w dzisiejszej Wyborczej
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34862,16700216,Rowerowa_burza_mozgow__by_jezdzilo_sie_bezpiecznie.html#LokWawTxtwkleję cały text, bo do artykułów Wyborczej czasem nie można się dostać... gdy czytałam słowa Galasa, to własnym oczom nie wierzyłam
Obowiązkowe przejazdy na rowerze w czasie kursów na prawo jazdy, rowerowe patrole policyjne czy duża liczba pasów dla cyklistów - to pomysły na to, by na dwóch kółkach jeździło się po Warszawie wygodnie i bezpiecznie. W naszej redakcji odbyła się burza mózgów na temat rowerów w mieście.O tym, jak poprawić bezpieczeństwo rowerzysty i ograniczyć konflikty z kierowcami i pieszymi, dyskutowali miejscy urzędnicy, działacze społeczni i naukowcy. Były to warsztaty w ramach projektu Pracownia miast. Spotkały się ze sobą strony, które nierzadko ze sobą ostro się spierają, np. działacze stowarzyszenia Zielone Mazowsze i miejski inżynier ruchu Janusz Galas. Warsztaty okazały się jednak wyjątkowo konstruktywne.
Inżynier Galas przyznał, że w
ostatnich latach mamy do czynienia z prawdziwą rowerową rewolucją. - To teraz istotny środek transportu. Przez lata rowery były jednak traktowane przede wszystkim jako rekreacja. Praktycznie nie istniały w przepisach. Mało kto myślał o tym, żeby na ulicach znaleźć miejsce dla rowerzystów. Teraz musimy nadrabiać te zaległości - trzeba m.in. zmieniać prawo i dostosowywać infrastrukturę dróg - przyznał inżynier Galas.
Adam Sobieraj, rzecznik Zarząd Dróg Miejskich, wyraźnie odciął się zaś od słów jednego ze swoich poprzedników, który stwierdził, że "Warszawa to nie wieś, żeby po niej rowerem jeździć".
Musi powstać spójna sieć rowerowa
Wszyscy przyznali jednak, że trzeba bardzo dużo zrobić, żeby po mieście jeździło się na rowerze wygodnie i bezpiecznie. Nie wystarczy jednak sama budowa nowych ścieżek czy malowanie pasów rowerowych. - Ważne jest, żeby wreszcie powstała spójna sieć rowerowa. Nie można też pozwolić, żeby wciąż powstawały buble, czyli niezgodne z prawem uskoki na ścieżkach, które często mają kilka centymetrów, chociaż prawo zezwala tylko na jeden centymetr. Konieczny jest odpowiedni nadzór nad budową dróg rowerowych - stwierdził Marcin Jackowski z Zielonego Mazowsza.
W czasie dyskusji dostało się także samym rowerzystom. Przypominano, że często sami łamią przepisy - m.in. nagminnie przejeżdżają przez przejścia dla pieszych, szarżują na chodnikach. Od razu padły kontrargumenty, że rowerzyści wybierają chodniki, bo bardzo często nie czują się bezpiecznie na ulicach. - Kierowcy nagminnie mijają cyklistów z dużą prędkością i nie zachowują przy tym bezpiecznej odległości, czyli minimum jednego metra - zauważył Jacek Grunt-Mejer, psycholog transportu z Uniwersytetu Warszawskiego, a także praski społecznik, który walczył o Targową bardziej przyjazną dla pieszych i rowerzystów.
Ciekawe pomysły
Wszyscy zgodzili się, że konieczna jest lepsza edukacja skierowana do wszystkich użytkowników dróg - pieszych, cyklistów i kierowców. Ciekawsze propozycje zgłaszane przez uczestników warsztatów to m.in.: * wprowadzenie do szkół przedmiotu "Edukacja komunikacyjna" * obowiązkowe przejazdy na rowerach w czasie kursów na prawo jazdy (uświadomiłyby, jakie problemy napotyka cyklista na drodze i jak powinien się zachować kierowca) * większa liczba wideorejestratorów w radiowozach, które nagrywałyby niebezpieczne zachowania na drodze * organizowanie wspólnych przejazdów na rowerach środowisk cyklistów razem z policjantami (żeby policja bardziej poznała problemy cyklistów) * częste patrole policyjne na rowerach. Asp. Robert Opas ze stołecznej policji odnosząc się do tych ostatnich propozycji stwierdził, że wielu mundurowych dojeżdża na rowerach do pracy do Pałacu Mostowskich (siedziba stołecznej policji). Przyznał jednak, że wspólne przejazdy na rowerach mogłyby być dobrym pomysłem.
Pojawił się także apel do mediów, żeby nie podjudzać jednych na drugich - np. rowerzystów na kierowców czy pieszych na cyklistów. Rolą dziennikarzy ma być m.in. to, żeby ciągle piętnować niebezpieczne zachowania - przekraczanie prędkości czy jazda po pijanemu. - A media zwykle zajmują się bezpieczeństwem na określonej ulicy, jeśli dojdzie do śmiertelnego wypadku - utyskiwał Adam Sobieraj.
Może choć część tych pomysłów uda się teraz wdrożyć. Ruch należy teraz m.in. do miejskich urzędników, policji czy Ministerstwa Edukacji.