Autor Wątek: [Policyjni] Parkowanie po polsku. Zablokowała ruch tramwajowy... bo zobaczyła...  (Przeczytany 8513 razy)

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

storm

  • Gość
http://policyjni.gazeta.pl/Policyjni/1,91152,11020821,Parkowanie_po_polsku___Zablokowala_ruch_tramwajowy___.html
Cytuj
Parkowanie po polsku. 'Zablokowała ruch tramwajowy... bo zobaczyła przecenę'
[...]
Widok samochodów zastawiających chodniki, przejścia dla pieszych, blokujących bramy wjazdowe czy dojazdy do posesji to codzienność w centrach miast. Jak mówi rzeczniczka warszawskiej straży miejskiej Monika Niżniak, kierowcy wykorzystują każdy najmniejszy fragment wolnej przestrzeni. - Nieważne czy to jest trawnik, nieważne czy to jest nowy chodnik, nieważne, że miasto właśnie oddało nowy bardzo ładny skwer. Po dwóch, trzech miesiącach takie miejsca wyglądają jakby jeździły po nich czołgi - mówi rzeczniczka.

 Czasami - jak dodaje - strażnikom, którzy jadą na interwencję wręcz opadają ręce. - Mieliśmy przypadek pani, która w zimie postawiła samochód na torowisku, tylko dlatego, że w sklepie zobaczyła dużą przecenę. Bardziej interesowała ją przecena sukienki niż to, że zablokowała ruch tramwajowy. Później tłumaczyła się, że nie zauważyła torów - relacjonuje Niżniak.
[...]
- Żeby znaleźć miejsce w pobliżu domu muszę jeździć w kółko. Czasami zanim coś się zwolni jeżdżę tak pół godziny - mówi nam mieszkanka ul. Mokotowskiej w centrum Warszawy. Nie wszystkim wystarcza jednak cierpliwości. Jak mężczyźnie, który kilka dni temu włączył światła awaryjne i zaparkował blokując jeden z pasów ruchu na ulicy Polnej. - Co robić, objechałem cały kwartał dwa razy. Nie ma miejsc, a zakupy muszę zrobić, więc się parkuję jak się da. Podatki płacę jak wszyscy inni, a parkować nie mam gdzie.
[...]


1. Sukienka ważniejsza niż zablokowanie ruchu innych pojazdów i kierowanie swoim samochodem? Ależ szanowna pani - nie musi pani mieć prawa jazdy, poruszając się pieszo i autobusami czy tramwajami na pewno będzie pani miała więcej czasu na oglądanie wystaw i robienie zakupów - jednocześnie nie tarasując drogi swoim samozłomem.
Wniosek: zabrać prawo jazdy. Ta pani do chodzenia po sklepach go nie potrzebuje przecież, prawda?


2. Po co komu samochód jak nie ma gdzie go zaparkować? W takiej japonii, aby kupić samochód tzreba udowodnić, że ma się wykupione miejsce parkingowe. To samo powinno być właśnie w Polsce. Nie masz miejsca - to gdzie zaparkujesz? Na którym trawniku? I kto zapłaci za jego renowację?
Płacenie podatków NIE OZNACZA, że ma się prawo parkować gdzie się podoba. To mi przypomina tłumaczenie złodzieja czy bandyty, którzy napadają bo...... potrzebują. I to ich przecież tłumaczy doskonale, prawda?


Rozwiązanie: walić MAKSYMALNE kary. Aż ci ludzie zrozumieją, że w mieście, przeciętnemu mieszkańcowi tegoż, samochód jest de facto ZBĘDNY.


Woydzio

  • Gość
W takiej japonii, aby kupić samochód tzreba udowodnić, że ma się wykupione miejsce parkingowe. To samo powinno być właśnie w Polsce
Świetne rozwiązanie! Wykupię sobie miejsce parkingowe w Lubiatowie (taka wieś na Pomorzu między Łebą a Białogórą). A że swoją furą nie ruszę się z Warszawy (i okolic) to inna sprawa. Wykupione miejsce będę miał.
 :D
Rozwiązanie: walić MAKSYMALNE kary. Aż ci ludzie zrozumieją, że w mieście, przeciętnemu mieszkańcowi tegoż, samochód jest de facto ZBĘDNY.
Mój ojciec ma pracę wymagającą samochodu - rowerem czy zbiorkomem nie przewiezie kilkudziesięciu kilogramów sprzętu i wyposażenia akwariów. Mój szef też ma pracę wymagającą samochodu - piętnastu dubeltówek, pięciu sztucerów i dziesięciu pistoletów inaczej niż samochodem nie przewiezie. Maszynę do malowania i kilka kubłów z farbą (każdy po 30 kg) oraz trochę skrzynek z niezbędnym przy malowaniu wyposażeniem też raczej ciężko byłoby przewieźć w inny sposób niż samochodem.
Woydzio

