Wracałem dzisiaj z Warszawy pociągiem. Oczywiście pod skrzyżowaniem Al.Jerozolimskich i Al.Jana Pawła II nie ma wind (bo i po co?), więc musiałem poginać naokoło chodniczkami do przejść dla pieszych w okolicach Ronda ONZ, ale jakoś udało mi się dotrzeć do Warszawy Śródmieście, gdzie ktoś litościwy zamontował windę. Doszedłem, wciskam guzik - nic się nie dzieje. Trzeba przytrzymać przez kilka sekund, aby ruszyła się i przyjechała... A w międzyczasie z boku przychodzi baba i do mnie z pretensją, że to jest winda dla niepełnosprawnych............. Po uświadomieniu jej, że mam częściowo niesprawną nogę, a rower jest dla mnie wybawieniem od trudów chodzenia nie odpuściła, zwłaszcza, że czepnąłem się tego, że ona normalnie chodzi, a chce korzystać z windy. Usłyszałem więc w odpowiedzi, że i tak nie pojadę windą bo nie. I faktycznie. Okazało się, że winda działa, ale TYLKO po przytrzymaniu guzika, w dodatku jakiekolwiek dotknięcie ściany i... winda robi STOP. A więc jazda z rowerem jest dosyć utrudniona, do jego trzymania zostaje aż/tylko 1 ręka. (ale się udało
)
Ponadto mamy grudzień... 99% podróżnych o tej porze roku nie korzysta z roweru (brrr, jak zimno!!!) i nieprzychylnie patrzy na podróżnych chcących jechać w bagażówce z rowerami. Przecież zajmujemy im cenne miejsca siedzące w przedziale bagażowym!
Na moje szczęście KM zmieniła nieco składy wywalająć stare EN57 i wsadzając Flirty(?), w związku z czym tym razem mogłem jechać w czystym przedziale, bez czucia się jak skazaniec w komorze gazowej z alkoholikami...