A nie masz dzwonka tudzież innego MOCNO PRZENIKLIWEGO sygnału dźwiękowego...Jeśli masz to używaj c pełną premedytacją.
Ale to już na nikogo nie działa, nawet gwizdek się już nie sprawdza....
Na sytuacje, gdy nic innego nie działa i nie da się pacjentom przemówić do rozsądku, dość dobrze sprawdza się korba roweru poziomego. Gdy zęby korby zaczynają wymownie i sugestywnie wirować obok lewej łydki i uda takiego zatwardziałego miłośnika lewej strony ścieżki, potrafią naprawdę szybko i sprawnie zrobić Ci miejsce na wyprzedzanie (czasem nawet kosztem powpadania na siebie). I, co ciekawe, często już nie jadą dalej obok siebie, albo przynajmniej nie udają, że są jedyni na ścieżce.
No bo skąd mają wiedzieć jak się zachować, skoro nikt w szkole ich tego nie uczył, impreza na sali gimnastycznej czy parku pt. karta rowerowa - dobry żart
Dokładnie. Ta wiedza na veturilowców nie spłynie z niebios. Oni muszą się tego albo dowiedzieć, albo nauczyć na własnych błędach. Szacuję, że najbliższe 3 lata to będzie właśnie ten czas nauki, gdzie będzie więcej dzwonów i niefajnych sytuacji z Veturilowcami.
Działania edukacyjne miasta, budowanie pseudo infrastruktury rowerowej, tłumaczenie eksperta że po chodniku nie wolno, ale jednak trzeba.
No właśnie, miasto i Policja dają sprzeczne sygnały. Mówiąc ludziom, że "chodnik nie jest dla nich, a jednocześnie, że "jezdnia jest dopiero przedostatnim miejscem, na którym rowerzysta może się pojawić", wysyłają tym ludziom wyraźny sygnał, żeby jednak jezdnie omijali i jeździli po chodnikach. Tak było mówione w filmikach robionych przez ZTM, tak w kółko powtarzają ludzie z policji i WORDów. I niestety zupełnie nie zdają sobie sprawy z konsekwencji.
Niestety by wygonić ludzi z chodników, trzeba "odczarować" jezdnie, mówić że powinno się nimi jeździć. Owszem, wtedy może zwiększy się liczba cyklistów jadących po jezdni tam, gdzie powinni jechać po ścieżce. Ale IMO piesi są ważniejsi niż kilku kierowców, co będzie musiało na chwilę przyhamować.
Samych vetorillowców bym specjalnie nie winił, takie są owoce ponad dekady zaniedbań i pozorowanych działań miasta.
Dokładnie.
Od początku pisałem, że jak otworzą Veturilo, na ulice wylegną dziesiątki tysięcy niedoświadczonych i zielonych ludzi, którzy nie będą umieli jeździć. Wtedy - a był to sierpień w ubiegłym roku - wyzwano mnie od pesymistów, czarnowidzów i innych takich, co się nie znają na rowerach. Rok nie minął i się okazuje, że jednak miałem rację, że otwieranie systemu bez wcześniejszego przygotowania centrum miasta na nowe rzesze rowerzystów, nie było najbardziej trafnym pomysłem.
Miasto właśnie w sposób spektakularny i efektowny przegrywa własny sukces. Bo Veturilo jest sukcesem, tylko sukcesem, za którym teraz MUSI iść miejska infrastruktura. Zwłaszcza w centrum.