Drex

  • Gość
Storm by wozil taczkami. xD

Offline kaczor1

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 734
    • www.kaczor2.blogspot.com
W takiej japonii, aby kupić samochód tzreba udowodnić, że ma się wykupione miejsce parkingowe. To samo powinno być właśnie w Polsce
Świetne rozwiązanie! Wykupię sobie miejsce parkingowe w Lubiatowie (taka wieś na Pomorzu między Łebą a Białogórą). A że swoją furą nie ruszę się z Warszawy (i okolic) to inna sprawa. Wykupione miejsce będę miał.
 :D
Rozwiązanie: walić MAKSYMALNE kary. Aż ci ludzie zrozumieją, że w mieście, przeciętnemu mieszkańcowi tegoż, samochód jest de facto ZBĘDNY.
Mój ojciec ma pracę wymagającą samochodu - rowerem czy zbiorkomem nie przewiezie kilkudziesięciu kilogramów sprzętu i wyposażenia akwariów. Mój szef też ma pracę wymagającą samochodu - piętnastu dubeltówek, pięciu sztucerów i dziesięciu pistoletów inaczej niż samochodem nie przewiezie. Maszynę do malowania i kilka kubłów z farbą (każdy po 30 kg) oraz trochę skrzynek z niezbędnym przy malowaniu wyposażeniem też raczej ciężko byłoby przewieźć w inny sposób niż samochodem.
Woydzio
W mojej firmie, 90procent pracowników również potrzebuję do pracy samochodu. 
IX Zlot Rowerów Poziomych Bełchatów 2016


"30 ucisków 2 wdechy. Bo poza życiem w internecie istnieje to prawdziwe, które czasem na chwilę się zatrzymuje"
Autor nieznany

Woydzio

  • Gość
Storm by wozil taczkami. xD
To trochę by mu się zeszło  :D Na ostatnio malowany parking musiałby dymać z taczkami z Prymasa Tysiąclecia x Wolska na Bokserską i przetransportować w ten sposób mniej więcej tonę sprzętu  ;D A czasowo byłby na pewno gorszy  ;D
Woydzio

Offline Stanley

  • Nowicjusz
  • *
  • Wiadomości: 25
  • Płeć: Mężczyzna
Storm, to jaki jest przeciętny mieszkaniec miasta według Ciebie?
I o jakim mieście mówisz, bo chyba nie o Warszawie, która nieustannie się rozbudowuje, co skutkuje pogorszeniem się sieci komunikacyjnej.

Na przykład:
Mieszkam w Ursusie a pracuję w Lawendowie. Zakres administracyjny Warszawa, komunikacja miejsca obejmuje ten zakres.
Żeby dojechać z Ursusa (pętla na osiedlu Niedźwiadek), na ulicę Skarbka z Gór (przed Markami). W godzinach szczytu to teoretycznie 89 minut. Konia z rzędem, kto przejedzie ten dystans w tym czasie! W godzinach porannego bądź popołudniowego szczytu w jedną bądź drugą stronę nie ma możliwości, żeby komunikacją miejską przebyć ten dystans w czasie krótszym niż 120 minut. Dwie godziny w jedną + dwie w drugą + osiem w pracy... całe dwanaście godzin... a kidy dzieci odebrać z przedszkola? Kiedy zrobić zakupy? Kiedy iść do kina?
Mając samochód zaoszczędzam do dwóch do trzech godzin.

Samochodem jest najszybciej czy tego chcesz czy nie.
Przeciętny mieszkaniec miasta ma do pokonania znaczny dystans pomiędzy miejscem zamieszkania a miejscem zatrudnienia... i wierz mi, że nie każdy pracuje bądź mieszka w pobliżu komunikacji szynowej, która jest najszybsza (ale nie wszędzie dociera).
« Ostatnia zmiana: 24 Sty 2012, 15:20:26 wysłana przez Stanley »

Offline adriansocho

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 614
  • Płeć: Mężczyzna
  • All terrain, all mountain.
    • Profil na fejsie
Tak, to fajnie, że jeździmy rowerami i walczymy o poprawę warunków jazdy rowerem, skoro na swoim forum gadamy o samochodach. Dyskusja typu "inni powinni jeździć samochodami" a "ja potrzebuję jechać samochodem, bo" jest bez sensu, jeżeli nie uwzględnimy w niej danych liczbowych. Pewien odsetek ludzi nie wozi kilogramów sprzętu czy dubeltówek, albo nie wybrał sobie miejsca pracy 2h od swojego domu. I te osoby powinny korzystać z komunikacji miejskiej zamiast z auta. Nie wiem, jaki to odsetek osób blokujących miasto dwa razy dziennie, chciałem tylko nadmienić, że dyskusja, w którą się zapędzacie jest jałowa (zakończy się remisem), jeśli nie uwzględnicie danych ilościowych.
    Niestety, wygląda to tak: skoro ty i 25% osób takich jak ty macie do pracy łatwy dojazd zbiorkomem czy rowerem, i nie wozicie ze sobą dzieci/mebli/sprzętu elektronicznego/sztucerów to jeździjcie zbiorkomem, dzięki czemu reszta z nas będzie miała łatwiej dojeżdżać autem. Wy się poświęćcie, a my będziemy mieli łatwiej. Tak to wygląda i nikt nie chce być tym, który przyczyni się do zmniejszenia ruchu aut na drogach - typowa postawa trochę jak pies ogrodnika. Poza tym prestiż dojeżdżania autem...
AdrianSocho

Offline Stanley

  • Nowicjusz
  • *
  • Wiadomości: 25
  • Płeć: Mężczyzna
Adrian, zapraszam do Ursusa na poranny pociąg o 7.08...
i życzę powodzenia przy wsiadaniu, bo będzie Ci ono potrzebne. :)

Mi nie chodzi o licytowanie się ze Stormem czy kimkolwiek innym, bo także uważam podobnie jak Ty, że jest to bez sensu.

