Ten pomysł mnie przeraża, z wielu powodów.
Po pierwsze to (znowu) przeniesienie odpowiedzialności ze sprawców na ofiary. Nie miał kamizelki - sam sobie winien, ubrała się prowokacyjnie - sama jest winna, że ją zgwałcili. Po drugie to (znowu) półśrodek, który ma w cudowny sposób uratować nasze bezpieczeństwo, choć statystyki twierdzą, że prawie nic nie zmieni (wypadki z pieszymi w nocy i poza terenem zabudowanym to może 5-6% zdarzeń). Problemem jest brak chodzników wzdłuż szos, o czym mówiono już przy programie Gambit w 2006 roku - i teraz znowu zamiast budować chodniki, będziemy realizować temat zastępczy. Po trzecie to będzie martwy przepis, bo już widzę jak wszyscy na wsiach te kamizelki sobie kupują i zakładają. Po czwarte to będzie genialny sposób na koszenie kasy i statystyk przez Policję - do łapania pieszych nawet radiowóz niepotrzebny.
Mnie przerażają dwie rzeczy czysto praktyczne:
1) Zatrzymuje się autem poza miastem przy szosie by się odlać. I dylemat: założyć kamizelkę i świecić z kilometra, czy nie założyć i dostać mandat?
2) Jadę rowerem, bez kamizelki (bo dla rowerzystów nie jest obowiązkowa). Zatrzymuję się, zsiadam z siodełka i z miejsca staję się pieszym. Skąd wyczarować kamizelkę, by nie narazić się na mandat? Bo wozić jej przy rowerze nie zamierzam