zostałem pouczony, że teraz rowerom wolno jeździć po chodnikach. Dobrze, że wcześniej czytałem o nowych """interpretacjach"""" rowerzystów, bo inaczej miałbym szczękoopad, a tak próbowałem pani to wytłumaczyć idąc dalej, bo ona zwolniła i dalej dyskutowała ze mną, ale niestety - bezskutecznie. Szanowna pani zeszła z roweru na przejściu dla pieszych i uparcie dalej twierdziła, że rowerem wolno jeździć po chodnikach. (a to kiedy wolno to już nie dosłuchała/nie doczytała bo i po co?)
Z ciekawości: Jaka była tam szerokość chodnika i dozwolona Vmax na jezdni? Czy Pani była z dzieckiem? W jaką pogodę to się odbywało? O której godzinie?
Pytam o to wszystko, bo istnieje niezerowe prawdopodobieństwo, że Pani miała rację
Zwłaszcza jeżeli sprawa odbywała się dziś rano, gdy była dość gęsta mgła (uznawana przez przepisy jako jeden z warunków umożliwiający jazdę rowerem po chodniku). A, gdyby jechała przed 5-tą, to mogłaby poruszać się dowolnym chodnikiem o szerokości 2m w praktycznie każdej miejscowości w Polsce, bo godzinach 23-5 obowiązuje podwyższona do 60km/h prędkość w obszarze zabudowanym. Tak samo, gdyby jechała z dzieckiem do lat 10-ciu, mogłaby chodnikiem jechać na legalu.
W związku z tym pozostaje mi tylko podziękować:
- za dobre medialne nagłośnienie - mediom
- za niewyjaśnienie nowych prawideł obowiązujących w PoRD - mediom
- za brak umiejętności czytanie/słuchania ZE ZROZUMIENIEM - polskiej edukacji narodowej
- za brak umiejętności czytanie/słuchania ZE ZROZUMIENIEM - Polakom
A jak mi jakaś menda nieumiejąca czytać/słuchać ze zrozumieniem uszkodzi nogę (drugą)(bardziej) to..........
Za brak kampanii edukacyjnej to powinieneś przede wszystkim dziękować
Policji, Ministerstwu Infrastruktury i Krajowej Radzie Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Prowadzenie takich kampanii o ich OBOWIĄZEK, a wolą zamiast tego rozdawać hełmy i kaftany.
KRBRD po wejściu przepisów zrobiło kampanię, ale wprowadzającą w błąd. Na cztery ich plansze, jedna nie miała karygodnych błędów merytorycznych, a trzy pozostałe wprowadzały w błąd, dezinformowały i przedstawiały coś zupełnie innego niż stan prawny z nowej ustawy.
Co do mediów - tu się zgodzę, położyły sprawę na całej linii pisząc koszmarne wręcz bzdury. Ale dziennikarz jak ma napisać o nowych przepisach to łapie za słuchawkę i dzwoni do jakiegoś rzecznika z Policji, KRBRD lub kogoś "kto się zna", by Mu to wytłumaczył. I wierzy we wszystko, co taki "fachowiec" mu nawkłada, choćby był to drastyczny debilizm.
Podejrzewam, że 3/4 tych dziennikarskich bzdur to działanie jednego niedouczonego rzecznika, który powtórzył te bzdury dla jakiejś poczytnej redakcji lub PAP, a reszta to skopiowała.
Co do umiejętności czytania ze zrozumieniem, to tu na pewno masz rację. Polacy nie radzą sobie z instrukcją do TV, a co dopiero z ustawami. Przeciętny dziennikarz nie zajrzy do ustawy, tylko powtórzy bzdurę pisaną przez inną gazetę bez mrugnięcia okiem. Prywatnie mnie to przeraża jak można tak pracować, ale zawodowo się z tego cieszę, bo dzięki temu moja praca jest bardziej ceniona (także finansowo
Z drugiej strony patrząc na nie czytanie ludzi - jak się czyta polski PoRD i porównuje z podobnymi ustawami w innych krajach, to nietrudno dojść do wniosku, że u Nich to wszystko jest jakoś krócej, prościej i jaśniej napisane.
Główny problem to chyba zwyczaje. Tam do wielu rzeczy podchodzi się zdroworozsądkowo, włącznie z interpretacją prawa. U nas podejście jest takie, by zapisywać w przepisach każdy najmniejszy nawet duperel. No i powstają takie akty prawne jak np licząca coś koło 400 stron Czerwona Książeczka, która jest totalnym bublem prawnym i której zawartości nie są w stanie opanować nawet osoby, których praca opiera się na jej podstawie.
Np z tym chodnikiem: to spamięta te ponad 50km/h, godziny ich obowiązywania i inne parametry jakie ma spełnić chodnik. Ja, Ty, może jeszcze garstka ludzi. A reszta działa na zasadzie włącznika zero-jeden. Można, albo nie można. Białe, albo czarne. Tak się może da w elektryce (jest prąd, nie ma prądu), ale nie w ruchu drogowym.
Nawet sami aktywiści z Zielonego Mazowsza, więc skąd ma iść dobry przykład?
Nie wiem skąd założenie, że to właśnie Zielone Mazowsze ma dawać dobry przykład
Osobiście byłbym bardzo daleki od tego, by traktować np. moją jazdę (w końcu ja też z ZM) jako wzór do naśladowania w kwestii bycia zgodnie z prawem. Nigdy nie jeździłem w 100% zgodnie z prawem! Za bardzo kocham życie! No i zbyt cenie sobie zdrowy rozsądek by wychodząc z bloku prowadzić rower do ulicy zamiast nań wsiąść i pojechać po pustym chodniku
Kwestia tylko JAK się to robi. Jeden jedzie spokojnie, drugi "dmucha" 30km/h slalomem między przechodniami. Tak samo jeden zwróci uwagę cykliście, który faktycznie stwarza niebezpieczęństwo i przeszkadza, a drugi spróbuje Cię pognębić, tylko dlatego, że może.