Ja po prostu pokazuję Stormowi, że nie może traktować ludzi swoją własną miarą.

Skoro jemu auto nie jest potrzebne to ok, ale niech spróbuje zrozumieć racje innych i uszanuje je i to, że są takie osoby, którym bez samochodu jest zwyczajnie ciężko.

Niech pojedzie komunikacją miejską z wózkiem spacerowym dla niemowlaka, nawet z tego swojego Ożarowa do pracy, to się przekona, że są gorsze rzeczy niż zbyt duża ilość samochodów zaparkowanych gdzie popadnie, a nie będzie używał sformułowań typu "walić maksymalne kary". To jest bardzo niesprawiedliwe i ograniczone podejście do tematu.

Ja jeżdżąc z Ursusa na róg Towarowej i Al. Solidarności wolę pojechać samochodem niż komunikacją czy rowerem.

Powód jest prosty:

czasowo jadę tak samo ale za to nie uprawiam sportu ekstremalnego jakim jest wsiadanie do przepełnionego pociągu, a i nie spocę się tak, żebym musiał się odświeżać przed wejściem do pracy. A że kosztuje mnie to miesięcznie 100 zł drożej... cóż, za wygodę się płaci, ale nikt mi nie będzie mówił, że jest mi to niepotrzebne, bo przy obecnym stanie komunikacji Warszawy i natłoku ludzi przyjezdnych "słoików", to samochód jest zwyczajnie jedną z opcji, do której każdy z nas ma prawo, de facto, a nie jest zbędny.
« Ostatnia zmiana: 24 Sty 2012, 19:56:12 wysłana przez Stanley »

storm

  • Gość
Stanley - przesadzasz nazywając mnie wrogiem samochodów, zwłaszcza, że wiesz gdzie pracuję :P
Po kolei zatem: piszesz, że traktuję ludzi swoją miarę. Absolutnie nie i proszę nie wpychaj mi takich BZDUR do ust, bo to g...o prawda. Mam ludzi w pracy, którzy dojeżdżają z Zadupia Mniejszego - oni faktycznie muszą mieć jak dojechać rano, a najbliższy przystanek PKSu mają gdzieś... dalej. Ale mam też koleżankę, która miała do pracy 5km i mogłaby przyjechać autobusem, ale po co się męczyć? Lepiej zapychać Al.Krakowską ile się da... ;P
Mnie osobiście autko by się przydało - mieszkam daleko, aby dojechać do pracy muszę jechać naokoło zbiorkomem przez Śródmieście (sic!!!), chociaż rowerem da się przejechać na skos.


Komunikacja miejska z wózkiem? I tu sie kłania twój brak znajomości Stanley moich połączeń w Ożarowie. Otóż tym wózkiem bez najmniejszego problemu wjadę do porannego Flirta, znajdę kilka wolnych miejsc i usiądę. To że u ciebie tak się nie da - no cóż. (i kto tu kogo mierzy swoimi miarami Stanley????)
"Jadąc z ursusa do Al.Solidarności". Wybacz, ale też się da, a najleprzym przykładem jestem ja, jeżdżący onegdaj tamtędy Al.Jerozolimskimi czy innymi dróżkami pobocznymi. Kwestia sięgnięcia po mapę, przebrania map na Google Maps (sprawdzenia drożności i stanu drogi) i wyczajenia jeszcze innych połączeń, gdzie można przejechać rowerem. Ale to trzeba co? CHCIEĆ. A nie mówić i pisać, że "se ne da bo ne i już".


Faktem jest, że masz przepełnione pociągi u siebie - tego argumentu nie zbijam, nie podważam ale się z nim zgadzam w całej jego absolutności bo widziałem nie raz co się dzieje. Ale jaki problem dojechać rano czymkolwiek do stacji Warszawa Włochy i.... wsiąść do EZT jadącego z Sochaczewa do Warszawy? :D


Więcej kombinowania Stanley - mniej pisania, że się nie da - tego ci życzę w Nowym Roku.


Offline Stanley

  • Nowicjusz
  • *
  • Wiadomości: 25
  • Płeć: Mężczyzna
Storm, nie nazwałem Ciebie wrogiem samochodów...

Komunikacja miejska z wózkiem... i tutaj się popisałeś brakiem ogólnej znajomości tematu. :)
No ale się nie dziwię...
Nie chodziło o miejsce siedzące, tylko o problem z wsiadaniem, wysiadaniem, przesiadaniem się do zatłoczonego autobusu... prowadzeniem wózka z przystanku np. do lekarza, jakieś 500 metrów, bo bliżej przystanku się nie dało zrobić. Nie wspomnę już o krawężnikach, poluzowanych płytach chodnikowych etc...

Spróbuj to zweryfikować jadąc tak w godzinach szczytu - zrozumiesz...

