To "zatrucie pokarmowe" to bardzo prawdopodobna sraczka ze stresu przed maratonem.
Wiesz - tu się mylisz niestety. W tym roku mam już zaliczone 4 półmaratony i inne okoliczne przebieżki od 5km do 10 km ciągu (oficjalne).
Więc nie była to "sraczka za stresu" - LOOOL
Stresa miałem faktycznie - czy się zmieszczę w czasie. Ale było rozplanowane całościowo żeby został jakieś 40 minut zapasu do "DeadLine". Poza tym biegłem z dziewczyną która nie pierwszy maraton ma za sobą. Specjalnie biegła (wlekła moje tempo) ze mną dwie "połówki" by zobaczyć jaki rytm nadać na Maratonie.
Niestety. We wtorek - jak pisałem - zaryzykowałem zjeść coś innego niż zwykle. W środę już byłem "gotowy".
Od piątku włącznie - gdy zauważyłem że nie jest to jakas "popierdółka" przeszedłem na lekką dietę z mizernymi skutkami. W niedzielę do 21 km było ok. Problem zaczął się jakoś od 22. Potem było już tylko gorzej.
Cóż więcej dodawać. Co "punkt" lądowałem w domku Papy Smerfa. Na 30 już naprawdę nie było ciekawie. Zastanawiałem się czy nie łyknąć ketonalu, byle skończyć. Ale jakby zareagował żołądek ?
Taaaa.... Heh
A na 32 (około 13:30) przestałem już nawet iść, puściłem swojego "zająca" i poczekałem na autokar dołączając do "wykluczonych" :'(
Potem kilka razy ich denerwowałem "intensywnie" ich prosząc o zatrzymanie się na "punktach" i tyle...
W przyszłym roku już nie będę jadł byle czego.
A w tę sobotę - marsz nocny na 50 km w Kampinosie mnie czeka
Dziękuję za telefon po maratonie i wszystkim mnie pozdrawiającym - dziękuję za slowa otuchy m.in "Przestań pi....ć weź - się w garść". Jesteście spoko
A tu fotka - jak jeszcze byłem uśmiechnięty
http://wasylfoto.pl/gallery/00322/big/0671.jpg