Wyobraź sobie, że Tour de France wielokrotnie zaczynał się poza terenem Francji, raz (nie pamiętam żeby więcej, proszę poprawcie mnie jeżeli się mylę) nawet po drugiej stronie Kanału La Manche tak samo inne krajowe toury przejeżdżają, zaczynają albo kończą etapy poza granicami kraju gospodarza, więc nie jest to nic dziwnego w kolarskim światku.
Nie no jasne, tylko że wtedy nazwa "Tour de France" lub "Tour de Pologne" jest nieco nie na miejscu
Lang, z braku możliwości zorganizowania prawdziwie górskich etapów w Polsce, w celach promocji wyścigu i naszego kraju poza granicami, i pewnie z tęsknoty do Włoch gdzie tyle lat jeździł, mieszkał itd, dogadał się z władzami regionu Trentino i wymyślili coś takiego.
Osobiście rozumiem, gdyby etapy górskie TdP skakały sobie wokoło granic Polski, Słowacji i Czech, bo tak się po prostu geograficznie złożyło, że tam mamy największe góry w okolicy i inaczej nie za bardzo się da. Nie obraziłbym się o start lub metę kilku etapów u naszych południowych sąsiadów. Ale startu wyścigu o pół Europy dalej, a potem "przeskoku" o 3000km do Polski zwyczajnie nie kumam.
Obstawiam, że chodzi o kasę, promocję i sponsorów (bo niby o co innego mogłoby chodzić?). Tylko, że Tour de Pologne nigdy nie będzie Giro de Italia i warto po prostu mieć tego świadomość. To są inne kraje, inne wyścigi, inne góry! Na tym przecież polegał TdP i każdy tour danego kraju, że kolarze jeździli po tym kraju i pokazywali przy okazji co w nim jest ciekawego (a ostatnio pokazywali które miasto stać na zapłacenie Lang Team).
Moim zdaniem nawet nie należy próbować na siłę robić Giro z TdP (ani odwrotnie) bo w ten sposób można zabić klimat wyścigu. Niech TdP będzie TdP, a Giro niech będzie Giro.
Sam nawet nie wiem czy mi się to podoba czy nie, ot trend światowy.
Mnie się nie podoba.
Jak Czesio Superstar chce robić wyścig we Włoszech, albo paneuropejski (z Włoch do Polski), to nie mam absolutnie nic przeciw, niech robi. Ba, uważam że to fajny pomysł, by kolarze Europy (i świata) ścigali się po całej Europie, we wspólnym wyścigu paneuropejskim, podkreślając w ten sposób, że Europa ma Shengen i jest połączona. Chętnie bym oglądał taki wyścig przemierzający Europę od Karpat przez Alpy aż nad ocean.
Ale nazywanie takiego wyścigu Tour de Pologne jest chore i nie na miejscu, bo to już nie jest "wycieczka po Polsce". To powinna być nowa marka, a Lang Team nie powinno chodzić na skróty tylko po to by oszczędzić na kosztach tworzenia tej marki.