Jadąc rowerem do biurowca 13 km... w garniturze - życzę sukcesów w życiu zawodowym.
Może Tobie to nie przeszkadza, ale nie każdy może sobie pozwolić siedzieć przepocony w pracy albo nie umyty (nie wiem jak w innych, ale w biurowcu, w którym pracuję, nie ma pryszniców).
Niektórzy mają nadmierną potliwość organizmu, ale co Ty możesz o tym wiedzieć, skoro nie przekraczasz prędkości LR V25.

Więcej kombinowania... ja bym to nazwał otwarciem oczu Storm...
Nie pierwszy raz nie sięgasz wzrokiem dalej niż czubek własnego nosa.

Podam Tobie następne przykłady:

1. Człowiek prowadzi mały osiedlowy sklep (warzywniak lub z artykułami dla zwierząt), nie ma powierzchni magazynowej i musi dowozić towar z hurtowni codziennie. To co? Komunikacją miejską na plecach ma to wozić?

2.  Dajmy na to, że ktoś pracuje na Odolanach (jakaś kobieta) tam jeździ autobus raz na ruski rok, a droga piesza nie jest sympatyczna i zachęcająca, poza tym od przystanku także trzeba sporo przejść. I co w takim przypadku samochód też jest zbędny? Ja bym czuł się spokojniejszy, gdyby moja kobieta jeździła do pracy w takim miejscu samochodem.

3. Rodzina ma dziecko albo dwójkę... to im samochód także jest zbędny, bo powinni siedzieć w domu z dziećmi?

Storm, jeśli chcesz zmieniać świat, to patrz częściej na świat oczami innych ludzi i postaraj się zrozumieć ich problemy, a nie kategoryzować ludzi swoją miarą "bo rowerem można dojechać wszędzie". Zrozum, że nie każdy chce jeździć rowerem i ma możliwość wyboru... To jest właśnie piękno demokracji.

Dalej mnie nie przekonałeś do swojego punktu widzenia i wciąż uważam, że napisałeś same bzdury.
« Ostatnia zmiana: 24 Sty 2012, 22:05:12 wysłana przez Stanley »

Offline Raffi

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 6 530
  • Płeć: Mężczyzna
Mieszkam w Ursusie a pracuję w Lawendowie. Zakres administracyjny Warszawa, komunikacja miejsca obejmuje ten zakres.
Żeby dojechać z Ursusa (pętla na osiedlu Niedźwiadek), na ulicę Skarbka z Gór (przed Markami). W godzinach szczytu to teoretycznie 89 minut. Konia z rzędem, kto przejedzie ten dystans w tym czasie! W godzinach porannego bądź popołudniowego szczytu w jedną bądź drugą stronę nie ma możliwości, żeby komunikacją miejską przebyć ten dystans w czasie krótszym niż 120 minut. Dwie godziny w jedną + dwie w drugą + osiem w pracy... całe dwanaście godzin... a kidy dzieci odebrać z przedszkola? Kiedy zrobić zakupy? Kiedy iść do kina?
Mając samochód zaoszczędzam do dwóch do trzech godzin.

Mam wrażenie, że Twój problem jest mało komunikacyjny. Po prostu mieszkasz za daleko od roboty. Na Twoim miejscu rozważyłbym możliwość wynajęcia czegoś bliżej i przeprowadzki tam. A swoje mieszkanie wynajmij komuś innemu. Wyjdziesz mniej więcej na zero, a oszczędzisz kilka stów miesięcznie na transporcie i jeszcze będziesz miał 2h dziennie więcej czasu dla dzieci.

Tak, wiem, przeprowadzka to spora logistyka. A wynajęcie to też nie takie hop-siup. Ale gdybym był na Twoim miejscu, to właśnie bym zrobił. Nie z uwagi na niechęć do samochodu. Z uwagi na moje lenistwo ;)


Przeciętny mieszkaniec miasta ma do pokonania znaczny dystans pomiędzy miejscem zamieszkania a miejscem zatrudnienia...

Możesz podać skąd masz takie dane? Bo miasto podaje w badaniach, że średnie długość trasy to OIDP około 5km. Czyli wcale nie dużo. Odpowiednik 15min lajtowego rowerku lub godzinnego spaceru.


dyskusja, w którą się zapędzacie jest jałowa

Dokładnie. Stan, nie traktuj wszystkiego tak osobiście. Ty być może faktycznie musisz jeździć autem, nikt Ci tu wyrzutów nie robił.

Ale są tysiące ludzi co nie muszą, a jeżdżą i przez to Ty masz dłużej, bo utykasz w korku. Przez wiele lat widywałem to najlepiej na przykładzie mojego osiedla. 3/4 ludzi mieszkających tu pracowało 3km dalej w FSO. Miało 3 bezpośrednie linie w szczycie co kilka minutek i strzeżony parking rowerowy dla pracowników. Zgadnij, czym dojeżdżali? I zgadnij na co narzekali? Na korki na Modlińskiej, które sami tworzyli. Zabawne było to, że rowerem zwykle dojeżdżałem szybciej niż Oni i to nierzadko jadąc lajtowo po chodniczku, a nie jezdnią ;)


Komunikacja miejska z wózkiem... i tutaj się popisałeś brakiem ogólnej znajomości tematu. :)
No ale się nie dziwię...
Nie chodziło o miejsce siedzące, tylko o problem z wsiadaniem, wysiadaniem, przesiadaniem się do zatłoczonego autobusu... prowadzeniem wózka z przystanku np. do lekarza, jakieś 500 metrów, bo bliżej przystanku się nie dało zrobić. Nie wspomnę już o krawężnikach, poluzowanych płytach chodnikowych etc...

