Przepraszam, że się wetnę, ale muszę.
Istnieje sobie pewne forum, którego nazwy oficjalnej ani potocznej nie podam. Swego czasu doszło do powstania wielostronicowego tematu na temat pewnego Pana X (nie polityk, ani faszysta), który swoimi działaniami a przede wszystkim ich brakiem, swoimi tekstami, testami ludzi, doprowadził ludzi do złości. Kiedy już było widać, że wątek zrobił się za gorący, przyszedł pan moderator K, począł kasować... Za co zostal odsunięty od Władzy. Przyszedł Administrator, zamknął wątek, zrobił w nim porządek, przywrócił wątek do życia, można w nim dalej pisać i komentować zachowanie pana X i to co robi. Po jakimś czasie wybudzono uprawnienia moderatora K. Nadal ma swoje uprawnienia, ale znacznie bardziej pilnuje swoich nożyczek. Inna rzecz, że K ma powody do tego, aby uwielbiać pana X, ale mimo to, ograniczył swoje cięcia do minimum.
Poza tym - zaczęto używać systemu ostrzeżeń. I są one widoczne - wystarczy kilka ostrzeżeń i dostaje się uprawnienia tylko do czytania, a potem banana. No i ostrzeżenia same znikają, czy są cofane po upłynięciu miesiąca czasu. Poza tym każdy może kliknąć na numerek ilości ostrzeżeń przy danym Userze, włącznie z nim samym i przeczytać za co je zanabył. Wszystko jest więc przejrzyste.
Wreszcie system edytowania postów - NIE ZDARZYŁO SIĘ, abym znalazł w swoim czy cudzym poście jakiekolwiek słowo od moderatora/administratora, który by się nie podpisał pod nim, że TO ON wyedytował tego posta.
I najlepsze na końcu - NIKT z modów/adminów urzędujących na tamtym Forum - NIGDY nie skarżył się, że pracuje wolontaryjnie, że nikt mu za to nie płaci i że musi i mu się nie chce, nie ma czasu, etc.