Mam wrażenie, że Twój problem jest mało komunikacyjny. Po prostu mieszkasz za daleko od roboty. Na Twoim miejscu rozważyłbym możliwość wynajęcia czegoś bliżej i przeprowadzki tam.
Ja nie Pimpf, żeby pracę uzależniać od dystansu codziennie przejechanych kilometrów.
Przykład podałem jako czystą retorykę.
Możesz podać skąd masz takie dane? Bo miasto podaje w badaniach, że średnie długość trasy to OIDP około 5km. Czyli wcale nie dużo. Odpowiednik 15min lajtowego rowerku lub godzinnego spaceru.
Miasto podaje w wynikach... jasne, a badania przeprowadzili w dzielnicy Śródmieście.
Ja pracuję na woli. Chociażby u mnie w pracy ludzie dojeżdżają... z Grodziska, Tłuszcza, Błonia, Konstancina, Ursynowa, Ursusa, Zielonki, Rembertowa.
Średnia spokojnie wyjdzie grubo ponad 15 km.
dyskusja, w którą się zapędzacie jest jałowa
Dokładnie. Stan, nie traktuj wszystkiego tak osobiście. Ty być może faktycznie musisz jeździć autem, nikt Ci tu wyrzutów nie robił.
Ale są tysiące ludzi co nie muszą, a jeżdżą i przez to Ty masz dłużej, bo utykasz w korku. Przez wiele lat widywałem to najlepiej na przykładzie mojego osiedla. 3/4 ludzi mieszkających tu pracowało 3km dalej w FSO. Miało 3 bezpośrednie linie w szczycie co kilka minutek i strzeżony parking rowerowy dla pracowników. Zgadnij, czym dojeżdżali? I zgadnij na co narzekali? Na korki na Modlińskiej, które sami tworzyli. Zabawne było to, że rowerem zwykle dojeżdżałem szybciej niż Oni i to nierzadko jadąc lajtowo po chodniczku, a nie jezdnią
Już to wyjaśniałem, ale powtórzę...
jestem zdania, że część osób nie musi dojeżdżać autem... ale Strom wrzucił wszystkich do jednego worka.
Skąd on w ogóle ma czelność wypowiadać się, że "większości jest auto zbędne"?
Sam nie ma prawa jazdy i samochodu, nie jeździ, nie rozumie tego, a się wypowiada krytycznie.
No takiej prowokacji, to nie mogłem odpuścić!
Ja sam dojeżdżam komunikacją miejską i dochodzę piechotą 2 km ze stacji PKP do pracy. Z powrotem tak samo.
Po prostu nie lubię, jak się ktoś wypowiada, nie starając nawet zrozumieć drugiej strony i na przykładzie jednej Pani, która zrobiła z siebie idiotkę, wszystkich kierowców wrzucać do jednego wora!
To jest chore.
Warto wspomnieć, że spora część tych atrakcji powodowana jest właśnie przez parkujących. Np poluzowane płyty to w prostej linii rezultat tego, że na chodnik przeznaczony do masy pieszego ładują się o wiele cięższe pojazdy. Tak samo prowadzenie wózka chodnikiem kłopotliwe bywa często dlatego, że trzeba się przeciskać między nielegalnie parkującymi autami.
Nie przeczę, że spora część jest spowodowana przez parkujących... ale nie wszystkie i nie zawsze i z pewnością nie większość.
No ale samochód jest ZŁY.
Oddalenie przystanku o 500m to też często rezultat tego, że ktoś robiąc projekt ulicy walczył o jak największą liczbę miejsc do parkowania. Walczył na wniosek kierowców, bo przecież nie tych, co jeżdżą zbiorkomem
No i też nie tych, co jeżdżą samochodami i wolą wybrać taką formę transportu.
Jadąc rowerem do biurowca 13 km... w garniturze - życzę sukcesów w życiu zawodowym.
Dojeżdżałem 15 km najpierw cztery lata do szkoły, a obecnie od roku do pracy, w biurowcu jednego z dużych koncernów. Tak, mamy dress code - nie można chodzić w byle czym i śmierdzieć. Nie, nie jeżdżę w garniaku, tylko w ciuchach rowerowych. Tak mam w robocie prysznice, ale nie korzystam. Po prostu jadę wolniej, po czym przemywam się w kiblu (umywalkę na pewno też masz w pracy) i przebieram w czyste, pachnące, cywilne ciuchy (kibel tez na pewno masz w robocie).