Warto wspomnieć, że spora część tych atrakcji powodowana jest właśnie przez parkujących. Np poluzowane płyty to w prostej linii rezultat tego, że na chodnik przeznaczony do masy pieszego ładują się o wiele cięższe pojazdy. Tak samo prowadzenie wózka chodnikiem kłopotliwe bywa często dlatego, że trzeba się przeciskać między nielegalnie parkującymi autami.

Oddalenie przystanku o 500m to też często rezultat tego, że ktoś robiąc projekt ulicy walczył o jak największą liczbę miejsc do parkowania. Walczył na wniosek kierowców, bo przecież nie tych, co jeżdżą zbiorkomem ;)


Jadąc rowerem do biurowca 13 km... w garniturze - życzę sukcesów w życiu zawodowym.

Dojeżdżałem 15 km najpierw cztery lata do szkoły, a obecnie od roku do pracy, w biurowcu jednego z dużych koncernów. Tak, mamy dress code - nie można chodzić w byle czym i śmierdzieć. Nie, nie jeżdżę w garniaku, tylko w ciuchach rowerowych. Tak mam w robocie prysznice, ale nie korzystam. Po prostu jadę wolniej, po czym przemywam się w kiblu (umywalkę na pewno też masz w pracy) i przebieram w czyste, pachnące, cywilne ciuchy (kibel tez na pewno masz w robocie).

Inna sprawa, że teraz nie jeżdżę do pracy rowerem - kwestie zdrowotne, sprawę znasz, nie będę się rozpisywał.

Jeszcze inna sprawa, że teraz do pracy nie jeżdżę prawie wcale - te 15km jesienią i zimą dzień w dzień faktycznie trochę mnie irytowało. Wiec poszedłem do szefa i dogadałem się, że większość roboty załatwiam online z domu. W firmie bywam raz na tydzień lub dwa tygodnie.


1. Człowiek prowadzi mały osiedlowy sklep (warzywniak lub z artykułami dla zwierząt), nie ma powierzchni magazynowej i musi dowozić towar z hurtowni codziennie. To co? Komunikacją miejską na plecach ma to wozić?

Nie wiem jak jest z innymi sklepami, ale te na moim osiedlu to wszystkie sklepy dostawy mają załatwiane przez pojazdy hurtowni. Nie dlatego, że właścicieli nie byłoby stać na auto, albo że nie lubią nim jeździć. Dlatego, że tak jest im łatwiej, bo nie muszą na wiele godzin zostawiać sklepu bez opieki, albo zatrudniać dodatkowej osoby.


2.  Dajmy na to, że ktoś pracuje na Odolanach (jakaś kobieta) tam jeździ autobus raz na ruski rok, a droga piesza nie jest sympatyczna i zachęcająca, poza tym od przystanku także trzeba sporo przejść. I co w takim przypadku samochód też jest zbędny? Ja bym czuł się spokojniejszy, gdyby moja kobieta jeździła do pracy w takim miejscu samochodem.

Nie wiem jak z Odolanami, ale na Utratę (chyba porównywalne zadupie) to spokojnie dojeżdżałem do pracy rowerem z Białołęki. Także jesienią i zimą. Rower tam to było zresztą jedyne sensowne wyjście - autobusy jeździły co 30-45 minut, a samochody utykały w korkach.


3. Rodzina ma dziecko albo dwójkę... to im samochód także jest zbędny, bo powinni siedzieć w domu z dziećmi?

Gromanik ma w tej kwestii spore doświadczenie. Ma dwójkę i dojeżdża do pracy dalej niż Ty. Nie ma samochodu. Nigdy nie twierdził, że to problem. Inny przykład to Wojtek Szymalski. Nie pamiętam, czy ma jedno czy dwójkę, ale sobie radzi. Samochodu nie ma też np Czajnik, który też już jest tatusiaty i dzieciaty.

I pewnie tysiące innych rodzin.


Nie twierdzę, że auto nie ułatwia życia. Sam mam auto, to przydatny wynalazek i lubię z niego korzystać.
Ale wydaje mi się, że mylisz ułatwienie z brakiem innej możliwości ;) Nie potrzebnie, bo przecież nikt Cię palcem nie wskazywał, że jesteś wielkie zło, albo coś w tym stylu. Wrzuć na luz ;)
---
Rafał 'Raffi' Muszczynko

WMK, ZM, MdR, XTR, ABS i inne fajne skróty ;-)

Offline Stanley

  • Nowicjusz
  • *
  • Wiadomości: 25
  • Płeć: Mężczyzna
Mam wrażenie, że Twój problem jest mało komunikacyjny. Po prostu mieszkasz za daleko od roboty. Na Twoim miejscu rozważyłbym możliwość wynajęcia czegoś bliżej i przeprowadzki tam.
Ja nie Pimpf, żeby pracę uzależniać od dystansu codziennie przejechanych kilometrów. :D
Przykład podałem jako czystą retorykę.

