te pękające rury to akurat efekt ustroju który wtenczas panował i sprzyjał podpierdalaniu węgla i oszczędzaniu na grzaniu i ocieplaniu.
Nie sądzę, by problem był ze słabym grzaniem. Mieszkałem tuż przy EC Żerań i zawsze miałem wrzątek tak w kranie jak i kaloryferze. Gdyby było inaczej, do ci z Tarchomina mieliby kostki lodu w rurach, a nie wodę
Raczej to problem z izolacją rur. Rury u mnie koło bloku pękały co roku, choć lał się z nich konkretny wrzątek. Co zrobili? Za którymś razem, już w latach 90-tych, porządnie je zaizolowali. I problem zniknął, jak ręką odjął.
Po za tym nauczyciele nie mieli jak dojechać, bo pojazdy silnikowe z lat 80 nie działały już często przy -10.
Bzdura. Po prostu o pojazd (jakikolwiek, ale silnikowy zwłaszcza) by działał trzeba dbać. Jak się nie dba o akumulator, żwiece żarowe (w dieslu) i układ zapłonu (benzyna), to nie odpali o przy "plusie". Jak się nie zadba o odwodnienie układu pneumatycznego, to autobus utknie na zajezdni bez powietrza w zawieszeniu, albo hamulcach. I tak dalej.
Jeździłem w latach 80-tych starymi pojazdami. Zaporożcem, Wartburgiem, Polonezem. Wszystkie w gaźniku, wszystkie technicznie zabytkowe. Każdy spokojnie dawał radę nawet przy -30, co wtedy na Suwalszczyźnie było dość typową temperaturą. Tak samo jak stare Jelcze (PR110U i M11) suwalskiego ZKM, paliły i woziły ludzi. Tylko trzeba było o pojazd dbać, a w latach kryzysu, niedoboru części i galopady cenowej, mało kto dbał o samochód. Zwłaszcza służbowy.
To już nie jest ocieplenie, to się coś poprzesuwało poprostu.
Generalnie ocieplenie to IMO zła nazwa. Po prostu jest zmiana klimatu. Nie wszędzie i nie zawsze na cieplejszy.