ponad 120 km po Kopenhadze w czasie wielkanocy
dziś powiesiłam zdjęcia z wyjazduMoje kopenhaskie wrażenia - można czytać, oglądając fotki, są w tej samej kolejności
Dania to ojczyzna wyrwikółek. Inne są to wyrwikółka, stabilniejsze niż rodzima produkcja, wyżej trzymają koło. Ale to wciąż wyrwikółka, stojaka u-kształtnego nie widziałam ani razu.
Tamtejsze ścieżki rowerowe przez parki albo zielonymi kanionami biegną zakosami, łagodnymi skrętami. A ich otoczenie nie jest nudne, w nocy mury świecą.
Rowerowy most Cykelslangen znacznie większe wrażenie robi na zdjęciach niż w rzeczywistości. Cciekawsza jest ta druga część, pieszo-rowerowy most zwodzony. Na tralkach mostu wiszą nie tylko kłódki zakochanych ale i dziecięce smoczki. Po co ?...
Wszędzie na mieście wiszą plakaty promujące udawanie się rowerem do pracy, w ramach majowego miesiąca roweru ?związanego? (nie wiem, jak to dokładnie przetłumaczyć).
Parkingi rowerowe w centrach handlowych i części wagonu tamtejszych SMK i inne ?magazynowe? elementy infrastruktury rowerowej są oznaczane takim samym wielkim piktogramem na jaskrawoczerwonym tle.
Są ulice, gdzie jest dopuszczony tylko ruch komunikacji zbiorowej i rowerów, nawet taksówkom nie wolno. I to w samiutkim Centrum, np. Norrebrogade.
W wielu miejscach przejazdy rowerowe wyznaczone są tylko na skrzyżowaniach, śluzy, czasem pas rowerowy szerszy niż samochodowy. A za skrzyżowaniem rower jedzie w ruchu ogólnym. I na tych jezdniach widać dzieci!!! Owszem, miedzy dzieckiem a samochodem jedzie prawie zawsze opiekun. Ale nie zawsze. A dzieci mają, na oko, 8-11 lat. Starsze jeżdżą całkiem same.
Listonosze listy rozwożą rowerami. Nie wiem, jak to nazwać? Wózek rowerowy, kombajn pocztowy. Tym zielonym potworem kierowała drobna starsza listonoszka, leciutko chodził. Po oględzinach i rozmowie okazało się, że ma wspomaganie elektryczne.
Tam nie ma zwyczaju białego ghost bike w miejscu śmiertelnego wypadku rowerowego. Oni kładą tam białe kwiaty, długo zmieniane, w niektórych miejscach nawet rok.
Jest system rowerów miejskich. Białe, wyraźnie nowe, wypasione sztuki, z tabletem, gpsem, dostępem do neta. Przeznaczone głównie dla turystów, widziałam jeżdżących na nich głównie Japończyków. Zachwyconych. Acha, one nie mają łańcucha tylko jakby pasek zębaty.
Można jeździć rowerem po alkoholu, można na rowerze pić alkohol. Byle nie przekroczyć pół promila. W parkach rower się prowadzi, nie jeździ. Po pasach dla pieszych się rower prowadzi, nie przejeżdża, np. do sklepu po drugiej stronie ulicy niż się akurat jedzie. Po promenadach nadmorskich się nie jeździ, na początku alej są namalowane wielkie znaki.
W Roskilde, dawnej duńskiej stolicy przy stacji kolejowej parkingi. Rowerowe tylko, ani jednego samochodowego. Po północnej stronie torów naliczyłam 6 oficjalnych, w tym 2 zadaszone i coś jakby nielegalne parkowanie, to znaczy rowery troczone do słupków, poręczy. Po południowej stronie torów nie byłam.
W zabytkowych częściach miast jest bruk. Ale każdy brukowy chodnik czy podejście ma dwa równe pasy, kamienne zwykle, dla kół wózków, prowadzonych rowerów, walizek na kółkach.
Raz tylko, na wjeździe do Roskilde, zobaczyłam znak zakazu wjazdu rowerów i żadnej drogi dla rowerów obok. Też muszą ćwiczyć teleportację? I dlaczego w tym miejscu?
Podpórki dla rowerzystów przed skrzyżowaniami są w niewielu miejscach. Ale za to długie, znacznie dłuższe niż nasze, na 2 albo 3 rowery.
Parkingi rowerowe przy stacjach metra są wielkie. Przy Norreporcie rowery stoja w płytkich nieckach, piesi odruchowo omijają. Przy Osterport parkingi rowerowe są większe niż jezdnie wylotówki O2. No i wszędzie tylko i wyłącznie wyrwikówłka.
Pod oknami hotelu miałam stację metra Vesterport. I widok na jedną z wind. Owszem, szklana ściana pomazana, ale winda cały czas sprawna i prawie non-stop używana. W windzie mieszczą się 4 duże rowery, albo 3 rowery i 3 pieszych, albo 2 rowery i 3 wózki. Winda duża.
https://plus.google.com/u/0/photos/118171015482486534762/albums/6137234444231404369