Możesz podać skąd masz takie dane? Bo miasto podaje w badaniach, że średnie długość trasy to OIDP około 5km. Czyli wcale nie dużo. Odpowiednik 15min lajtowego rowerku lub godzinnego spaceru.
Miasto podaje w wynikach... jasne, a badania przeprowadzili w dzielnicy Śródmieście.
Ja pracuję na woli. Chociażby u mnie w pracy ludzie dojeżdżają... z Grodziska, Tłuszcza, Błonia, Konstancina, Ursynowa, Ursusa, Zielonki, Rembertowa.
Średnia spokojnie wyjdzie grubo ponad 15 km.



dyskusja, w którą się zapędzacie jest jałowa

Dokładnie. Stan, nie traktuj wszystkiego tak osobiście. Ty być może faktycznie musisz jeździć autem, nikt Ci tu wyrzutów nie robił.

Ale są tysiące ludzi co nie muszą, a jeżdżą i przez to Ty masz dłużej, bo utykasz w korku. Przez wiele lat widywałem to najlepiej na przykładzie mojego osiedla. 3/4 ludzi mieszkających tu pracowało 3km dalej w FSO. Miało 3 bezpośrednie linie w szczycie co kilka minutek i strzeżony parking rowerowy dla pracowników. Zgadnij, czym dojeżdżali? I zgadnij na co narzekali? Na korki na Modlińskiej, które sami tworzyli. Zabawne było to, że rowerem zwykle dojeżdżałem szybciej niż Oni i to nierzadko jadąc lajtowo po chodniczku, a nie jezdnią ;)
Już to wyjaśniałem, ale powtórzę...
jestem zdania, że część osób nie musi dojeżdżać autem... ale Strom wrzucił wszystkich do jednego worka.
Skąd on w ogóle ma czelność wypowiadać się, że "większości jest auto zbędne"?
Sam nie ma prawa jazdy i samochodu, nie jeździ, nie rozumie tego, a się wypowiada krytycznie.

No takiej prowokacji, to nie mogłem odpuścić!


Ja sam dojeżdżam komunikacją miejską i dochodzę piechotą 2 km ze stacji PKP do pracy. Z powrotem tak samo.
Po prostu nie lubię, jak się ktoś wypowiada, nie starając nawet zrozumieć drugiej strony i na przykładzie jednej Pani, która zrobiła z siebie idiotkę, wszystkich kierowców wrzucać do jednego wora!
To jest chore.

 
Warto wspomnieć, że spora część tych atrakcji powodowana jest właśnie przez parkujących. Np poluzowane płyty to w prostej linii rezultat tego, że na chodnik przeznaczony do masy pieszego ładują się o wiele cięższe pojazdy. Tak samo prowadzenie wózka chodnikiem kłopotliwe bywa często dlatego, że trzeba się przeciskać między nielegalnie parkującymi autami.
Nie przeczę, że spora część jest spowodowana przez parkujących... ale nie wszystkie i nie zawsze i z pewnością nie większość. :) No ale samochód jest ZŁY. ;)

   
Oddalenie przystanku o 500m to też często rezultat tego, że ktoś robiąc projekt ulicy walczył o jak największą liczbę miejsc do parkowania. Walczył na wniosek kierowców, bo przecież nie tych, co jeżdżą zbiorkomem ;)
No i też nie tych, co jeżdżą samochodami i wolą wybrać taką formę transportu. :)

 
Jadąc rowerem do biurowca 13 km... w garniturze - życzę sukcesów w życiu zawodowym.

Dojeżdżałem 15 km najpierw cztery lata do szkoły, a obecnie od roku do pracy, w biurowcu jednego z dużych koncernów. Tak, mamy dress code - nie można chodzić w byle czym i śmierdzieć. Nie, nie jeżdżę w garniaku, tylko w ciuchach rowerowych. Tak mam w robocie prysznice, ale nie korzystam. Po prostu jadę wolniej, po czym przemywam się w kiblu (umywalkę na pewno też masz w pracy) i przebieram w czyste, pachnące, cywilne ciuchy (kibel tez na pewno masz w robocie).
Raffi, niektórzy są się w stanie umyć nawet w szklane wody. To tylko kwestia chęci i umiejętności.
Nie nie każdy musi chcieć.
Dress code... niektórzy mogą jasno dać do zrozumienia, że czują się nieprzyjemnie w towarzystwie przepoconej osoby, a niektórym umycie się w umywalce i przebranie nie wystarcza.


   
1. Człowiek prowadzi mały osiedlowy sklep (warzywniak lub z artykułami dla zwierząt), nie ma powierzchni magazynowej i musi dowozić towar z hurtowni codziennie. To co? Komunikacją miejską na plecach ma to wozić?

Nie wiem jak jest z innymi sklepami, ale te na moim osiedlu to wszystkie sklepy dostawy mają załatwiane przez pojazdy hurtowni. Nie dlatego, że właścicieli nie byłoby stać na auto, albo że nie lubią nim jeździć. Dlatego, że tak jest im łatwiej, bo nie muszą na wiele godzin zostawiać sklepu bez opieki, albo zatrudniać dodatkowej osoby.

