do podwarszawia to się wyprowadzają dorobkiewicze, ci opisani to pewnikiem mieszkańcy wołomina i okolic od urodzenia.
Ja bym obstawiał, że to właśnie Oni najgłośniej krzyczą. Developer wmówił im, że to będzie idylliczne osiedle na zielonym uboczu, z "dobrym skomunikowaniem z centrum", albo "jedynie 20 minut od centrum", a Oni uwierzyli i się teraz tego domagają.
Rdzenni mieszkańcy, co dojeżdżają do WAW od zawsze, przynajmniej ci których znam, nie narzekali. Zdążyli przywyknąć, bo z wjazdem do Wawy zawsze było kiepsko.
pracy tam nie znajdą bo pracy tam niezbyt wiele. taki urok aglomeracji - jest miasto matka (praca) i miasteczka satelity (sypialnie).
No i właśnie miasto powinno temu przeciwdziałać. Skoro w Zachodniej Europie się udało, to i u nas się da. Trzeba tylko to jasno powiedzieć - Warszawa to nie Wołomin i Pruszków, więc nie oczekujcie, że Koleje Mazowieckie będą jeździły niemal puste i co 5 minut. Dojazd z zadupia zawsze będzie trwał, bo po prostu musi trwać. I zawsze będzie niewygodny, bo chętnych do takiego dojazdy jest już dziś więcej niż dróg i pociągów. I wciąż ich przybywa.
do warszawy się nie przeprowadzą bo mieszkanie w tym mieście to dobro luksusowe - na zakup mało kogo stać zaś wynajem to pieniądze psu w d**** - płacisz pół pensji na kwadrat, który nigdy nie będzie twój.
Teraz wydają pół pensji na samochód (albo kilka, bo nie zawsze rodzina jednym samochodem daje radę się obsłużyć dojazdy dla wszystkich członków), z którego mogliby zupełnie zrezygnować, gdyby mieli blisko. W zasadzie żadna różnica ekonomiczna. Poza tym, że mieszkając bliżej nie traci się tyle czasu.
ja mieszkam w warszawie a gdybym uskuteczniał dojazdy komunikacją zbiorową to miałbym podobnie, nieco krócej ale też jak sardynki. zresztą pewnie się w grudniu/styczniu przeproszę ze zbiorkomem... już się boję normalnie
To "krócej" to wbrew pozorom ważna rzecz. Inaczej jest stać na palcach przez 10 minut, a inaczej przez godzinę.
Mieszkając w mieście nie ma tez dramatu jak puścisz jeden pełny tramwaj - za 3-4 minuty będzie kolejny. Na zadupiu z autobusem/pociągiem co godzinę nie zmieszczenie się do środka to gwarancja godziny w plecy, a to już boli - niezależnie, czy śpieszysz się do pracy, szkoły, na spotkanie, czy do znajomych na imprezę.
Inaczej jest zapewnić Ci tramwaj co 5 minut na krótkiej trasie np 5km, a inaczej zapewnić satysfakcjonującą częstotliwość takich samych tramwajów na trasie liczącej 25km. Po prostu trzeba wtedy tych tramwajów 5x więcej. I 5x więcej pracowników, i 5x więcej obsługi do taboru, 5x więcej miejsca w zajezdni. A później energii do tramwajów lub paliwa do autobusów. Krótko mówiąc jest to makabrycznie drogie - dlatego linie podmiejskie są droższe i mają gównianą częstotliwość.
Generalnie zawsze dojazd z daleko odsuniętych osiedli będzie gorszy. A zza miasta to już w ogóle, bo gmina nie ma najmniejszego powodu by zadbać o super jakość transportu poza swoim terytorium, uszczęśliwiając nie swoich mieszkańców i nie swoich wyborców. Woli te same autobusy wykorzystać u siebie i dbać o własnych obywateli/wyborców. W dodatku z 5x lepszym skutkiem, bo trasy są krótsze i do poprawy czegoś trzeba mniej taboru niż na linie długie.
przeciętna rodzina mająca/chcąca posiadać dziecko nie kupi sobie kawalerki 25m2 i nie zamieszka w niej, tylko będzie szukała miejsca, gdzie będzie w stanie normalnie egzystować przez nastepne minimum kilkanaście lat. I mając do wyboru bród, syf, śmierdzące powietrza i warunki bytowania w kawalerce z lat PRLu lub nowoczesne mieszkanie 2 pokojowe, w nowym budynku, z ładnym otoczeniem i pachnącym roślinnością powietrzem (choćby to było pole rolnika!) - wybierze to drugie.
(...)A że dojazd? Daleko? No trudno. Ale chyba lepiej mieszkać na 40-50m2 niż na 25?
Wybór jest logiczny, każdy woli większe. Warto jednak zauwazyć, że nie wielkością mieszkania mierzy się jakość życia w nim.
Jeżeli życie w wymarzony M ma polegać na tym, że wstaję o 5, by dojechać w 2h do miasta w korkach, później pracować tam 10h, bo muszę utrzymać 3 samochody dla rodziny by oni też mogli dojeżdżać, później wracam 2h do domu by tam paść ze zmęczenia na twarz nie widząc rodziny, nie mogąc cieszyć się z wielkości mieszkania, ani zielonego otoczenia i nie mając na nic czasu, to NIE, NIE LEPIEJ.
Ludzie popełniają poważny błąd stawiając znak równości pomiędzy wielkością mieszkania, a jakością życia w nim.