Z powodów wymienionych powyżej, pozwoliłem sobie scalić wątki o rowerze Pana Marka Jurka.
Tak, jest to zbieżność nazwisk. Dodam, że pan wynalazca jest tatą mojej koleżanki
Pogratuluj, ciekawy rower.
Ja wiem, że było, ale jak czytam tego typu teksty jak w tym artykule co dzisiaj wywędrował nawet na GŁÓWNĄ stronę gazeta.pl to... no muszę. Muszę się doczepić. Zwłaszcza te porównania do poziomek - widać, że autor to na poziomce chyba nawet nie siedział.
Gdyby pisał t nie dziennikarz od wszystkiego z Gazety, a fachowiec z Polski na Rowery, to byś nie miał takich bzdur w artykule. Autor artykułu nie słyszał widocznie o poziomach FWD (front wheel drive). Czyli o większości lowracerów. Ani o rowerach poziomych z centralnym sterowaniem jak Flevo, czy Python, gdzie skręca się pierwsza połowa pojazdu. Trudno gości winić, bo pewnie wcześniej w ogóle nie słyszał o poziomach
Wreszcie te teksty o usytuowaniu pedałów z przodu, że to powoduje wężykowanie itd. Dobrze, że moje poziomki nie czytają tych bzdur tak jak o dłuuuugim łańcuchu.
Nie gadaj. Flevo Bartka wężykuje i to ostro. Dlatego tylko Bartek umie nim jeździć, a cała reszta nie radzi sobie nawet po godzinnych próbach. Inne flevo na ktorych siedziałem też zawsze miały jakiś patent na kontrowanie skrętu - zwykle elastomer, który "stawiał" przód do pionu. To jest problem. Co nie znaczy, że nie do obejścia.
A Twoje poziomki mają długi łańcuch, tak samo jak moja. Nie ma co się z tym bujać, łączymy kilka łańcuchów w jeden. Tu akurat facet nie kłamie.
Zastanawia mnie tylko jedna rzecz: gdzie i ile ma toto biegów?
Jeden. Chyba, że czegoś nie zauważyłem. Ale nie sądzę, bo rower ten dostałem w swoje ręce na blisko godzinę i naprawdę czasu nie marnowałem.
Aha i jeszcze te kwestie o szybkości - można prosić o podanie średniej AVG z trasy.... no tak 100km? Albo w mieście? A może jakaś maksymalna prędkość chwilowa na jakimś podjeździe? (Łopuszańska/Książęca/Dolna mile widziana!)
Wyluzuj. Po pierwsze nie oczekuj od "składaka" szybkości. Od żadnego składaka. To po prostu nie jest priorytet dla tych konstrukcji. One powstają przy milczącym założeniu, że długi dystans pokonujesz szybką koleją, samochodem lub inną komunikacją, a na rower wsiadasz by dojechać od stacji, od przystanku, albo od momentu gdy twoje auto utknie w korku. To nie jest rower do trzaskania kilometrów.
Plus dla większości ludzi nie jeżdżących na co dzień 30km/h na rowerze to już prędkość kosmiczna. Ni maja więc wysokich wymagań.
Raffi? Jeździłeś tym, więc może pochwalisz się jak z osiągami było? To ma w ogóle jakiś licznik?
Licznika nie było. Osiągi? Trudno to było sprawdzić w hali targowej, gdzie jeszcze znajduje się setka stoisk, inne rowery i ludzie. Z tego co jeździłem, powiedziałbym, że prędkość przejazdowa (nie mylić ze średnią) może być w granicach 25km/h. Czyli raczej nie dla tych co by chcieli startować w tourze. Ale dla tych, co chcą dojechać 5km od stacji na wsi do domu, spokojnie wystarczy.
Mnie w tym rowerze doskwierało co innego. Niska użyteczność. W deszczu to tym nie pojedziesz za bardzo, z montażem bagażnika też będzie problem. A bez tego to jednak fajna, ale tylko zabawka.
I jeszcze raz przepraszam, że się czepiam, ale muszę - chcę porównać toto do poziomków - skoro już łamie to zasady z takim trudem i znojem wprowadzane przez [&&&^%&%^] UCI.
Co tu przyrównywać. To jest rower poziomy, a w zasadzie półpoziomy.
Kluczem tego rowerowego wynalazku jest system sterowania. Bardzo innowacyjny, bo likwidujący samoczynne pogłębianie się skrętu np z flevo, a jednocześnie tak intuicyjny w obsłudze, że każdy głupek może wsiąść i tym pojechać. Przy tym wcale nie ciężki i cechujący się doskonałą zwrotnością. To coś, czego nigdy wcześniej nie widziałem. Choć oczywiście na pewno ma jakieś wady (ciekawe np jak z trwałością linek na rozciąganie, czy tego nie trzeba regulować później).
Cała reszta roweru już tak ciekawa nie jest. Brak przełożeń skreśla go w mniej płaskim terenie, wyścigach i ogólnie sporcie. Jako, że to półpoziom, raczej to trialu i innych widowisk też nie bardzo - koła nie podbijesz. Pozycja wygodna, ale na moim poziomie jest wygodniejsza. Do miasta niezbyt praktyczny, zwłaszcza na jesień i zimę gdy FWD buksują kołami tydzień nim ruszą spod świateł, a brak błotników zapewnia mnóstwo wody wszędzie. Do turystyki się nie nada - bagażnik nawet gdyby jakiś do niego wstawić, to ładowności klasycznych trekingów nie dogoni.
Pytanie zatem co ze świetnym pomysłem zrobi właściciel patentu. Ja widzę dwie drogi:
1) Można zrobić tego modną i błyszczącą zabawkę jak Segway, Trikke itp, co by się ludzie na tym lansowali, jeździli po bulwarach, może jakieś triki robili i udawali przy okazji, że świetnie się bawią, a konstrukcja jest choćby odrobinę użyteczna do czegokolwiek. To ciekawy model biznesowy, ale... niełatwy. Modę trudno wykreować, a poza tym często się zmienia. I nie wszyscy za nią podążają, czego jestem chyba najlepszym przykładem. Poza tym, to segment ze sporą konkurencją innych błyszczących gadżetów.
2) Można też uczynić ten rower bardziej użytecznym na co dzień. Wtedy ma szansę wejść na rynek rowerów składanych, gdzie ludzie oczekują, że da się rowerem przewieźć niewielkie zakupy, pojechać w deszczu nie robiąc z siebie błotnego bałwanka i że nogawkami nie będzie się wycierać opony. Przydałyby się też ze 2-3 przełożenia, bo nie wszyscy mieszkają na płaskim jak naleśnik Mazowszu. A potem, gdy się już to zaprojektuje i wdroży, co jest mnóstwem dodatkowej roboty i kasy, trzeba jeszcze przekonać ludzi, że rower większy od Dahona (po złożeniu), ale za to lżejszy i szybszy w rozkładaniu jest dla Nich wyborem lepszym. Też trudna robota, bo bagażniki aut nie są z gumy i np do mojej Corsy taki rower Marka Jurka nie wejdzie za cholerę. Ale IMO to lepszy model biznesowy w dłuższej perspektywie.
Idealne byłoby połączenie obu modeli biznesowych, ale to jest święty Graal handlowców. Tak czy siak, będę bacznie obserwował co stanie się z polską konstrukcją. Czy skończy jako kolejna ciekawostka, czy może urodzi się z niej komercyjny produkt, który osiągnie sukces, albo chociaż zaistnieje na rynku.