Ale załóżmy, że sprzedawca jest zaprzyjaźniony i realizuje nawet najdziwniejsze zamówienia, a hurtownie ma po drodze i nie ma dostępu do internetu, żeby złożyć zamówienie ONLINE, a w hurtowni pracuje taka fajna, zawsze uśmiechnięta Pani Kasia. (Tego argumentu nie przebijesz! :D)

   
2.  Dajmy na to, że ktoś pracuje na Odolanach (jakaś kobieta) tam jeździ autobus raz na ruski rok, a droga piesza nie jest sympatyczna i zachęcająca, poza tym od przystanku także trzeba sporo przejść. I co w takim przypadku samochód też jest zbędny? Ja bym czuł się spokojniejszy, gdyby moja kobieta jeździła do pracy w takim miejscu samochodem.

Nie wiem jak z Odolanami, ale na Utratę (chyba porównywalne zadupie) to spokojnie dojeżdżałem do pracy rowerem z Białołęki. Także jesienią i zimą. Rower tam to było zresztą jedyne sensowne wyjście - autobusy jeździły co 30-45 minut, a samochody utykały w korkach.
Raffi, ok ale są inne argumenty. Kobieta może się bać, może nie chcieć, może nie mieć siły (względy zdrowotne).

     
3. Rodzina ma dziecko albo dwójkę... to im samochód także jest zbędny, bo powinni siedzieć w domu z dziećmi?

Gromanik ma w tej kwestii spore doświadczenie. Ma dwójkę i dojeżdża do pracy dalej niż Ty. Nie ma samochodu. Nigdy nie twierdził, że to problem. Inny przykład to Wojtek Szymalski. Nie pamiętam, czy ma jedno czy dwójkę, ale sobie radzi. Samochodu nie ma też np Czajnik, który też już jest tatusiaty i dzieciaty.

I pewnie tysiące innych rodzin.
Raffi, owszem. Takie przypadki znam i ja. Chociażby Olaf, Jojek i inni...
Nie mówię, że się nie da.
Powtórzę, chcę Storma nauczyć, żeby patrzył dalej niż czubek własnego nosa, bo już jego arogancja i krytykowanie wszystkich dookoła przestaje być zabawne.


Nie twierdzę, że auto nie ułatwia życia. Sam mam auto, to przydatny wynalazek i lubię z niego korzystać.
Ale wydaje mi się, że mylisz ułatwienie z brakiem innej możliwości ;) Nie potrzebnie, bo przecież nikt Cię palcem nie wskazywał, że jesteś wielkie zło, albo coś w tym stylu. Wrzuć na luz ;)
Raffi, nie mylę.
Powiem więcej, sam jestem przeciwnikiem kupowania samochodu kombi w dieselu, tak ulubionym i najczęściej kupowanym przez Polaków... bo trzeba przewieźć, trzeba zawieźć...
I tak zamiast kupić glazurę w Castoramie i zapłacić za transport 100 zł, to oni wolą przewieźć sami i zapłacić 1400 zł na wymianę amortyzatorów i tylnego zawieszenia. :D


Rozumiem wszystkie Twoje argumenty i się z nimi w stu procentach zgadzam. Tylko Storm nie potrafi zaakceptować innego sposobu myślenia i rozumowania. To Storm traktuje wszystkich myślących inaczej jak mięso armatnie, a na to jakoś moja etyka nie pozwala mi się zgodzić...

storm

  • Gość
Stanley, zlituj się, prooooszę...

Komunikacja miejska z wózkiem... i tutaj się popisałeś brakiem ogólnej znajomości tematu. :)
No ale się nie dziwię...
Nie chodziło o miejsce siedzące, tylko o problem z wsiadaniem, wysiadaniem, przesiadaniem się do zatłoczonego autobusu... prowadzeniem wózka z przystanku np. do lekarza, jakieś 500 metrów, bo bliżej przystanku się nie dało zrobić. Nie wspomnę już o krawężnikach, poluzowanych płytach chodnikowych etc...

Spróbuj to zweryfikować jadąc tak w godzinach szczytu - zrozumiesz...
ZERO problemu. Celowo sie przyglądam i przyglądałem wielokrotnie, co by nie pomóc czasem mamusi z dzieckiem, ale one w większości same doskonale wnoszą wózeczek do środka autobusu czy pociągu i dają sobie radę przy minimalnej pomocy z zewnątrz.
Jadąc rowerem do biurowca 13 km... w garniturze - życzę sukcesów w życiu zawodowym.

Może Tobie to nie przeszkadza, ale nie każdy może sobie pozwolić siedzieć przepocony w pracy albo nie umyty (nie wiem jak w innych, ale w biurowcu, w którym pracuję, nie ma pryszniców).
CHRZANISZ!!!!!!
Na jedną z rozmów kwalifikacyjnych, ze względu na dojazd dojechałem rowerem - właśnie jakieś 12km. Nie zagrzałem się, mimo jazdy na trekkingu jeszcze w okolicach 2006 roku. ZERO problemu - kwestia odpowiedni wybór drogi i wcześniejszy wyjazd. Więc: CHRZANISZ.
Niektórzy mają nadmierną potliwość organizmu, ale co Ty możesz o tym wiedzieć, skoro nie przekraczasz prędkości LR V25.

