Mała lekcja ekonomii.
Czy tor stoi pusty, czy ktoś po nim jeździ, kosztuje niemal tyle samo, bo cały czas trzeba go ogrzewać i utrzymywać - inaczej drewno się wypaczy, zgnije i wszystko szlag trafi. Można oczywiście wyłączyć światło, a dyrekcja może oszczędzać na telefonach i limuzynach, ale z kosztów na utrzymaniu się za bardzo nie zejdzie, bo większość to koszty stałe, niezmniejszalne!
Jedyne co można zrobić, by nie być na minusie, to zwiększać przychody toru. Źródłem takich przychodów może być sponsor, ale tak się składa, że kolarstwo torowe nie jest zbyt ciekawe dla sponsorów, bo to mało znana dyscyplina, której prawie nie ma w mediach, a zwłaszcza w TV (tak, za to płacą sponsorzy, sport oni mają w dupie!). W dodatku mamy kryzys, więc sponsorzy generalnie się szczypią, a tną w pierwszej kolejności to, co się im słabo zwraca. Poza tym sponsor, dziś może być, a jutro go może nie być. Wniosek taki, że kasy trzeba szukać gdzie indziej. Inaczej tor zbańczy.
Przychodów można też szukać w wynajmie toru. Z tym jednak też nie jest tak różowo. Tor to trzy totalne nisze - torowcy, których w kraju jest pewnie garstka, kurierzy których jest nawet mniej i cykliści poziomi, też niezbyt liczni. Tor to usługa niszowa, którą zainteresowanych jest MOŻE 300 osób w kraju, a może i mniej. To duży problem, bo przecież rok am 365 dni do zapełnienia w grafiku wynajmu... przy 300 potencjalnych klientach to duże wyzwanie nawet dla najlepszego handlowca
Przy czym dwie ostatnie grupy jak im się odmówi, zabiorą swoją kasę i sobie zawody po prostu zrobią sobie gdzie indziej. Nic ich nie trzyma. Tylko torowcy są klientem pewnym, tylko Oni nie mają wyjścia i muszą płacić na utrzymanie toru regularnie, muszą z niego korzystać. Ale jak pokazuje życie, sami torowcy nie starczają, by tor utrzymać.
Wniosek jest taki, że pozostałym dwóm grupom potencjalnych klientów (kurierzy i poziomkowcy) trzeba wejść w tyłek by zechcieli zostawiać jak najczęściej jak najwięcej gotówki, bo inaczej oni mogą iść gdzie indziej, nawet na ulicę z otwartym ruchem kołowym. Trzeba im nie tylko ułatwić zakup usługi, ale wręcz ich do tego zachęcać by na tor wracali regularnie. Ba, nawet to może być za mało, możliwe, że trzeba wręcz stworzyć rynek zbytu na usługi wynajmu toru i zaprosić na tor jeszcze inne grupy rowerzystów...szosowców, MTB, cyklistów miejskich...
Tymczasem co robi związek? Z jednej strony PZKol bankrutuje wśród szlochów działaczy, a z drugiej ci sami ludzie zwyczajnie nie chcą zarobić, gdy się im daje kasę do ręki i odrzucają w porywach 2/3 potencjalnych klientów (kurierzy też podobno mieli problem by zawody sobie zorganizować na tym torze) na bardzo niszową usługę, do której PZKol musi niemało dopłacać. Sam przyznasz, że ekonomicznie to działanie się kupy nie trzyma