@Raffi, to są ogólne pojęcia, i choćby z tego powodu, że zostało to tak właśnie określone, nie oczekiwałbym, aby ubezpieczyciel specjalnie wiążąco się dla Ciebie dopowiadał (gdyby chciał to zrobić, sprecyzowałby definicję w OWU), ale raczej nie obawiałbym się, że jazda w pracy, czy jazda na jakiejkolwiek Masie pod nie podpada, ponieważ nie jest to jazda wyczynowa, czyli połączona z rywalizacją w celu osiągnięcia jak najlepszego wyniku. Za to rajdy typu Mazovia już tak.
Niby tak, ale wolałbym by się o tym wypowiedział jednak człowiek "z branży", od samego ubezpieczyciela. A najlepiej by nie tyle sam mi coś obiecał, co powiedział jak takie info uzyskać od samego PZU, oficjalną drogą, na papierze firmowym i z pieczątkami
Albo ile kosztuje umowa bez tej klauzuli.
Właśnie dlatego, że definicje w OWU są przeuroczo niedokładne i mogą być różnorodnie interpretowane, albo nadinterpretowane - zależnie od potrzeb. A na wiarę w dobre intencje jakiejkolwiek instytucji zaufania publicznego i działanie w moim interesie to ja już chyba za duży jestem
Ekstremalne warunki klimatyczne to naprawdę ekstremalne warunki klimatyczne. Przykładowo ubezpieczenie podróżne mbanku definiuje je jako "pustynia, wysokie góry (powyżej 5500 m.n.p.m.), busz, bieguny, dżungla, tereny lodowcowe i tereny śnieżne wymagające użycia sprzętu zabezpieczającego lub asekuracyjnego, obszary niezaludnione oraz inne ogólnie uznane za ekstremalne itp."
Ale czasem próbują (choć akurat nie mbank) pod to podciągnąć normalny sztorm na morzu, byleby tylko nie wypłacić gigantycznej kasy za holowanie i naprawę żaglowca, o którym było głośno jakiś czas temu. Może pamiętasz, bo krzyczały o tym wszystkie media.
Poza tym mnie chodziło o ekstremalne wykorzystanie roweru, a nie ekstremalny klimat. Czy rozumieją przez to np skakanie na hopkach i downhill 80km/h między drzewami, czy 50km/h na poziomie po płaskim, 181km zrobione w ciągu dnia z sakwami lub jazda do pracy przez korek też się pod to kwalifikuje. Pole do interpretacji jest radośnie szerokie, a ja nie jestem naiwny, by kupić bez upewnienia się, że w razie co naprawdę to odszkodowanie zobaczę.
Jeśli coś nie jest zdefiniowane w OWU lub jest nieprecyzyjne, to możesz być pewien, że interpretacja będzie na twoją niekorzyść. Pytanie tylko, czy kwota odszkodowania będzie na tyle wysoka, że będziesz chciał iść z tym do sądu.
Dokładnie tak jest. Kilka razy Tatuś rozwalił samochód i zawsze ubezpieczyciel (czy nasz, czy sprawcy) starał się wypłacić jak najmniej kasy w jak najpóźniejszym terminie, który byłby jeszcze zgodny z prawem i warunkami umowy. Trochę tych sztuczek już przerobiłem (jak chcesz to kiedyś opowiem w realu), a nie koniecznie mam chęć poznawać te najprostsze sztuczki, oparte na nieumiejętności czytania ze zrozumieniem i logicznego myślenia.
I nie jest to kwestia PZU, czy innej pojedynczej spółki oferującej ubezpieczenia, a całej branży ubezpieczeniowej. Oni mają konflikt interesów wpisany w charakterystykę działalności. Mogą albo być świetnym ubezpieczeniodawcą szybko wypłacającym wysokie odszkodowania i mającym zadowolonych klientów (i czasem robiących ubezpieczyciela w jajo), albo być dobrą firmą generującą zysk i dającą zarobić akcjonariuszom lub innym właścicielom wypłacając klientom jak najmniej, jak najpóźniej (czasem sami robiąc ludzi w jajo). W praktyce wszyscy ubezpieczyciele pływają gdzieś pomiędzy tymi dwiema skrajnościami. A ja nie mam chęci sprawdzać gdzie konkretnie, wolę by ubezpieczalnia sama mi to wyjaśniła
A w dobre intencje nie ma co wierzyć. No chyba, że ktoś lubi wywalać kasę w błoto, ale wtedy lepiej oddać ją mnie, przyjmę w każdej ilości. Jakby co, grzecznie wypłacę należne odszkodowanie*. Naprawdę, obiecuję, no w ogóle, jak bum-cyk-cyk**