Stanley, ja... ja rozumiem, że ja mam problem z niedomykalnością mitralną, raptem 62% LVEF mi się ostało, ale z tą prędkością to przywaliłeś jak ślepy o wielką betonową ścianę. Przejrzyj sobie moje wpisy na Bikestats i sam zobaczysz, że prawie wszędzie, niezależnie od tego czy był to VG3 czy SLR - miałem przelotowe ponad 30, więc nie chrzań o sprawach o których nie masz pojęcia. Wysil się czasem i przejrzyj info, zanim zaczniesz kogoś pomawiać i rzucać oszczerstwami na lewo i prawo.
BTW: Kiedy ty mnie ostatni raz widziałeś na rowerze? Bo ja sobie ciebie NIE przypominam.......

1. Człowiek prowadzi mały osiedlowy sklep (warzywniak lub z artykułami dla zwierząt), nie ma powierzchni magazynowej i musi dowozić towar z hurtowni codziennie. To co? Komunikacją miejską na plecach ma to wozić?

I znowu próbujesz robić ze mnie wroga samochodu w przypadkach, które są oczywiste? Opanuj się Stanley!!!
2.  Dajmy na to, że ktoś pracuje na Odolanach (jakaś kobieta) tam jeździ autobus raz na ruski rok, a droga piesza nie jest sympatyczna i zachęcająca, poza tym od przystanku także trzeba sporo przejść. I co w takim przypadku samochód też jest zbędny? Ja bym czuł się spokojniejszy, gdyby moja kobieta jeździła do pracy w takim miejscu samochodem.

Okrrrrrrrrropne. A ja dymam na dworzec PKP 1.5km w jedną stronę i nie narzekam - i widzę, że tyle samo robią PIESZO inni ludzie zamieszkali w Ożarowie. Więc znowu - o czym ty piszesz Stanley? To są normalne, codzienne sprawy!!! Do tego NIE TRZEBA samochodu! Wystarczą 2 sprawne nogi!!!
3. Rodzina ma dziecko albo dwójkę... to im samochód także jest zbędny, bo powinni siedzieć w domu z dziećmi?

BUHAHAHAHAHA.
Zabiłeś mnie śmiechem Stanley - tak jak napisał Raffi - vide Gromanik czy Igor z Poznania. Widziałeś kiedykolwiek zdjęcia ze Zlotu Poziomych? Widziałeś jak ci ludzie sobie radzą na takiej imprezie z malutkimi bobaskami będąc sami na rowerach?

Storm, jeśli chcesz zmieniać świat, to patrz częściej na świat oczami innych ludzi i postaraj się zrozumieć ich problemy, a nie kategoryzować ludzi swoją miarą "bo rowerem można dojechać wszędzie". Zrozum, że nie każdy chce jeździć rowerem i ma możliwość wyboru... To jest właśnie piękno demokracji.
Dalej mnie nie przekonałeś do swojego punktu widzenia i wciąż uważam, że napisałeś same bzdury.
Nie przekonałeś i ty mnie. Zwłaszcza, że ja też byłem dzieckiem, mieszkałem na Stegnach, a do przedszkola miałem ze 2 km i tą drogę często pokonywałem piechtą. To samo było z braciakiem, chociaż on miał "tylko" 1.5km i MUSIAŁ to przechodzić, bo samochodu nie mieliśmy wtedy jeszcze. I chociaż cię to zadziwi, ale on potrafił wyjść z przedszkola i w wieku 6 latek zwiedził pół miasta wędrując po ciotkach i babciach.
A więc o czym ty bajdurzysz Stanley? Robisz z dzieci i z dorosłych ludzi - kaleki. Uważająć, że sobie z czymś nie poradzą, bo muszą przejść aż 200 metrów?! LITOŚCI.....
« Ostatnia zmiana: 25 Sty 2012, 07:16:53 wysłana przez storm »

Offline `L`

  • Stały uczestnik
  • ***
  • Wiadomości: 483
  • Płeć: Mężczyzna
  • Nie jeżdżę szybko. Jeżdżę dokładnie.
Czy macie może informacje o tym, jaki udział w powierzchni miasta mają trasy komunikacyjne? Jestem cholernie ciekaw, czy te współczynniki są znane dla Warszawy.

Jeśli nie to może jest chętny żeby to określić? Sam chcę to wyznaczyć ale z kimś jest raźniej pracować.
"governments will use whatever technology is available to them to combat their primary enemy - which is their own population" - Noam Chomsky

Offline Raffi

  • Uzależniony od forum ;-)
  • ****
  • Wiadomości: 6 530
  • Płeć: Mężczyzna
Czy macie może informacje o tym, jaki udział w powierzchni miasta mają trasy komunikacyjne?

Około 30%, ale tak na szybko to Ci nie podam skąd te dane.

---
Rafał 'Raffi' Muszczynko

WMK, ZM, MdR, XTR, ABS i inne fajne skróty ;-)