Raffi, niektórzy są się w stanie umyć nawet w szklane wody. To tylko kwestia chęci i umiejętności.
Nie nie każdy musi chcieć.
Dress code... niektórzy mogą jasno dać do zrozumienia, że czują się nieprzyjemnie w towarzystwie przepoconej osoby, a niektórym umycie się w umywalce i przebranie nie wystarcza.
1. Człowiek prowadzi mały osiedlowy sklep (warzywniak lub z artykułami dla zwierząt), nie ma powierzchni magazynowej i musi dowozić towar z hurtowni codziennie. To co? Komunikacją miejską na plecach ma to wozić?
Nie wiem jak jest z innymi sklepami, ale te na moim osiedlu to wszystkie sklepy dostawy mają załatwiane przez pojazdy hurtowni. Nie dlatego, że właścicieli nie byłoby stać na auto, albo że nie lubią nim jeździć. Dlatego, że tak jest im łatwiej, bo nie muszą na wiele godzin zostawiać sklepu bez opieki, albo zatrudniać dodatkowej osoby.
Ale załóżmy, że sprzedawca jest zaprzyjaźniony i realizuje nawet najdziwniejsze zamówienia, a hurtownie ma po drodze i nie ma dostępu do internetu, żeby złożyć zamówienie ONLINE, a w hurtowni pracuje taka fajna, zawsze uśmiechnięta Pani Kasia. (Tego argumentu nie przebijesz!
)
2. Dajmy na to, że ktoś pracuje na Odolanach (jakaś kobieta) tam jeździ autobus raz na ruski rok, a droga piesza nie jest sympatyczna i zachęcająca, poza tym od przystanku także trzeba sporo przejść. I co w takim przypadku samochód też jest zbędny? Ja bym czuł się spokojniejszy, gdyby moja kobieta jeździła do pracy w takim miejscu samochodem.
Nie wiem jak z Odolanami, ale na Utratę (chyba porównywalne zadupie) to spokojnie dojeżdżałem do pracy rowerem z Białołęki. Także jesienią i zimą. Rower tam to było zresztą jedyne sensowne wyjście - autobusy jeździły co 30-45 minut, a samochody utykały w korkach.
Raffi, ok ale są inne argumenty. Kobieta może się bać, może nie chcieć, może nie mieć siły (względy zdrowotne).
3. Rodzina ma dziecko albo dwójkę... to im samochód także jest zbędny, bo powinni siedzieć w domu z dziećmi?
Gromanik ma w tej kwestii spore doświadczenie. Ma dwójkę i dojeżdża do pracy dalej niż Ty. Nie ma samochodu. Nigdy nie twierdził, że to problem. Inny przykład to Wojtek Szymalski. Nie pamiętam, czy ma jedno czy dwójkę, ale sobie radzi. Samochodu nie ma też np Czajnik, który też już jest tatusiaty i dzieciaty.
I pewnie tysiące innych rodzin.
Raffi, owszem. Takie przypadki znam i ja. Chociażby Olaf, Jojek i inni...
Nie mówię, że się nie da.
Powtórzę, chcę Storma nauczyć, żeby patrzył dalej niż czubek własnego nosa, bo już jego arogancja i krytykowanie wszystkich dookoła przestaje być zabawne.
Nie twierdzę, że auto nie ułatwia życia. Sam mam auto, to przydatny wynalazek i lubię z niego korzystać.
Ale wydaje mi się, że mylisz ułatwienie z brakiem innej możliwości Nie potrzebnie, bo przecież nikt Cię palcem nie wskazywał, że jesteś wielkie zło, albo coś w tym stylu. Wrzuć na luz
Raffi, nie mylę.
Powiem więcej, sam jestem przeciwnikiem kupowania samochodu kombi w dieselu, tak ulubionym i najczęściej kupowanym przez Polaków... bo trzeba przewieźć, trzeba zawieźć...
I tak zamiast kupić glazurę w Castoramie i zapłacić za transport 100 zł, to oni wolą przewieźć sami i zapłacić 1400 zł na wymianę amortyzatorów i tylnego zawieszenia.
Rozumiem wszystkie Twoje argumenty i się z nimi w stu procentach zgadzam. Tylko Storm nie potrafi zaakceptować innego sposobu myślenia i rozumowania. To Storm traktuje wszystkich myślących inaczej jak mięso armatnie, a na to jakoś moja etyka nie pozwala mi się zgodzić...