, XTR, ABS i inne fajne skróty ;-)

Offline Raffi

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 6 530
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Sprawdzam w internecie przepisy dotyczące prędkości
« Odpowiedź #40 dnia: 14 Cze 2014, 12:19:25 »
Mimo linku dalej krótko nie wiem nic -licznika nie muszę wozić , a prędkość muszę zachować ? - więc jak ?- wozić szamana w sakwie? 

Licznika nie musisz wozić, ograniczeń musisz przestrzegać. A czy zrobisz to kupując sobie licznik, licząc mijane słupki i latarnie, pytając szamana w sakwie, albo w dowolny inny skuteczny sposób to już twój problem. Możesz też - dla świętego spokoju - nie będąc pewnym czy nie przekraczasz prędkości, zwolnić.


Nie wiem też co Cię Jerzy dziwi, gdzie tu widzisz sprzeczność i sensację? Zależy Ci na ustawowym obowiązku montowania liczników w rowerach, ich certyfikacji i generalnie wszystkich tych radosnych kłopotach i ograniczeniach, które mają kierowcy? Eksponowanie tego zagadnienia i udowadnianie, że to problem może się skończyć tylko na dwa sposoby:
1) Ktoś zarządzi w Ministerstwie, że rowery nie muszą przestrzegać ograniczeń, bo nie mają licznikół. Jest to równie prawdopodobne jak spadnięcie złotego meteorytu z tańczącymi na nim Yeti wprost na Twój rower.
2) Ktoś w Ministerstwie uwierzy Ci, że faktycznie problem istnieje, jest jakaś niespójność.... i dowali rowerzystom nowy obowiązek - posiadanie licznika, jego certyfikację, ograniczenia przy zmianach opon jak w autach itp wesołości. Wyświadczysz w ten sposób wszystkim rowerzystom w kraju niedźwiedzią przysługę, za to reklamowany przez Ciebie absurd zniknie i przestaniesz mieć wątpliwości.

Ja bym jednak wolał byś dalej miał wątpliwości, niż bym musiał certyfikować licznik w rowerze.
---
Rafał 'Raffi' Muszczynko

WMK, ZM, MdR, XTR, ABS i inne fajne skróty ;-)